Wśród osób zainteresowanych twórczością J.R.R. Tolkiena, zwłaszcza tych lokujących swój światopogląd po prawej, względnie katolickiej lub konserwatywnej stronie barometru politycznego, pada często pytanie o poglądy prywatne (polityczne) samego Profesora. Usiłuje się odpowiedzieć na to słusznie poszukując wskazówek w epistolografii tolkienowskiej oraz na kartach książek pisarza, w których w znacznej mierze są one zawarte. Wszak, jak sam Tolkien powiedział, „był właściwiehobbitem we wszystkim oprócz wzrostu”.
Czy można zatem określić, zgodnie z wyżej opisanym stanowiskiem, Profesora Johna jako politycznie mikropaństwowego, proagrarnego, trochę luddystycznego duchowego monarchistę (jak wynikałoby z dokładnego opisu hobbitów i Shire we Władcy Pierścieni)? Pewnie tak. Zwłaszcza, że jak sam stwierdził w słynnym liście do syna Christophera z 29 listopada 1943 roku (list nr 52), jego „poglądy polityczne skłaniają się coraz mocniej w kierunku filozoficznie rozumianej anarchii lub niekonstytucyjnej monarchii” (list ten do dziś pozostaje ważnym dokumentem dla wszystkich anarchomonarchistów). Tamże utrzymywał, iż „aresztowałby każdego, kto używa słowa państwo (w jakimkolwiek innym sensie niż dla opisania nieożywionej rzeczywistości Anglii i jej mieszkańców, rzeczy pozbawionej władzy, praw lub woli); a po umożliwieniu sprostowania, straciłby go, jeżeli pozostawałby on uparcie przy swoim”!
O ustroju ojczyzny hobbitów – Shire wiemy z Władcy Pierścieni tyle, że kraj podzielony był na cztery Ćwiartki (Zachodnia jeszcze na dwie części: Buckland i Westmarch), istniała historyczna i czysto reprezentacyjna funkcja arystokratyczna Thaina, w Michel Delving (stolicy) urzędował wybierany na wiecu Burmistrz a po kraju krążyli Szeryfowie i pocztowi. Znajdujemy tam także wzmiankę o tym, że w hobbitach silna i żywa jest pamięć o dawnych królach Dużych Ludzi, którym Shire składa hołd i zawdzięcza wszystkie swoje prawa i wolności a których to królów i królestw od dawna już nie ma. I to w rzeczywistości całość hobbickiej anarchodemokracji paraplemiennej z którą autor się utożsamiał. W mentalności Małego Ludu przebija także przywiązanie do własnej Ćwiartki Shire (oraz podejrzliwość względem mieszkańców Bucklandu, podzielana przez większość hobbitów), analogiczne do tego rozumienie Anglii – jako zjednoczonej tradycyjnej heptarchii – nie obce było Tolkienowi.
Jednocześnie Profesor otwarcie wspierał Francisco Franco i obóz nacjonalistyczny w czasie hiszpańskiej wojny domowej (1936-1939), zatem sympatyzował z opcją bardzo centralistyczną i propaństwową. Oczywiście czynnikiem decydującym było opowiedzenie się po stronie cywilizacji wobec inwazji antycywilizacji komunistycznej i oburzenie Tolkiena na republikańskie zbrodnie poczynione na katolikach, duchownych i obiektach sakralnych w Hiszpanii, zatem wymiar ustrojowy czy polityczny był tu mniej istotny. J.R.R. otwarcie potępiał zarówno narodowy socjalizm niemiecki, jak i komunizm. Do końca życia pozostał gorliwym katolikiem i mimo reform posoborowych starał się uczęszczać na Mszę Święte sprawowane w tradycyjnej formie albo ostentacyjnie i głośno odpowiadał na wezwania liturgiczne po łacinie, ignorując resztę wspólnoty akceptującej język angielski w liturgii.
Ostatecznie, jakkolwiek cieżko jednoznacznie opisać poglądy polityczne Tolkiena (najwłaściwiej byłoby stwierdzić, że był człowiekiem niepolitycznym, apolitycznym albo wręcz antypolitycznym), to jedno pozostaje jasne: był patriotą i to lokalnym. W czym także upodabniał się do hobbita.
Tolkien pogardzał imperializmem, gdy mówił lub pisał o patriotyzmie, to zawsze o Anglii, nigdy o Wielkiej Brytanii. Ujął to nawet dosłownie w liście 53. (także adresowanym do syna z 9 grudnia 1943 roku): „Ponieważ kocham Anglię (nie Wielką Brytanię i na pewno nie Brytyjską Wspólnotę Narodów, wrr!)”.
Dwa lata później pojawił się list 100. (adresat ten sam, 29 maja 1945), uzupełniający odczucia Profesora związane z imperialistyczną polityką wielkich mocarstw: „Nie wiem o brytyjskim ani amerykańskim imperializmie na Dalekim Wschodzie nic co nie napełniałoby mnie żalem lub odrazą”
Ponieważ Tolkien był przede wszystkim lingwistą, wielką wagę przykładał do lokalności języka i jego ochrony przed uleganiem zewnętrznym dewiacjom. Wiele mówiącym na temat tego zagadnienia jest inny fragment wspominanego już listu ojcowskiego o numerze 53:
„Hmm, cóż! Zastanawia mnie (jeżeli przetrwamy tę wojnę) czy znajdzie się jakaś nisza, choćby cierpiętnicza, pozostawiona dla reakcjonistycznych wsteczników jak ja (i ty). Tym większe jawią się sprawy, im mniejsza i nudniejsza lub bardziej płaska jest Ziemia. Wszystko staje się jednym, przeklętym, prowincjonalnym przedmieściem. Kiedy już zaprowadzą amerykańskie standardy sanitarne, pogadanki motywacyjne, feminizm i masową produkcję na całym wschodzie: bliskim, środkowym i dalekim, w Z.S.R.S., w Dalszej Dali i Wewnętrznym Mumbolandzie, w Gondwanie, Lhasie i w wioskach najmroczniejszego Berkshire, jakże szczęśliwi się staniemy. W każdym razie ograniczy to podróżowanie. Nie będzie bowiem dokąd jechać. Za to ludzie będą (według mnie) szybciej pracować. Collie Knox twierdzi, że ósma część populacji świata porozumiewa się po „angielsku”, co czyni ją najliczniejszą grupą językową. Jeśli taka jest prawda – cholerna szkoda, powiadam. Niech klątwa wieży Babel spadnie na ich języki tak, by mogli mówić tylko „baa baa”. Znaczyłoby to zresztą to samo. Myślę, że powinienem odmówić komunikowania się w jakimkolwiek inny narzeczu niż staromercjański (Old Mercian)”.
Z kilku przytoczonych powyżej fragmentów układa nam się obraz człowieka zafascynowanego mozaiką kulturową i językową Ziemi, tradycjonalisty, antyindustrialisty, antyglobalisty i lokalnego patrioty, który z przerażeniem patrzy na powolną śmierć jego świata. Profesor zapytany o pochodzenie, zapewne odparłby, iż jest Anglikiem z Oxfordshire, tutejszym. Choć Tolkien urodził się w „brytyjskiej kolonii” (Bloemfontein, RPA), osiadł w Oxfordzie i związał się z tym miejscem całym sobą. Najdonioślejszym jego wspomnieniem z życia poza Anglią (z dzieciństwa) było dla niego niebezpieczne ukąszenie przez jadowitego pająka południowoafrykańskiego. Nie pozostało to zresztą bez konsekwencji w postaci przerażających, negatywnych postaci pajęczych występujących na kartach Silmarillionu, Hobbita i Władcy Pierścieni.
Obawy J.R.R. Tolkiena, związane z totalitarną władzą, mechanizacją, degeneracją przemysłową środowiska naturalnego, ale również dotyczące centralizacji, nachalnej „urawniłowki” kulturowej oraz kolonizacji mentalnej i cywilizacyjnej dokonywanej przez cichych imperialistów (po wojnie zwłaszcza USA i Z.S.R.S) zostały wyraźnie zaznaczone w fabule Władcy Pierścieni. Również przedmiotowe dla niniejszych rozważań zabijanie lokalności, języka i różnorodności na rzecz globalnego porządku czy emisja silnych modernistycznych, obstrukcyjnych prądów ideowych, niszczących tradycję, to cechy wyróżniające siły ciemności próbujące przejąć kontrolę nad Śródziemiem w czasie Wojny o Pierścień. Zwłaszcza symptomatyczne jest tu określenie zdrajcy – Sarumana Białego – przydomkiem Sarumana Wielu Barw, co niejako proroczo przewiduje działanie sił antycywilizacji obecnych w dzisiejszym świecie.
W październiku 1988 roku ukazał się w Vanguardzie artykuł Steve’a Brady’ego, pt. J.R.R. TOLKIEN: An inspiration to Nationalists. Warto przytoczyć zawartą w nim następującą myśl:
„Ale być może najgłębszym odczuciem J.R.R. Tolkiena, jedynym, które, jak zobaczymy, inspirowało większość jego pisarstwa, był prosty, serdeczny patriotyzm. Był to raczej angielski, a nie brytyjski nacjonalizm; w rzeczywistości był zakorzeniony jeszcze bardziej lokalnie, bo w jego rodzinnym domu w West Midlands”.
Jest to stwierdzenie syntetycznie oddające „tutejszość” Tolkiena i jego zapatrywania na tożsamość zbiorową, która występuje na poziomie niższym nawet niż narodowy. W omawianym artykule autor rozpoznaje także liczne powiązania ideowe Profesora z myślą dystrybucjonistyczną, zwłaszcza wychodzącą spod piór G.K. Chestertona i H. Belloca.
Na koniec, warto wspomnieć o arcyciekawej inicjatywie polskiego badacza-tolkienisty Ryszarda „Galadhorna” Derdzińskiego, który z sukcesami dochodzi pruskich korzeni przodków Profesora Tolkiena w ramach projektu Tolkien Ancestry. Pan Derdziński jest także, m.in. redaktorem tolkienowskiego portalu Elendilion.pl oraz związanego z nim czasopisma Simbelmynë. Wymienione podmioty są godne polecenia jako rzetelne i prowadzone z pasją źródła wiedzy dla osób chcących zagłębić się w tolkienistykę.
Tolkien powiedział kiedyś do grupy Holendrów, którzy akurat fetowali jego osiągnięcia:
„Spoglądam na Wschód, Zachód, Północ, Południe i nie dostrzegam Saurona. Widzę jednak, że Saruman ma wielu następców. My, hobbici, nie mamy przeciwko nim żadnej magicznej broni. Jednakże, moi drodzy hobbici, wznoszę ten oto tast: za hobbitów. Oby przetrzymali sarumanowe nasienie i ponownie ujrzeli wiosnę rozkwitającą na drzewach”.
I tego wypada życzyć sobie, jak i wszystkim PT Czytelnikom poczuwającym się do jedności z powyższym wezwaniem.
_____________________________
Wszelkie cytaty zawarte w tekście stanowią własne tłumaczenie autora z języka angielskiego.
Artykuł ukazał się pierwotnie w kwartalniku „Myśl Suwerenna”, nr 4(10)/2022, „Tożsamość Lokalna”. Publikacja za zgodą Redakcji.
W pewnym miejscu Internetu ktoś postawił problem moralny: a gdyby serial „Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy” mógł zniknąć nie zostawiając po sobie żadnego śladu, ale ceną za to byłaby niemożność stworzenia w przyszłości żadnego innego serialu opartego na twórczości Tolkiena, to czy należałby to zrobić? Dla mnie, jako osoby, która już trochę w tolkienowskim Internecie grzebie, odpowiedź jest jedna. Właściwie, to nie odpowiedź, a dorzucenie dodatkowego pytania: „A co w tym scenariuszu dzieje się z już istniejącymi serialami?”. Takie pytanie mogłoby spowodować ripostę: „Jakie niby są inne seriale tolkienowskie?”, więc na potrzeby wewnętrznego monologu ruszyłem na poszukiwania wszystkiego, co można zakwalifikować jako serial na podstawie twórczości Tolkiena. Bo że coś jest, to jasna sprawa. Ale o Sagan om Ringem to wcześniej nie słyszałem (i słowo „słyszeć” jest tu zaskakująco celne). I może byłoby to tylko kolejne +1 na liście (pod warunkiem mocnego nagięcia definicji serialu, które to pociągnęłoby za sobą jeszcze jeden tytuł, więc jestem za taką interpretacją), ale ujrzałem imię i nazwisko Bo Hanssona, którego zasłynął albumem z muzyką tolkienowską i to w czasach, gdy sam Tolkien mógł tej muzyki słuchać. W ten sposób +1 przeistoczyło się w opowieść, napisaną na nieco inne okoliczności i inne miejsce, ale pisząc pojawiła się myśl, że właśnie takie teksty uwielbiałem pisać dla Elendilionu… Odpalamy więc interpretację Tolkiena na organy Hammonda (to od Laurensa, nie Wayne’a G.) i jedziemy… Przeczytaj resztę wpisu »
Mamy 29 stycznia, 2022 roku Siódmej Ery, czyli 5 solmath roku 10839 według Rachuby Shire’u zgodnie z regułami naszego corocznego #ShireCalendar
Kalendarz Shire’u na rok 2022 w formacie PDF z ilustracjami Nimwen związanymi z badaniami #TolkienAncestry będzie w tym roku wysyłany do naszych Patronów z http://Patronite.pl/Galadhorn oraz współpracowników Serwisu.
Dołącz do Drużyny #TeamGaladhorn już dziś!
________________________________
Today we have January 29, 2022 of the Seventh Age or Solmath 5, of 10 839 year of the Shire Reckoning according to our #ShireCalendar
The Shire Calendar 2022 in PDF with illustrations by Nimwen (with the topic #TolkienAncestry) will be sent to our Patrons on http://Patronite.pl/Galadhorn and to friends of our website.
On the TV program The Late Show with Stephen Colbert we could recently see this fantastic music video, commemorating the 20th anniversary of the movie trilogy The Lord of the Rings. Have you ever wondered what the rap text by Hugo Weaving (the movie Elrond) looks like in Quenya?
Together with Maciej Garbowski („Arael”) we tried to recreate this text. Here is our suggestion (for exact meaning of Quenya words see here – Parf Edhellen):
Tolkien was so brilliant Tolkien ane ingolmo
that he created new languages. i (ya) autanése sinye lambar.
Do other trilogies Haryar exe nelde-nyarnar
have fully formed languages? aquacanta lambar? [shouldn’t be aquacantë lamber/lambi?]
W sobotę 5 czerwca 2021 od godziny 16.30 odbywało się drugie już webinarium pod egidą serwisu Elendilion i naszego magazynu Simbelmynë. Tegoroczny temat to „Ukryta natura Śródziemia” (ma to związek z planowaną na jesień nową książką Tolkiena pt. Natura Śródziemia)
Program naszego webinarium i chronologia wystąpień:
00:00:00-00:59:45 – Łukasz Neubauer, „Bratobójca Kain jako biblijny pierwowzór postaci Sméagola”.
Łukasz Neubauer jest badaczem literatury średniowiecznej, pracownikiem naukowym oraz wykładowcą literatury na Wydziale Humanistycznym Politechniki Koszalińskiej, gdzie prowadzi wykłady na temat J.R.R. Tolkiena i C.S. Lewisa, literatury staroangielskiej oraz romansów arturiańskich. Oprócz publikacji poświęconych średniowiecznym i chrześcijańskim elementom we „Władcy Pierścieni”, zajmuje się przede wszystkim tekstami stricte wczesnośredniowiecznymi, takimi jak „Bitwa pod Maldon”, „Beowulf”, „Heliand” czy „Saga o Völsungach”. Jest również członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Arturiańskiego oraz organizatorem Medieval Fantasy Symposium, odbywającego się corocznie w Mielnie-Unieściu.
00:59:45-2:14:00 – Joanna Piotrowska, „Gorzki chleb wygnania, a właściwie jego brak. O tym, dlaczego Gollum przeszedł na raw food i je ryby na surowo?”.
Joanna Piotrowska jest historykiem sztuki, pracuje w Narodowym Instytucie Dziedzictwa Oddziale Terenowym w Olsztynie.
2:01:15-2:47:00 – Michał Leśniewski (M. L.), „Czy Tuor to wielki farciarz?”
Michał Leśniewski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, historyk, pracuje na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizuje się w historii Imperium Brytyjskiego i Południowej Afryki. W fandomie znany jako M.L.
2:47:00-4.06:16 – o. Anicet Piotr Gruszczyński „Na początku był Chesterton czyli o źródłach pewnego pomysłu Inklingów”
Ojciec Piotr Anicet Gruszczyński OFM, ur. 1983 r. Pochodzi z Tarnowa. Bernardyn, doktor teologii fundamentalnej, wicerektor WSD OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej, duszpasterz i katecheta. Obecnie mieszka w klasztorze w Alwerni. Opublikował: „Problematyka zła w twórczości J.R.R. Tolkiena. Ocena w świetle teologii katolickiej” (Lublin 2018). Współredaktor: „Legendy uświęcone. Twórczość J.R.R. Tolkiena a chrześcijaństwo” (wraz z A. Androsik i K. Rybarczyk, Lublin 2016).
Pomoc techniczna: Jakub „Athrandir” Dobranowski
Opracowanie graficzne: Magdalena „Mahtaliel” Słaba
Publikacja nagrania za zgodą wszystkich panelistów
Już jutro, w sobotę 5 czerwca od godziny 16.30 trwać będzie drugie już webinarium pod egidą serwisu Elendilion i naszego magazynu Simbelmynë. Tegoroczny temat to „Ukryta natura Śródziemia” (ma to związek z planowaną na jesień nową książką Tolkiena pt. Natura Śródziemia)
Oto program naszego webinarium:
16.30, Wprowadzenie, zbieranie się Wolnych Ludów
17.00, Łukasz Neubauer, „Bratobójca Kain jako biblijny pierwowzór postaci Sméagola”
18.00, Joanna Piotrowska, „Gorzki chleb wygnania, a właściwie jego brak. O tym, dlaczego Gollum przeszedł na raw food i je ryby na surowo”
19.00, Michał Leśniewski (M. L.), „Czy Tuor to wielki farciarz?”
20.00, o. Anicet Piotr Gruszczyński „Na początku był Chesterton czyli o źródłach pewnego pomysłu Inklingów”
21.00 – zapraszamy na godzinne spotkanie i swobodną dyskusję, którą poprowadzi Galadhorn (na pewno nie obędzie się bez prezentacji aktualności tolkienowskich)
W tym roku skorzystamy z usługi GoToWebinar (dla wykładów) oraz GoToMeeting (dla spotkania po wykładach). W czasie wykładów widoczni będą tylko Paneliści, a widzowie/słuchacze będą w wersji audio. Wykłady będą nagrane i potem znajdą się na YouTube. Aby wziąć udział w SIMBELCONIE, prosimy o wcześniejszą REJESTRACJĘ pod tym linkiem: https://attendee.gotowebinar.com/register/6228089472954703119
W trakcie spotkania po Webinarze o godzinie 21.00 spotkamy się na GoToMeeting, gdzie każde z Was będzie mogło użyć swojej kamerki (albo nie – wedle uznania). Oto link do spotkania: https://global.gotomeeting.com/join/612065109
_______________
Grafika wydarzenia to fragment pracy Mahtaliel, Magdaleny Słabej (ms 2019) – „Frodo w Amanie. Inspirowane rysunkami Charliego Mackesy”:
Frodo w Amanie – Magdalena Słaba
Nasi paneliści:
Łukasz Neubauer jest badaczem literatury średniowiecznej, pracownikiem naukowym oraz wykładowcą literatury na Wydziale Humanistycznym Politechniki Koszalińskiej, gdzie prowadzi wykłady na temat J.R.R. Tolkiena i C.S. Lewisa, literatury staroangielskiej oraz romansów arturiańskich. Oprócz publikacji poświęconych średniowiecznym i chrześcijańskim elementom we „Władcy Pierścieni”, zajmuje się przede wszystkim tekstami stricte wczesnośredniowiecznymi, takimi jak „Bitwa pod Maldon”, „Beowulf”, „Heliand” czy „Saga o Völsungach”. Jest również członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Arturiańskiego oraz organizatorem Medieval Fantasy Symposium, odbywającego się corocznie w Mielnie-Unieściu. Już w najbliższą sobotę o 17.00 Łukasz Neubauer wygłosi wykład na SIMBELCONIE. Będzie on nosił tytuł: „Bratobójca Kain jako biblijny pierwowzór postaci Sméagola”
Joanna Piotrowska jest historykiem sztuki, pracuje w Narodowym Instytucie Dziedzictwa Oddziale Terenowym w Olsztynie. W najbliższą sobotę o 18.00 podczas webinarium SIMBELCON II przedstawi swój wykład pt. „Gorzki chleb wygnania, a właściwie jego brak. O tym, dlaczego Gollum przeszedł na raw food i je ryby na surowo”
Michał Leśniewski, historyk, pracuje na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizuje się w historii Imperium Brytyjskiego i Południowej Afryki. W fadomie znany jako M.L. W najbliższą sobotę, 5 czerwca o 19.00 wygłosi na kolejnym SIMBELCONIE wykład „Czy Tuor to wielki farciarz?”.
Ojciec Piotr Anicet Gruszczyński OFM, ur. 1983 r. Pochodzi z Tarnowa. Bernardyn, doktor teologii fundamentalnej, wicerektor WSD OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej, duszpasterz i katecheta. Obecnie mieszka w klasztorze w Alwerni. Opublikował: „Problematyka zła w twórczości J.R.R. Tolkiena. Ocena w świetle teologii katolickiej” (Lublin 2018). Współredaktor: „Legendy uświęcone. Twórczość J.R.R. Tolkiena a chrześcijaństwo” (wraz z A. Androsik i K. Rybarczyk, Lublin 2016). Już w najbliższą sobotę Ojciec Anicet wygłosi swój wykład na SIMBELCONIE o 20.00. Będzie on nosił tytuł: „Na początku był Chesterton czyli o źródłach pewnego pomysłu Inklingów”
W kółko pojawia się stwierdzenie, że Władca Pierścieni jest „biblią hipisów”. Kiedy jednak pomyślimy o autorze trylogii i jego tradycyjnym pochodzeniu, od razu powinniśmy włożyć to kłamstwo, jak to się mówi, między bajki. Jednakże cała sprawa nie jest taka prosta i wymaga zbadania. Po pierwsze, dla ścisłości, swobodnie posługujemy się terminem hipis – oczywiście nie wszyscy młodzi ludzie, którzy mają romantyczne ideały i przyjmują sentymentalny styl ubierania się, muszą być zaliczani do hipisów. Chcemy przede wszystkim wykazać, kim hipis jest i dlaczego słowo to powinno być określeniem hańbiącym; a potem zobaczmy, czy na stronach WP rzeczywiście istnieje jakakolwiek podstawa do ‚hipisowania’. Nie należy pomijać kwestii ubioru. Ci, którzy są zaciekawieni wyobrażeniami ‚fikcyjnych światów’ w naturalny sposób będą lubili się ubierać jak bardziej romantyczne postacie; ale istnieje ogromna różnica między, z jednej strony, długimi, ale zadbanymi włosami i brodami, stopami w sandałach lub gołymi, ale czystymi, jedwabiami i poncho, dobrze dobranymi i znoszonymi; a celowym kultywowaniem nędzy. Okazuje się, że istnieją różnice i stopnie – od ‚Pięknych Ludzi’ i ‚dzieci kwiatów’ po Hell’s Angels [klub motocyklowy, przyp. tłum.] i skinheadów. W żadnym wypadku nie możemy wrzucać ich wszystkich do jednego worka.
Kim w takim razie jest skrajny hipis – hipis pokrótce? Postać, co do której mamy nadzieję, że nie pozostawiła śladu we WP? Po pierwsze, to oczywiście kwestia narkotyków. Ekstremalny hipis jest wielbicielem ‚zioła’, ‚kwasu’ i całej reszty. Nie potrzebuję się rozpisywać, aby pokazać zło kultu narkotykowego, pomimo wszelkich prób usprawiedliwienia go lub złagodzenia – takie zwodnicze argumenty jak: ‚nie jest to gorsze niż alkohol czy tytoń’ itd. Sprawa jest oczywista. Widzisz ich wokół Notting Hill Gate: zaczerwienione oczy, przygarbieni, trzymający plakaty z żądaniem legalizacji ‚zioła’. Grafiki, charakterystyczne dla tej subkultury, w ‚psychodelicznym’ stylu – blade, półprzezroczyste kolory, rozpływające się w wirujące wzory, zarysy liter nabrzmiałych tak, że aż trudno je rozróżnić, świat potworów pulsujących aurą dziwności… Co ma z tym wspólnego WP?
Śródziemie jest oczywiście dziwne i nie z tego świata – ale nie jest szalone. ‚Śródziemie’ – w sensie anglosaskim – to obszar ‚tu i teraz’, nie jest to ani niebo, ani piekło, ale coś pomiędzy nimi. Wielu anglosaskich poetów używa tego terminu, oczywiście profesor Tolkien również dobrze go zna. Sceneria Śródziemia jest przekonująco realistyczna i należy do tego świata w każdym szczególe, nawet jeśli tli się czasami w grozach Mordoru lub rozkwita w Lothlórien. Nie ma tu zawieszenia porządku naturalnego, nie jesteśmy też na żadnej innej planecie; jeśli pojawiają się tam rzeczy cudowne i potwory, używa się tych środków oszczędnie i dlatego są bardziej efektywne; bo przerażenie i zdumienie wkraczają do świata trzeźwej i poważnej rzeczywistości, świata doskonale zdrowego, gdzie na skali wartości, najwyższą z nich jest człowieczeństwo.
Zwróćmy też uwagę na stosunek książki do takich rzeczy jak: ‚włóczęgostwo’, używanie palantirów i innej magii. Podwyższenie świadomości i przedostawanie się do innych obszarów mentalnych przez używanie narkotyków, hipnotyzmu itd. muszą, jestem pewna, zostać zaklasyfikowane jako zjawiska podobne do nadużywania palantirów. Pippin zajrzał do palantira z Orthanku i ledwo uniknął katastrofy; Denethor poddał się swojemu palantirowi i w ten sposób znalazł się pod wpływem wroga, na swoją własną zgubę. Tylko Aragorn mógł, ze szczególnych powodów, wystawić się na działanie wroga za pomocą palantiru z Orthanku, a i on sam ledwo znalazł siły, by przetrwać tę ciężką próbę. Sam Pierścień jest kolejną ilustracją potęgi niebezpiecznego środka, służącego do osiągnięcia odmiennego stanu, który jest najeżony niebezpieczeństwami, a nawet Gandalf wie, że im człowiek jest mądrzejszy, tym bardziej takich unika. W tej książce nie ma ‚włóczęgostwa’, tylko podróże i wyprawy, odbywane przez ludzi twardo stąpających po ziemi i z oczami szeroko otwartymi.
Kolejną cechą skrajnego hipisa jest jego obsesja na punkcie seksu. Kiedy domaga się wolności, przez większość czasu ma na myśli wolność seksualną; i po całkiem słusznym odrzuceniu ciężkiego jarzma ubiegłego stulecia, nadal nie jest zadowolony, dopóki nie odstąpi od ostatnich zasad przyzwoitości. Z tym nastawieniem nasza książka nie ma nic wspólnego. W ogóle nie zajmuje się seksem, ponieważ nie jest to po prostu tego rodzaju książka; z drugiej strony jest w niej bardzo dużo o miłości i przyjaźni – bo jest napisana w czasach i przez umysł, w których można było wierzyć w miłość, a nie pożądanie, i przyjaźń, która nie była homoseksualizmem. Nie zapominajmy, że ta książka powstawała jako historia opowiadana przez ojca swoim dzieciom („…a jeśli jego syn poprosi o rybę, czy poda mu węża? Lub o jajko, czy da mu skorpiona?”). To jest po prostu taki rodzaj książki, jaki jest. Trzeba przyznać, że nasz autor nie pisze swobodnie o kobietach, ale co z tego? Ta historia jest dobrą historią bez seksu – kto tego tutaj chce? Jest mnóstwo innych książek, jeśli tego chcesz”.
Bycie skrajnym hipisem to też „olać, rzucać wszystko” – to znaczy, że jest on tak przeciwny konwencjonalnym wartościom (‚establishment’), że odrzuci je, uciekając od nich i brnąc w jakiegoś rodzaju osobistą dzicz. (Warto zauważyć, mimochodem, że jedynymi ruchami ‚rzucania wszystkiego’ czy ‚komuny’, które kiedykolwiek odniosły sukces, są te, które prędzej czy później rozwinęły jeszcze bardziej sztywną dyscyplinę, jak mormoni i zakon franciszkański). W książce nie ma nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób zachęcać do ‚rzucania wszystkiego’ Chociaż od czasu do czasu wszyscy musimy odczuwać tęsknotę za wyjściem przez nasze prozaiczne drzwi, aby nagle znaleźć się w cudownym kraju – ale gdybyśmy tam byli, nie znaleźlibyśmy prawie nikogo zaangażowanego w ‚olewanie wszystkiego’, z wyjątkiem, z pewnością, Golluma. Nie jest to książka o ucieczce (choć jest kilka bardzo dobrych i etycznych książek o ucieczce, np. Wędrówka pielgrzyma). Postaci w niej nie czują ciężkiego jarzma ‚establishmentu’ (jak na przykład w trylogii Gormenghast). Mroczna Siła nie jest establishmentem, ale obcą tyranią z zewnątrz. Środowisko, z którego pochodzą hobbici, to ukochany i ceniony dom, do którego pragną wracać po wykonaniu swojego zadania – Frodo jest nawet skłonny porzucić nadzieję, że kiedykolwiek tam powróci, poświęcając się, by uchronić go dla dobra innych . Nie ma tam ‚rzucania wszystkiego’, ani nawet ucieczki. Strażnicy – są dzicy, odłączeni i samotni, ale nie z powodu buntu – wędrują, ponieważ jest to nałożony na nich obowiązek. Jeśli poszukuje się bohatera dla osób, które wszystko olewają, należy go szukać gdzie indziej – znowu, to po prostu nie jest tego rodzaju książka.
Kolejnym punktem jest naleganie hipisa na to, aby ‚robić swoje’. Każdy hipis postrzega siebie jako artystę i nalega na przyznanie mu boskiego prawa do oryginalności. Prawdziwa oryginalność jest cenną rzeczą, bez niej nie ma życia – ale kiedy jest ubrana w sentencję: „Robienie, co się chce powinno być jedynym prawem”, prowadzi do zamętu. (Jak powiedział Rabelais, tak bardzo niezrozumiany człowiek: „Rób, co chcesz i kochaj Boga”). Nie sądzę, aby w książce było wiele o „robieniu swojego”, a jeszcze mniej o „róbta, co chceta”. Większość bohaterów robiła rzeczy, których nie chcieli robić, ze względu na wyższe dobro – nawet elfowie byli skłonni działać przeciwko własnym korzyściom, aby wszystko, co dobre, nie zginęło. Wiele postaci miało oczywiście odległe i nieodgadnione zainteresowania, takie jak Tom Bombadil i Fangorn, ale nie stawiali ich na pierwszym miejscu. Tylko Gollum, Saruman i Sauron to zrobili. Ci, jak widzimy, próbują podążać za „róbta, co chceta” i doświadczają katastrofy. Jeśli chodzi o kult artystycznej twórczości – elfowie oczywiście żyli w atmosferze poezji i muzyki, ale taki był klimat ich życia, a nie cel – nie porzucili swoich prawdziwych wartości, by „robić swoje”. Krasnoludy były prawdziwymi artystami i (jak widzimy w Hobbicie) bynajmniej nie byli wolni od egoizmu i chciwości artysty i miłośnika piękna; ale nie mam odczucia, że ich twórczość była motywowana jakimkolwiek pragnieniem oryginalności. Myślę, że jako dobrzy rzemieślnicy byliby bardziej zainteresowani zrobieniem czegoś dobrego, niż robieniem swojego. Wydaje się, że zarówno oni, jak i elfowie byli artystami dość tradycyjnymi, a nawet nieco konserwatywnymi. Bez wątpienia ich sztuka się rozwinęła, ale nie odczuwaliby wielkiej sympatii dla szalonych poszukiwań nowości i wyrażania siebie.
Zatem – to nie jest książka psychodeliczna; to nie jest książka o seksie; nie zachęca do ‚olewania’ ani do ‚robienia swojego’. Dlaczego nasz skrajny hipis miałby sobie nią zawracać głowę? To jest moralna, etyczna książka, pełna staroświeckich cnót i etycznych kości pod jej strukturą, które są całkowicie przeciwne wszystkiemu, w co wierzy Hippis. Ale jak powiedziałam na początku, nie każdy dziki i wolny młody, współczesny, człowiek taki jest. Istnieją różne rodzaje i stopnie. A jeśli są tacy, których dziwactwa są wyrazem ich pragnienia świata bardziej przypominającego Śródziemie, to wszystko wyjdzie na dobre – o ile Śródziemie jest jasno postrzegane jako rozsądne tło, od którego zaczynają się najdziksze przygody, gdzie miłość i przyjaźń są czyste i bezkompromisowe, i gdzie „służba jest doskonałą wolnością” – w takim razie ich stopy są na „Drodze, która wiedzie w przód i w przód”. I być może zaprowadzi ich „Tam i z powrotem”, do pokoju panującego w Shire.
Nie jest już tajemnicą, że polskie okładki Hobbita (1960) oraz Powrotu Króla (1963) nie przypadły Tolkienowi do gustu. W książce Scull i Hammonda pt. The J.R.R. Tolkien’s Companion and Guide na stronie 419 (t. II) znajdziemy dość niepochlebne opinie o pracy naszych grafików. Okładkę Młodożeńca do Hobbita Tolkien określił jako „mordorską”, a o okładce Powrotu Króla napisał, że jest of a Mordor hideousness, czyli ‚mordorsko ohydna’. Informacje te pochodzą z niepublikowanych listów z 16 grudnia 1956, 23 listopada 1960 i 1 listopada 1963 – korespondencja ta pochodzi z archiwum Wydawnictwa George Allen & Unwin (obecnie w Wydawnictwie HarperCollins). Na szczęście profesor Mroczkowski wyjaśnił Tolkienowi, że choć okładki są może nienajszczęśliwsze, kryją one bardzo dobry przekład.
To nie koniec niespodzianek w tegoroczny Dzień Czytania Tolkiena (Tolkien Reading Day)!
Społeczność „Jak będzie w Śródziemiu bez Morgotha – sekcja twórczości J.R.R. Tolkiena” ze skromnym udziałem Elendilionu stworzyła niezwykły audiobook z całą treścią ważnego utworu J. R. R. Tolkiena pt. Athrabeth Finrod ah Andreth (tłum. R. Derdziński). Tekst oczywiście pochodzi z naszego Niezapominki – znajdziecie go tutaj.
Zakończył się nasz konkurs z okazji tegorocznego Dnia Czytania Tolkiena pod hasłem „Nadzieja i Odwaga”!
To był bardzo trudny wybór. Jury do końca nie było zgodne. Ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia. Żałujemy, że nie możemy wysłać nagród wszystkim Szanownym Uczestnikom #KonkursElendilionu
Mamy nadzieję, że nagrodą pocieszenia dla wszystkich, którzy przysłali prace będą dwie rzeczy: (1) umieszczenie wszystkich prac w specjalnym numerze „Simbelmynë” oraz (2) obietnica kolejnego konkursu w kwietniu.
Oto zwycięzcy:
I miejsce – ANNA SKUBLICKA
II miejsce – KATARZYNA PAPLIŃSKA
III miejsce – MAREK DĄBROWSKI
Gratulujemy! Dziękujemy za prace wszystkich!
Wszystkie prace znajdziecie w tym specjalnym numerze naszego „magazynu ilustrowanego”: