Wit Szostak czyli Porto Underhill – wywiad ze znanym pisarzem
Źródło: Popmoderna; ilustracja Macieja Sieńczyka
Wit Szostak (pseudonim, ur. 1976) to polski pisarz fantasy i realizmu magicznego. Z wykształcenia Wit jest doktorem filozofii, absolwentem Papieskiej Akademii Teologicznej. Mieszka w Krakowie. Szostak to członek Towarzystwa Tischnerowskiego i miłośnik twórczości Tolkiena (znany jako Porto Underhill). Jest znawcą muzyki ludowej, od kilku lat zapisuje nuty ostatnich skrzypków ludowych, gra na skrzypcach, gęślach i dudach. Jego twórczość zestawia się z Jackiem Dukajem, Szczepanem Twardochem i Łukaszem Orbitowskim (źródło: Wikipedia).
Zachęcamy Was do lektury niezwykłego wywiadu z Witem, który ukazał się w dzisiejszej internetowej Popmodernie. Rozmowę przeprowadziła Olga Szmidt. Wywiad nosi tytuł „Jestem ostatnim królem Polski” (czytaj tutaj). Oto fragment wywiadu, który dotyczy działalności Wita Szostaka w krakowskim Bractwie Uczonych Królewskiego Miasta Annúminas (wydawcy pisma Vingilótë w latach 90. – w czasach Gwaihirzęcia, Galathilionu, Nyellinkë Eldarin oraz początków Simbelmynë):
Olga Szmidt: Z jednej strony funkcjonujecie już chyba jako „grupa pisarzy”, jeśli tak to można nazwać, ale z drugiej strony jest też środowisko fantastyczne.
Wit Szostak: Coraz mniejsze. Kiedy ja się pojawiłem w tym środowisku fantastycznym, jeździłem na spotkania z ludźmi, którzy się interesują literaturą. Nagle sobie uświadomiłem, że reprezentacja literatury to jest jakiś niewielki procent. Głównie to są korytarze ludzi poprzebieranych za szturmowców z Gwiezdnych Wojen i wampiry. Nagle poczułem, że to zupełnie obca mi rzecz. Ograniczam swoje uczestnictwo w konwentach. Bywa tak, że jak są konwenty w Krakowie, to na nich nie jestem, tylko sobie wcześniej ustalam jakieś spotkania z paroma osobami. Rozumiem ideę przebierania się, bo jak byłem w liceum, to się przebierałem za hobbita i świetnie się bawiłem. Robiłem to w pewnym zamkniętym gronie, bo przeszkadzałoby mi, że dookoła są ludzie ubrani inaczej. Nie ma sensu przebierać się za hobbita, kiedy się jedzie tramwajem. Jak mieliśmy z kolegami towarzystwo Tolkienowskie, to bojkotowaliśmy konwenty, bo działy się w szkołach i uznaliśmy, że nie będziemy jako hobbici jeździć do szkoły podstawowej. To zresztą też dotyczy twojego pierwszego pytania o tożsamości. Ja tam miałem własną tożsamość, życiorys hobbicki i tak dalej.
OSz: Byłeś własnym wariantem hobbita…?
WSz: Tak. Miałem swoje imię i nazwisko, byłem jakoś skoligacony z najważniejszymi rodami. Byłem uczonym. Mieliśmy swoje bractwo uczonych i byliśmy historykami, którzy opisują historię Śródziemia, ale z wnętrza, nie z zewnątrz. Dopełnialiśmy tego świata, ale nie jako ludzie, którzy wojują mieczem. I kiedy pojawił się literacki pseudonim, to nie było to dla mnie nowością, bo miałem przepracowaną ideę dwóch tożsamości. Funkcjonowałem równolegle jako licealista, a obok tego byłem hobbitem, który miał własne życie, drzewo genealogiczne bardziej mi znane, niż moje własne.
O fantastyce współczesnej i o filmie Hobbit:
OSz: A widzisz jakąś wyraźną zmianę, ewolucję fantastyki?
WSz: Jest tak, że jeżeli coś się w fantastyce sprawdzi, to ten nurt będzie już trwał. Pojawiają się nowe zjawiska, ale to nie znaczy, że wygasają stare. Klasyczna fantastyka Magii i miecza będzie może nie zawsze, ale… Trwała potrzeba neverlandu, w którym będziemy mieli taki świat heroiczny, bez żadnych nawiązań do współczesności. „Zanurzmy się. Wejdźmy w świat, gdzie będą ludzie z mieczami w zbrojach, będą czary i będzie tak fajnie jak w baśni, tylko bardziej rozbudowane”. Jest pisarz, który radykalnie zakwestionował paradygmat Tolkienowski. Powiedział: żadnych krasnoludów, elfów i tak dalej. To są zupełnie inne teksty, dość interesujące. W Polsce nie aż tak docenione jak na Wyspach, ale to dlatego, że to jest bardzo silnie osadzone w tradycji anglosaskiej literatury, która nam nie jest aż tak dobrze przyswojona.
OSz: A byłeś na Hobbicie?
WSz: Byłem.
OSz: I jak?
WSz: Podobał mi się. Nie było to wielkie dzieło filmowe. Władcy Pierścieni można było zarzucić, że został filmowo spłycony. Rzeczywiście Tolkien to jest bardzo głęboki myśliciel i wielu tych rzeczy zabrakło w ekranizacji. Hobbit jest powieścią w gruncie rzeczy dla dzieci no i nie da się go za bardzo spłycić [śmiech]. Wręcz przeciwnie, pewne wątki zostają pogłębione. Miło się spędziło czas patrząc na Bilbo i krasnoludów (…)
Patrz też blog Kwiatkowie.
Kategorie wpisu: Fandom tolkienowski, Wywiady
Brak komentarzy do wpisu "Wit Szostak czyli Porto Underhill – wywiad ze znanym pisarzem"
Zostaw komentarz