Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

Silmarillion po litewsku: przykład udanego przekładu

SILlt

Cnotą tłumacza jest wierność. Nie tylko wierność wyjściowemu tekstowi, ale także dorobkowi i zasobom własnego języka w odniesieniu do dokonywanego przekładu. Po ludzku oznacza to, że jeśli tłumaczy się dzieło lub autora, którego przekłady już w danym języku istnieją, to nie można się do nich nie odwoływać. Kto tego zaniedbuje naraża się co najmniej na nieprzychylne porównania z poprzednikiem. Ale to na koniec. Chodzi o przekład Silmarillionu na litewski (J.R.R. Tolkien, Silmariljonas, Alma Littera, Vilnius 2009, przełożył Leonas Judelevičius, s. 477), zatem rozliczanie tłumacza z zawodowej cnoty wierności nie musi być dla polskiego czytelnika najciekawsze. Kilka miesięcy wcześniej był tu news o tym, że taki przekład się pojawił, a ja wtedy nieopatrznie zadeklarowałam, że napiszę o nim kilka słów.

Z punktu widzenia tłumacza litewski należy do języków „nietolkienowskich” w tym sensie, że nie zachował on rodzimej warstwy mowy wyższych warstw społecznych: języka dworskiego czy sakralnego. Większość wykształconych użytkowników litewskiego dzisiaj uważa go (z dumą) za język chłopski. Przy tym założeniu dobrze by się więc mógł nadawać do dialogów hobbickich o kapuście i ziemniakach, ale nie ma w nim zbyt szerokiego zasobu na porządną mowę polityczną powracającego króla ani na dialogiczny romans Eowiny z Faramira (trochę próbowałam o tym powiedzieć tu). Z Silmarillionem jest jeszcze trudniej, bo niemal wszystko się tam dzieje w obszarach kultury wysokiej, a nawet bardzo wysokiej, zatem tłumacz musi się zmagać także z przekładem kulturowym. I to zmaganie jest widoczne: w litewskim Silmarillionie, ku własnemu zaskoczeniu, trafiamy oto nagle do świata gdzie wszyscy z wszystkimi są na „ty”. To razi w tekście, ale z drugiej strony litewskie grzecznościowe „wy” (używane mniej więcej tak jak po czesku czy francusku) mogłoby się wydawać równie nieadekwatne. Stąd pewnie np. Maeglin zwraca się do matki per „władczyni”, namawiając ją do ucieczki, choć nie taki jest sens użytego w oryginale Lady. Podobnie Eol tytułuje Kurifina „władcą”, ale dalej – przez bezpośrednie „ty” (z wzajemnością). Nie za bardzo pracuje też idiom „oddawania ręki córki”, bo jest on w gruncie rzeczy opisem rytuału zaślubin, który w tradycji Bałtów inaczej wyglądał. Sens jest tu zrozumiały, ale tekst trochę zgrzyta. Można by więc zarzucać tłumaczowi, że nie postarał się dochować wierności własnemu językowi, ale byłby to zarzut trafny tylko punktowo. Całość „się czyta”, jest (jak się zdaje) żywa, dynamiczna i sugestywna. Świetnie oddaje wszystkie mroczne aspekty opowiadanych historii (znowu w spójności z językiem docelowym: litewski zna co najmniej 5 rodzimych określeń strachu + parę słowiańskich zapożyczeń).

Wydana raczej ascetycznie książka (w twardych okładkach i obwolucie, ale bez ilustracji czy choćby zdobień, na dość surowym papierze) broni się dobrą jakością przekładu, a graficzna asceza pozostawia wiele miejsca na wyobraźnię czytelnika. Warto tu zaznaczyć, że asceza nie oznacza w tym przypadku ubóstwa. Książka ma spory jak na skalę litewską nakład (5 tys. egz.), przy czym nie jest tanie: kosztuje ponad 40 Lt, czyli w granicach 50 PLN. To sporo, tym bardziej jeżeli weźmie się pod uwagę, że jest ona raczej adresowana do młodego czytelnika. Nie tylko ze względu na specyfikę treści. Nieco starsi odbiorcy litewscy, jeśli chcieli przeczytać Tolkiena, zrobili to już sięgając głównie po przekład rosyjski, rzadziej niemiecki czy polski lub angielski oryginał. Zdaje się, że to ci czytelnicy najbardziej wybrzydzają na litewskim forum tolkienowskim, porównując i krytykując tłumaczenie Judelevčiusa. Ci, którzy należą do pokolenia, które już nie zna rosyjskiego, a angielski – jeszcze nie dość dobrze, muszą się zadowolić takim przekładem na litewski, jaki jest. Ta okoliczność potencjalnie mogła wpłynąć demoralizująco na tłumacza i wydawcę, obniżając poprzeczkę stawianych sobie wymagań dotyczących jakości przekładu, docenić zatem należy, że jej nie ulegli.

Wrócę na koniec do sprawy „niewierności” tłumacza. Autor przekładu Silmarillionu, Leonas Judelevičius, zachowuje się tak, jakby nie widział wcześniejszego tłumaczenia Władcy Pierścieni dokonanego przez Andriusa Tapinasa. Krótkie ilustracje: w tekście Silmarillionu. pojawia się np. określenie Pierścień Pierścieni czy Pierścień nad pierścieniami (tak by to brzmiało w przekładzie na polski), którego w przekładzie WP nie znalazłam. Litewski to język, gdzie fonetyka absolutnie dominuje nad pisownią, dlatego Tapinas w WP tworzy litewską wersję fonetyczną – Izilduras, a tłumacz Silmarillionu pozostaje przy ortograficznym rdzeniu – Isildur. Za to śmiało (i inaczej niż w litewskim WP) Judelevičius adaptuje imię Finduilas, pozbywając się efektu dublowania końcówek, dla litewskiego kluczowej (bo tam końcówki ma wszystko, co tylko może). Okazuje się jednak, że te niewierności, czy raczej – nieciągłości, wychodzą przekładowi na dobre. Jedynym bodaj wyjątkiem pozostaje nazywanie Minas Ithil i Minas Anor itp. „wieżami”. Litewskie „bokštas“ (wieża) jest zapożyczone,  ma wąskie, etymologiczne znaczenie, najbliższe właśnie „baszcie”. Użycie słowa „twierdza” (lt. tvirtovė) w przekładzie WP (z tytułem włącznie) pracuje lepiej, niż „wieża” zastosowana w Silmarillionie przez Judelevičiusa. Ale to bodaj jedyny przypadek, gdy niezależność od wcześniejszego przekładu Tapinasa okazała się chybiona.

W kwestii tej niezależności od poprzednika tolkienistom i kolegom po fachu-tłumaczom mógłby się należeć jakiś wstęp czy słowo od tłumacza Silmarillionu, nawet jeżeli niewierność poprzednikowi przynosi dobre owoce gdy chodzi o wierność oryginałowi czy językowi docelowemu. Z drugiej strony jednak, przekładu nie robi się tylko dla wyznaniowych tolkinistów, a tym bardziej – nie dla innych tłumaczy. Jeśli ktoś dokonuje przekładu lepszego, niż poprzednik pracujący na tekstach tego samego autora, to pewnie wstępy może sobie darować. Mnie się wydaje, że tak właśnie jest w tym przypadku. Na litewskiej stronie tolkienowskiej (www.tokien.lt) znaleźli się co prawda bardziej krytyczni czytelnicy litewskiego Silmarillionu i wskazali jeszcze kilka miejsc, do których można się przyczepić. I tam jednak dominuje zarzut, że… przekład, to nie oryginał, ale wobec niego najlepszy nawet tłumacz pozostaje bezsilny.

Kategorie wpisu: Nowości wydawnicze, Recenzje

11 Komentarzy do wpisu "Silmarillion po litewsku: przykład udanego przekładu"

Tornene, dnia 26.05.2010 o godzinie 20:22

Dla takich wpisów warto współtworzyć LNDLN! Dziękuję.

Ankali, dnia 26.05.2010 o godzinie 20:46

Dzięki za dobre słowo :).

Hal, dnia 27.05.2010 o godzinie 16:22

Ankali, świetna robota :)

Galadhorn, dnia 29.05.2010 o godzinie 21:24

Uwielbiam czytać takie newsy. Szkoda, że nie znam litewskiego. Chętnie poczytałbym „Silmarillion” w języku braci-Bałtów. Ankali, pisz jak najczęściej. Otwierasz nam okno na zupełnie nowe sprawy.

Indraja, dnia 30.05.2010 o godzinie 19:19

Oh, what an interesting article! I’m going to read it over and over again till I understand it completely :)

Ankali, dnia 30.05.2010 o godzinie 22:14

Maybe you like it just because you cannot understand it entirely, I’m afraid. :) Anyway: ačiū už gerą žodį. I’m considering publishing it in Lithuanian, then I will be most curious to know your opinion on it.

Ankali, dnia 30.05.2010 o godzinie 22:18

Przepraszam za wstawkę po angielsku, ale to nie litewski, myślę, że jest dla wszystkich w miarę zrozumiała.
Galu, nie gdybaj, tylko się nauczać litewskiego. :) W końcu co to dla Ciebie, który znasz rozliczne języki ludzi i… elfów. 😉

Indraja, dnia 31.05.2010 o godzinie 9:37

It would be so nice of you to publish it in Lithuanian, Ankali! The people on the TL message-board are already asking for the translation.

Well, I guess I can understand quite a bit, especially with the help of the dictionary. I’d like to give a couple of comments. First of all, the high-style Lihuanian was quite nicely, well, made up by the Romanticist writers of the first half of the 20th century. That means the text can be evaluated against the language of, say, „The Legends of the Old People of the Dainava Land” by Vincas Krėvė. And, yes, „jūs” – „wy” would be quite out of place (and of time) in that case, as well as „ponia” (that’s so late a word) or „ledi” (that’s so English) for „Lady”.

The keeping of the traditions of the earlier translations, well… One can live with different variants for „tower”, yet the one thing I and my friends find very hard to reconcile with is an awful transcription of Lúthien transferred from LoTR translation. What is worse, one could never invent such a thing in Lithuanian, so the fact that it matches the transcription in one of the Russian tranlations (where it is inadequate as well, even if it has some meaning in Russian) is not merely a coincidence – unfortunately. It would be much better to correct the LotR translations, in my opinion. Especially, if the translator of the Silmarillion hasn’t been completely faithful to the former translations.

Ankali, dnia 31.05.2010 o godzinie 10:41

Indraja, I’m so happy to learn comments and remarks by a native speaker of Lithunian :). I did not intended to uderestimate your skills in reading Polish, ( ;)it was a joke) , quite contrary – I appreciate very much your efforts to read it and I’m so glad that after understending you still like it 😉 (I hope). Best regards!

Indraja, dnia 31.05.2010 o godzinie 11:23

It is always very interesting to read such an analysis (especially, when it is the first one so detailed, as far as I know). But there is one more question – where can I find it when it is published in Lithuanian?

Ankali, dnia 31.05.2010 o godzinie 12:39

In „Knygų aidai”, if anywhere. I even haven’t spoken yet to the editor about it. We will see…

Zostaw komentarz