Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

Na początku był teatr… – historia adaptacji tolkienowskich

Tekst powstał na podstawie hasła Adaptations w książce „The J.R.R. Tolkien Companion and Guide”, t. 2,  Ch. Scull i W. G. Hammonda

Gdy mówi się o adaptacjach książek Tolkiena, najczęściej ma się na myśli trylogię filmową Petera Jacksona albo powstającą w wielkich bólach adaptację Hobbita. Ewentualnie pamięta się o musicalu The Lord of the Rings, który wystawiany był kilka lat temu na deskach londyńskiego teatru Royal. My chcemy opowiedzieć o próbach adaptacyjnych, które rozpoczęły się już w latach 50., w czasie, gdy właśnie ukazał się w Anglii i USA książkowy Władca Pierścieni.

hobbitJuż w roku 1953, w czasie premier książkowego Władcy Pierścieni (książka ukazała się w latach 1954-55), pojawia się zainteresowanie adaptacją dramatyczną twórczości Tolkiena. Wtedy właśnie L. M. D. Patrick zwraca się z prośbą o zezwolenie na przygotowanie sztuki teatralnej na podstawie Hobbita. Nauczycielka (?) chce ją wystawić w Szkole Świętej Małgorzaty w Edynburgu. Tolkien i wydawca, George Allen & Unwin, tym razem godzą się na adaptację na pewnych limitowanych warunkach, ale gdy w roku 1959 inny reżyser proponuje inną adaptację Hobbita, Tolkien sprzeciwia się. Po przeczytaniu scenariusza oburza się, że z fabuły zrobiono bajeczkę „w stylu Disneya”, bardzo dowolnie traktując oryginał (informacja z listu Tolkiena do wydawcy z 30 kwietnia 1959; w archiwum wydawnictwa HarperCollins). W tamtych latach Hobbit doczekał się bardzo wielu szkolnych adaptacji – często z napisanymi specjalnie dla sztuki piosenkami. Tolkien z jednej strony wyrażał uprzedzenie do jakiejkolwiek formy „teatru dla dzieci”, ale z drugiej miał na uwadze czy sztuka ma wartość artystyczną czy nie. Zgadzał się, gdy sztuka miała mieć jedynie szkolnych odbiorców, a sprzeciwiał się projektom, które stałyby się bardziej publiczne. Nie wyrażał też zgody na publikację scenariuszy.

W roku 1967 Paul Drayton, późniejszy dyrektor muzyczny w New College School w Oksfordzie, oraz Humphrey Carpenter, wówczas oksfordzki student, później biograf Tolkiena, uzyskali zgodę na adaptację Hobbita dla odbiorcy w wieku 11-13 lat. W związku ze swoją sztuką opublikowali oni artykuł w periodyku Music Drama in Schools – nosił on tytuł „A Preparatory School Approach” (1971). Czytamy w nim jak Drayton tworzył piosenki i całą oprawę muzyczną sztuki, podczas gdy Carpenter zajął się scenariuszem, trzymając się dwóch zasad: należy zachować charakter i ducha książki oraz przetłumaczyć ten charakter i ducha na język teatralny. Zasadę pierwszą zrealizował w ten sposób, że użył jak najwięcej oryginalnych dialogów z książki Tolkiena, a gdy trzeba było dokonać w dialogach zmian, próbował trzymać się stylu Tolkiena przy pisaniu nowych fraz. Zasada druga została zrealizowana w ten sposób, że Carpenter dokonał pominięć tych fragmentów książki, które nie wydały mu się niezbędne dla fabuły. Zniknęły zatem trolle, wilki, orły oraz epizod z Beornem. Dla „ujednolicenia” postać Barda pojawia się wcześniej, zabicie Smoka umieszczone zostaje w centrum akcji, dodano też fragmenty, które nawiązywały do Władcy Pierścieni. Smok przeleciał nad głowami widowni dzięki iluzji świetlnej. Problemy, przed którymi stanął Carpenter, są wciąż aktualne. Przy filmowej adaptacji Petera Jacksona widzieliśmy, że problemem stało się przełożenie ducha książki na język filmu.

Tolkien był obecny na ostatnim przedstawieniu. Podobno uśmiechał się przez większość czasu. We wspomnieniu Carpentera rozśmieszył go szczególnie chłopiec, który grał statecznego starego kawalera, pana Bilba Bagginsa. Nie podobało się jednak Tolkienowi to, co stało się z fabułą pod koniec przedstawienia. Nie zaaprobował zmian, które wprowadził reżyser (wspomnienie z artykułu „… One Expected Him To Go on a Lot Longer: Humphrey Carpenter Remembers J.R.R. Tolkien” w Minas Tirith Evening Star 9, nr 2 ze stycznia 1980 r.).

Inne adaptacje teatralne Hobbita z tamtego czasu to między innymi sztuka Oxford University Experimental Theatre Club (adaptacja Grahama Devlina, muzyka Michaela Hintona – 1971), sztuka Pheonix Arts w Leicester (adaptacja Rony Robinsona i Grahama Watkinsa, muzyka Stephanie Nunn – 1984), przedstawienie Children’s Theatre Company z Minneapolis (adaptacja Thomasa W. Olsona, muzyka Alana Shortera – 1990).

Ciekawa jest sprawa publikacji scenariuszy sztuki Patrycji Gray (1968) i musicalu Allana Jay Friedmana, Davida Rogersa i Ruth Perry (1972) w wydawnictwie Dramatic Publishing Company w Chicago. Teksty te opatrzono adnotacją: „Autoryzowane przez Profesora J.R.R. Tolkiena”. Okazuje się, że Tolkien nie podchodził entuzjastycznie do tych projektów – po prostu w związku z chaosem prawnym dotyczącym praw autorskich Hobbita w USA wydawcy scenariusza i George Allen & Unwin doszli do pewnego kompromisu, co jednak nie chroniło wcale Tolkiena przed dalszymi  dowolnymi adaptacjami jego książek w Ameryce (wspomnijmy choćby kontrowersję wokół wydania Władcy przez Ace Books). Wiemy co najmniej tyle, że Tolkienowi nie podobała się wersja pani Gray i że poprzez wydawcę próbował wpłynąć na kształt jej sztuki. Profesor wymógł też, żeby adnotacja przy scenariuszu mówiła o „autoryzacji”, a nie o „aprobacie”.

Bardzo charakterystyczne dla tamtych adaptacji było zmienianie charakteru postaci tak, żeby w sztukach pojawiało się więcej ról kobiecych. A zatem Król Elfów stawał się Królową albo Bilbo zyskiwał siostrę, która pojawia się w ostatniej scenie. Czasem też scenarzysta decydował się na zmiany radykalne – wtedy Bilbo albo Thorin stawali się kobietami. W Hobbicie Marklanda Taylora (1992) w „wersji w małym składzie”, gdzie grało tylko sześciu aktorów, ale było aż dwadzieścia trzy role, krasnoludów ograniczono do jednego zaledwie – Thorina – a Bitwa Pięciu Armii jest jedynie wspomniana w komentarzu wygłoszonym do publiczności. Rob Inglis poszedł jeszcze dalej i stworzył Hobbita na jednego aktora (1987). Sztuka ta została nagrana z okazji 50. rocznicy wydania Hobbita. Powstały też co najmniej dwie adaptacje operowe (sic!).

Chyba najbardziej ekstremalną próbą adaptacji Hobbita był musical dla dzieci pt. Down in Middle Earth Freda Blutha (Kalifornia, wiosna 1969 – symptomatyczne miejsce i czas, prawda?). Opisywano tę produkcję jako „zabawną alegorię”, w której Bilbo podejmuje psychologiczną wędrówkę w poszukiwaniu ukradzionego pierścienia, której towarzyszą „hipisowskie” rozmowy, aluzje do seksualności i psychodeliczne oświetlenie (relacja w „Report from the West: Exploitation of The Hobbit” w: Orkrist, 1969-70. str. 15).

Hobbit miał również adaptacje radiowe. W roku 1961 pojawiły się w radiu BBC dwie wersje dla programu Children’s Hour i dla departamentu szkolnego BBC – programu Adventures in English. W roku 1968 nadano słuchowisko Michaela Kilgariffa z muzyką Davida Caina – ta adaptacja pojawiła się też po raz pierwszy w sprzedaży na kasetach w roku 1988. Inne nagrania zapisane na taśmie dźwiękowej to na przykład słuchowisko Maryleybone Players z 1975 (The Drama Project) czy wersja Boba Lewisa (1979). Wersja Hobbita pióra Briana Sibleya, którą czytał Michael Hordern została nadana przez radio BBC w roku 1981. Skrócone wersje Hobbita stworzone przez Nicol Williamson i Martina Shawa zostały nagrane w celach komercyjnych w latach 1974 i 1993.

Ciekawa jest historia adaptacji Władcy Pierścieni. Książkę tę zaadoptowano dla potrzeb radia już w latach 1955-56 – dokonał tego III program BBC tuż po wydaniu Powrotu Króla. Producentem był Terence Tiller. Dnia 25 stycznia 1955 r. poprosił on J.R.R. Tolkiena o pomoc w adaptacji Drużyny Pierścienia. Obiecał też Tolkienowi, że wyśle mu pierwsze próbki scenariusza. Tolkien odpowiedział już 26 stycznia:

Mam nadzieję, że nie uzna Pan tego za wyraz jakiegoś chłodu czy nadmiernej wstrzemięźliwości, gdy zapytam czy mógłby Pan (oczywiście bez nadmiernego trudu) przedstawić mi ogólny pomysł na to, co nazywa Pan „adaptacją” – chciałbym to wiedzieć zanim wydam swoją ostateczną aprobatę. Na przykład: czy ma Pan zamiar użyć fragmentów i ustępów z oryginału jako części narracyjnych, które łączą poszczególne części fabularyzowane? Proponowany czas to cztery i pół godziny (czyli 45 minut na odcinek). Sama drukowana książka, bez wstępu, obejmuje około 390 stron gęstego druku (…). [list w archiwach BBC]

Tolkien podchodził do sprawy bardzo ostrożnie. Tiller obiecał, że zachowa jak najwięcej dialogów z książki Tolkiena. Narrator miałby czytać tekst, który połączy fragmenty dramatyzowane. W związku z ograniczeniami czasowymi Tiller musiałby usunąć wiele wierszy i piosenek – tu miał najwięcej obaw o akceptację Tolkiena. Profesor w końcu zgodził się na adaptację, ale tylko dlatego, że wydawca przekazał mu, że radiowe słuchowisko zwiększy sprzedaż książek. Bardzo ciekawa jest korespondencja Tolkiena i Tillera dotycząca stylizacji poszczególnych postaci, ich akcentu, wymowy. Pod koniec września 1955 r. Tiller w końcu wysłał Tolkienowi scenariusz sześciu części słuchowiska. Było w nim mnóstwo skrótów i uproszczeń. Tolkien nie był zadowolony, ale słuchowisko zostało ostatecznie nadane w BBC. I spotkało się z umiarkowanym przyjęciem przez krytyków oraz z entuzjastycznym przyjęciem przez słuchaczy. J.R.R. Tolkien zniechęcił się chyba do takich projektów. W liście z 8 grudnia 1955 r. pisał do Naomi Mitchison, że idea audycji radiowych średnio mu się podoba. Poza lepszymi kawałkami całość adaptacji Tillera uznana została przez Tolkiena za nienajlepszą. Drażniła go też wymowa nazw i imion oraz stylizacja wypowiedzi aktorów. Zgadzał się z krytykami audycji, ubolewał na wzrost ilości korespondencji, w której musiał tłumaczyć swoją opinię o słuchowisku, ale cieszył się ze wzrostu sprzedaży książek (list nr 176 w zbiorze J.R.R. Tolkien. Listy, tłum. Agnieszka Sylwanowicz).

Ten ostatni argument przeważył, gdy Tolkien zachęcał Tillera do nagrania również Dwóch Wież i Powrotu Króla. Ale pracownicy III programu BBC niewiele mieli entuzjazmu dla tego projektu. Jedynie Tiller chciał kontynuacji na podobnych zasadach jak część I. Powiedziano „Tak”, ale bardzo ograniczono czas dostępny w radiu. Dwie pozostałe części miały się zmieścić  w trzech audycjach o zsumowanym czasie trzech godzin nadawania. Tolkien był bardzo krytyczny. Jego zdanie znajdziemy w listach nr 193 i 194. Ważne jest tu zdanie:

Jest to książka zupełnie nie nadająca się na materiał dramatyczny lub pół-dramatyczny. Przy próbie przedstawienia jej w ten sposób potrzeba więcej przestrzeni, dużo przestrzeni (…).

Audycja jednak powstała. Nadawano ją od 19 listopada do 23 grudnia 1956 r. W tym czasie nadawano też Władcę Pierścieni w formie czytanej lektury od stycznia do marca 1956 r. w serialu BBC School Broadcast pt. Adventures in English.

W roku 1981 pojawiła się kolejna dramatyczna adaptacja radiowa – tym razem było to słynne słuchowisko Briana Sibleya i Michaela Bakewella z muzyką Stephena Olivera. Zrealizowano ją w Radio 4 BBC. W sprzedaży na kasetach pojawiła się ona w roku 1987. Sibley i Bakewell potraktowali książkę z wielkim szacunkiem, używając jak najwięcej oryginalnych tekstów Tolkiena w dialogach i narracji. I choć potrzeba było usunąć niektóre epizody (np. ten ze Starego Lasu), pewne treści przemieścić i wymyślić dodatkowe dialogi, audycja ta cieszy się do dziś wielką atencją wśród miłośników Tolkiena. Krytyka (np. Humphreya Carpentera) dotyczyła tego, że z Władcy stworzono dzieło oparte na samych dialogach, gdy tymczasem książka posiada piękne opisy przyrody, obyczajów itd. Ciekawą odpowiedź na takie zarzuty znajdziemy na stronie Briana Sibleya (tutaj).

Brak Toma Bombadila był na tyle dotkliwy dla miłośników Tolkiena, że w roku 1992 Sibley zrealizował kolejny projekt radiowy. Powstała seria słuchowisk BBC pt. Tales from the Perilous Realm, na którą składało się nagranie epizodu ze Starego Lasu (z Tomem Bombadilem), a także dramatyzacje innych opowieści Tolkiena: Rudego Dżila i jego psa, Liścia, dzieła Niggle’a oraz Kowala z Podlesia Większego. Słuchowiska te znalazły się w sprzedaży na taśmach dźwiękowych w roku 1993.

W Stanach Zjednoczonych adaptację radiową Władcy Pierścieni nagrał Bernard Mayes (1979). Także ona znalazła się w sprzedaży.

Czas przejść do sprawy adaptacji filmowych. Według biografa Tolkiena, Humphreya Carpentera, pierwsze oznaki zainteresowania świata filmowego dziełem Tolkiena pojawiły się już w roku 1957. Profesor Tolkien miał się wtedy spotkać z amerykańskimi biznesmenami, którzy pokazali pisarzowi projekty graficzne filmu animowanego na podstawie Władcy Pierścieni. Ci trzej dżentelmeni to Forrest J. Ackerman, Morton Grady Zimmerman i Al Brodax dostarczyli też Tolkienowi scenariusz lub plan proponowanego filmu. Według dokumentów, które znajdują się w archiwum University of Reading, Al Brodax złożył zapytanie o prawa do ekranizacji w maju lub czerwcu 1957, a Forrest J. Ackerman niezależnie kontaktował się z Tolkienem we wrześniu tamtego roku.

Z początku Tolkienowi taki pomysł się spodobał. Obawiał się wulgaryzacji swojego dzieła, ale miał nadzieję, że film będzie lepszą adaptacją niż znana mu realizacja radiowa. Ackerman przybywając do Tolkiena we wrześniu 1957 pokazał mu wizualizacje artystyczne, które wykonał Ron Cobb – Tolkien porównał artystę do Arthura Rackhama, ale zgłosił obiekcje dotyczące proponowanego scenariusza. W końcu zgłosił bardzo ciekawą dla badających charakter Tolkiena propozycję: Art or Cash – albo Tolkien otrzyma bardzo dobre warunki finansowe, albo złoży zasadnicze veto wobec wszelkich odstępstw od ducha książki. Do końca marca 1958 r. Tolkien wciąż nie wyrażał wyraźnego zainteresowania proponowaną fabułą filmu. Ponaglał go wydawca. Spodziewano się dużego zysku. Ale Tolkien zaczął protestować. Zapoznał się z propozycjami filmowców i zaczął zgłaszać coraz więcej obiekcji. W szkicu listu do Zimmermana (znajduje się on w zbiorach specjalnych Marquette University) odnosi się do tego, że widzi brak szacunku ze strony filmowców wobec książki. Upomina też Zimmermana za zbytni pośpiech w przygotowywaniu projektu filmu. W czerwcu 1958 r. Tolkien wyraźnie zniechęcony oddaje całą sprawę w ręce swojego wydawcy. Ackerman uznaje, że filmowcy odstąpią od projektu o ile do początku 1959 r. nie pojawią się jakieś obiecujące oznaki kompromisu.

Pojawiają się jednak nowe propozycje filmowe. Najbardziej obiecującą była ta z roku 1962. William L. Snyder z Rembrandt Films chce stworzyć fabularną adaptację Hobbita. Tolkien z Allen & Unwin dochodzą do porozumienia ze Snyderem w kwietniu 1962 r. Pojawiają się jednak komplikacje, bo okazuje się że prawa Tolkiena do amerykańskiej edycji Hobbita nie są do końca pewne. Snyder otrzymuje ograniczenie czasowe, ale podejmuje prace i powstaje coś na początek. Jest to 12-minutowy filmik, składający się z trójwymiarowych konstrukcji i ujęć rysunkowych, w których jedynym ruchem jest ruch kamery. Scenariusz filmu drastycznie odbiega od fabuły książki. Nie ma tam ani krasnoludów – zamiast tego Bilbowi towarzyszą: Gandalf, strażnik, żołnierz oraz księżniczka. Wyruszają oni na wyprawę, której celem jest odebranie skarbów, które Smok odebrał mieszkańcom Dali. Bilbo spotyka Golluma, odnajduje magiczny pierścień i samodzielnie zabija Smoka. I tyle – na szczęście projekt upadł.

Pod koniec lat 60. za sfilmowanie Władcy Pierścieni chcą się zabrać Beatlesi (sic!). Golluma ma zagrać John Lennon, Froda  Paul McCartney, Gandalfa George Harrison, a Sama Ringo Starr. Muzykom nie udaje się jednak odkupić praw autorskich do realizacji tego ciekawego projektu. Już w połowie 1967 r. wydawnictwo Allen & Unwin podjęło negocjacje z United Artists, które chciało kupić prawa do Władcy Pierścieni oraz Hobbita (choć UA zainteresowane było przede wszystkim Władcą). Umowę podpisano w końcu w roku 1969. W tym czasie United Artists zapewniło sobie też prawa do Hobbita, które mogły jeszcze spoczywać po stronie Williama L. Snydera.

W 1970 r. United Artists poprosiło reżysera Johna Boormana o zrealizowanie filmowego Władcy Pierścieni. Boorman z Rospo Pallenbergiem stworzył scenariusz filmu fabularnego, który miał trwać dwie i pół godziny. Tymczasem nowy zarząd United Artists zdecydował, że nie kupi tego scenariusza i cały projekt upadł. Wiemy o wielu odstępstwach od oryginału, jakie zamierzyli Boorman i Pallenberg – dotyczyło to postaci, zdarzeń, miejsc, tematów. Do tego miało dojść do większej seksualizacji bohaterów – np. Galadriela miała uwodzić Froda, a Aragorn miał pojąć za żonę Éowynę. Fajkowe ziele miało być odpowiednikiem marihuany, a tak lubiane przez hobbitów grzyby miały być grzybami halucynogennymi. Całe szczęście, że taki film nie powstał. Duch epoki hipisów nie jest duchem dzieła Tolkiena.

W roku 1976 prawa do ekranizacji Hobbita i Władcy Pierścieni zakupiło Saul Zaentz Company. Umowa była dość skomplikowanym aktem prawnym. Włączała w projekt również wytwórnię filmową Metro Goldwyn-Mayer. Zaentz zatrudnił kontrowersyjnego twórcę filmów animowanych, Ralpha Bakshiego, aby zajął się ekranizacją Władcy. Twórca działał według scenariusza napisanego przez Chrisa Conklinga i Petera S. Beagle’a, ale stworzył tylko Drużynę Pierścienia i część Dwóch Wież (premiera w USA – 1978, premiera w Wielkiej Brytanii – 1979). Zawarł je w jednym filmie. Planował kontynuację oraz ekranizację Hobbita, ale spotkał się z wielką krytyką tak środowisk filmowych (za mieszanie stylów, brak humoru itd.) jak i fanów Tolkiena (za odstępstwa od oryginału), że projekt przerwano. Okazuje się jednak, że po premierach filmowych adaptacji Petera Jacksona znaleźli się tacy miłośnicy Tolkiena, którzy uznali dzieło Bakshiego za lepiej oddające ducha książki niż nowsza ekranizacja! Film Bakshiego został wydany na kasetach VHS i na płytach DVD.

Gdy powstawał Władca Pierścieni Bakshiego, Saul Zaentz Company stworzyła ciało pomocnicze – Tolkien Enterprises. Jego celem było zarządzanie zyskami z różnych zabawek, gadżetów i publikacji, które związane były z filmem. Tolkien Enterprises (od 2010 r. Middle-earth Enterprises) zgłasza wyłączne prawa do pewnych licencji związanych z Hobbitem i Władcą Pierścieni – są one wyliczone na tej stronie.

W roku 1977 powstał film rysunkowy Hobbit – jego autorami byli Arthur Rankin, Jr. oraz Jules Bass. Autorem adaptacji był Romeo Muller – film powstał dla jednego z amerykańskich kanałów telewizyjnych. Grafiki z tego filmu wykorzystano do zilustrowania książkowego Hobbita wydawnictwa Harry’ego N. Abramsa z Nowego Jorku. Książka również ukazała się w 1977 r. Animowana wersja Powrotu Króla, stworzona przez tych samych producentów, została pokazana w amerykańskiej telewizji w roku 1980. Rankin-Bass utrzymywali, że trzecia część Władcy Pierścieni stała się w Ameryce dobrem publicznym, a zatem twórcy nie kupili licencji od Saul Zaentz Company albo Tolkien Estate. Ostatecznie doszło jednak do ugody. Filmy duetu Rankin-Bass są krytykowane za sposób przedstawienia postaci, dialogi i muzykę. Mają też jednak wielu zwolenników. Ukazały się w USA na kasetach VHS i na DVD.

Ostatnia oficjalna adaptacja Władcy Pierścieni to znane dzieło Petera Jacksona. Wszyscy świetnie go znamy, ale przypomnijmy dla porządku kilka faktów. Trzy części filmowej adaptacji miały swoje premiery w latach 2001-2003. Scenariusz był dziełem Petera Jacksona, Fran Walsh i Philippy Boyens. Reżyserem był Peter Jackson. Adaptacja powstała jako film fabularny z wykorzystaniem bardzo wielu efektów specjalnych. Film zyskał pozytywne opinie widzów i krytyków. Zdobył też wiele prestiżowych nagród. Opinia miłośników Tolkiena jest bardzo zróżnicowana – od entuzjastycznego przyjęcia po ortodoksyjną krytykę. Krytyka narastała wraz z kolejnymi częściami filmowej trylogii. Powrót Króla jest filmem z bardzo wieloma odstępstwami od książkowego oryginału. Opisem tego zjawiska zajęli się liczni autorzy. Najlepsze pozycje na ten temat to Tolkien on Film: Essays on Peter Jackson’s The Lord of the Rings, pod redakcją Janet Brennan Croft (2004) oraz Translating Tolkien: Text and Film pod redakcją Thomasa Honeggera (2004).

Na pewno popularność filmów wpłynęła też na popularność książek Tolkiena. Początek XXI w. to czas, w którym ukazała się niezwykła ilość książek Tolkiena i o Tolkienie. Był to bardzo dobry czas dla każdej inicjatywy tolkienowskiej. Również w Polsce. Trzeba też pamiętać o wpływie obrazu filmowego na wyobraźnię miłośników literackiego dorobku J.R.R. Tolkiena.

Zapraszamy naszych Czytelników do lektury najlepszych artykułów na temat zapowiadanej ekranizacji Hobbita, która przekładana jest w nieznaną przyszłość. Może fala entuzjazmu dla takiego filmu już minęła? Przeczytajcie zwłaszcza: „Powtórka z rozrywki? Kilka słów o Hobbicie K. Wróblewskiego (Wroobla) i nasze wiadomości serwisowe: „Nowości na temat filmu Hobbit”, „Filmowy Hobbit: opóźnienia, rezygnacja reżysera!”.

Trzeba jeszcze kilka słów poświęcić teatralnym adaptacjom Władcy Pierścieni. Próby przeniesienia tak obszernej powieści na deski teatru podejmowane były co najmniej od 1960 r. W hrabstwie Kent w Anglii, w mieście Maidstone podjął się takiego zadania Joyce Biddell.

Władcę Pierścieni w formie musicalu mieliśmy okazję oglądać w Londynie w Theatre Royal (o musicalu tym pisaliśmy obszernie w naszym serwisie –  np. tutaj). Adaptacja ta miała dwie wersje – dłuższą, graną w Toronto i krótszą, graną w Londynie. Powstała ona na bazie licencji Saula Zaentza. Produkcję tę zakończono w czerwcu 2008 r., ale chodzą słuchy, że nastąpi europejska reaktywacja, więc będzie być może jeszcze jedna szansa, żeby zobaczyć ten znakomity musical.

Rob Inglis, twórca Hobbita na jednego aktora, dokonał też podobnej adaptacji Władcy Pierścieni. Jest to bardzo okrojona wersja opowieści.

Poza światem anglosaskim powstawały również ciekawe adaptacje. Na przykład w Finlandii powstała teatralna adaptacja tak Hobbita, jak i Władcy Pierścieni. W Niemczech powstało słuchowisko radiowe Władca Pierścieni z dużą ilością aktorów dających swoje głosy. Włosi stworzyli balet na podstawie Silmarillionu, a teatralne wersje Liścia, dzieła Niggle’a oraz Rudego Dżila powstały w Holandii oraz Szwecji. Jeżeli nas pamięć nie myli, telewizyjną adaptację Rudego Dżila stworzyła też przed laty Telewizja Polska. Może ktoś z Was ma informacje na ten temat?

Odrębną sprawą są wszelkie fanowskie adaptacje nieoficjalne. Z nich najsłynniejszymi były ostatnio takie filmy jak The Hunt for Gollum albo Born of Hope.

Zapraszamy Was do dzielenia się swoją wiedzą na temat ciekawych adaptacji tolkienowskich w komentarzach do tego artykułu. Przepraszamy też za wszelkie błędy. Z Waszą pomocą chętnie je poprawimy.

Kategorie wpisu: Adaptacje tolkienowskie, Listy Tolkiena

6 Komentarzy do wpisu "Na początku był teatr… – historia adaptacji tolkienowskich"

Dziki, dnia 12.08.2010 o godzinie 18:29

Cóż… wersję Bakshiego wydano na DVD, nie dlatego, że część fanów była oburzona w 2001 roku na ekranizację Petera, a wręcz przeciwnie! Dzięki szumowi wokół nowej wersji „Władcy Pierścieni” został wydany ( many, many! ) film Ralpha, wraz z ścieżką filmową na CD z tegoż filmu!
Dla mnie – wyrażam swoją opinie nie po raz pierwszy !- Gdyby nie pan Peter J. na którego wielu rzekomych, niedzielnych fanów oburza się, to zobaczylibyście ekranizację w stylu wcześniejszych, o których pisał Gal! Przekłamaną, pokręconą na styl Hollywoodzki, czyli „Władca…coś tam” trwający maksymalnie 2,5- 3 godzinki!
Pozostawiam bez komentarza!
Jedyną alternatywą, był musical opisywany przez wytrawnych wędrowców z Elendili i tu można by polemizować nad wartościami! Reszta pomysłów, to niestety pierdy, momentami wręcz do potęgi!
Dlatego obawiam się o obecne rozgrywki przy ekranizacji „Hobbita”! Z jednej strony marzy mi się profesjonalnie zrealizowana ekranizacja, która mogłaby być czymś alternatywnym do wersji Jacksona, z drugiej… Zamiast eksperymentów i pierdół stworzonych na potrzebę publiczki wolę stary, sprawdzony Hobbiton z „Drużyny Pierścienia”, który z całej trylogii uwielbiam najbardziej! Czyli… Peter z ekipą wytrwaj i zrealizuj przysłowiową kropeczkę nad „W- jak Władca Pierścieni”! Może kiedyś, za ileś lat, ktoś ukaże nam Śródziemie bardziej doskonałe, czyli ściśle wg wskazówek samego autora pana Tolkiena! Lecz, czy i tak nie znajdą się nowi post malkontenci?
http://www.youtube.com/watch?v=LtKuUPK2BfQ

Spójrzcie na ekranizację „Dune”! 1972 rok i próba sfilmowania przez entuzjastę owego dzieła pana Jordanowskiego! I co? Panu się zmarło, a w międzyczasie iluś kolesi próbowało swoich sił i wyszło w 1984 jakieś pokraczno- pozrywane dzieło ( mh ..dla mnie na swój sposób kultowe! :) ) i dopiero serial z 2000 roku w pełni oddał to co w powieści było zawarte – i co trwało ok. 2.5 godzinki, w serialu trwa ok. 6!

„Historia ekranizacji Diuny rozpoczyna się w 1972 roku, gdy Arthur P. Jacobs (producent serialu Planeta Małp) zakupuje prawa autorskie do ekranizacji powieści. Jednak nagła śmierć Jacobsa i to jeszcze przed wyborem reżysera, uniemożliwiła jakiekolwiek plany adaptacji. Prawa autorskie odkupił Francuz, Michael Seydoux. Powierzył realizację słynnemu awangardowemu reżyserowi z Chile, Alejandro Jodorowsky’emu i wyznaczył datę rozpoczęcia zdjęć na wrzesień 1975 roku. W jego zamysle, miał to być film z rozmachem, jakiego nie widział jeszcze świat. W obsadzie znaleźć się mieli Orson Welles, Charlotte Rampling, a nawet (w roli Cesarza Szaddama IV) słynny malarz surrealistyczny Salvadore Dali. Muzykę miała skomponować i wykonać legendarna już grupa Pink Floyd, natomiast projekty plastyczne przygotowali: Hans Ruedi Giger i Jean „Moebius” Girard. Moebius przygotował także rysunkowy scenariusz (tzw. storyboard). Niestety, ponieważ prace przygotowawcze trwały zbyt długo i pochłonęły ponad dwa miliony dolarów, Seydoux nie potrafił znaleźć finansistów gotowych wydać pieniądze na film i w lipcu 1974 roku odstąpił od ekranizacji. Jak się potem wypowiadał w wywiadach autor powieści Frank Herbert – „Film Jodorowsky’ego musiałby trwać dwadzieścia godzin…”.
Wikipedia.

Telperion, dnia 13.08.2010 o godzinie 1:00

Kawał dobrego newsa, służą panu wakacje panie redaktorze, sporo ciekawostek i z przyjemnością przeczytałem tekst.
Zastanawia mnie czy współczesna animacja mogłaby być odpowiedzią na problemy z zachowaniem charakteru i ducha książki o którym piszesz. Np Historia Polski Tomasza Baginskiego, w sensie charakteru animacji – jest może przyszłością dla tak skomplikowanego w budowie Silmarillionu czy Dzieci Hurina… Jedynym ograniczeniem w tego rodzaju adaptacjach byłaby chyba tylko nasza własna wyobraźnia… Kto wie, myślę że efekt mógłby być ciekawy…
Pozdrawiam obiecuje pisać więcej od sierpnia… Dzięki za trud włożony w tłumaczenie.
Telperion

Galadhorn, dnia 13.08.2010 o godzinie 15:48

Dzięki za komentarze, Dziki i Telperionie. Szkoda, że Was nie będzie na Triconie w Cieszynie (a może Dzikus dojedzie?). Będziemy tam rozmawiać z publicznością o adaptacjach tolkienowskich.

Dziki, dnia 13.08.2010 o godzinie 21:25

Do Cieszyna niestety nie jestem w stanie przybyć! Ale… może w końcu Ty dotrzesz do Lothlórien?
A „Na początku był teatr…” … dawno nie czytałem takiego super wypasionego newsa! 😉

Galadhorn, dnia 13.08.2010 o godzinie 22:38

A ja dawno nie czytałem takiego super wypasionego komentarza jak Twój pierwszy.

Mój tekst to głównie tłumaczenie informacji z książki Scull i Hammonda. Zaznaczyłem to na początku.

Elendilion – Tolkienowski Serwis Informacyjny » Blog Archive » Hobbit z 1966! Film odnaleziony po latach!, dnia 09.01.2012 o godzinie 18:36

[…] pisaliśmy już kiedyś o tej adaptacji, opisując dzieje tolkienowskiej kinematografii (“Na początku był teatr… – historia adaptacji tolkienowskich”). I jak Wam się podoba film? (bo Tolkienowi się nie […]

Zostaw komentarz