Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

„He was gay and amusing” – Tolkien o Williamsie

Marzy ci się tolkienowska inwestycja? Masz około 9 tys. dolarów do wydania na kolejne tolkienalium? Na Tolkien Library pojawiła się właśnie szansa ciekawego zakupu. Możesz stać się właścicielem kawałka ciekawej historii dotyczącej J.R.R. Tolkiena! A my w ramach dopisywania apendyksu do oficjalnego zbioru korespondencji Tolkiena chcemy przedstawić kolejne polskie tłumaczenie ciekawych listów Profesora!

Lektura uzupełniająca:
Katolicyzm Tolkiena we wspomnieniach prof. Kilby’ego

Tolkien o Charlesie Williamsie i innych sprawach

list1Chodzi o ciekawy zbiór korespondencji między J.R.R. Tolkienem i Rogerem Verhulstem. Kolekcja obejmuje między innymi cztery listy Profesora, napisane w latach 1966 i 1967. W listach tych omawia się sprawę serii książek o pisarzach chrześcijańskich, którą zaczęto wydawać w końcu lat 60. Jednym z opisywanych w tej serii pisarzy był mało w Polsce znany Inkling, Charles Williams. Fragment jednego z listów znajdziemy w pracy Clyde’a S. Kilby’ego pt. Tolkien and the Silmarillion (wspomnienie C. S. Kilby’ego dotyczące katolicyzmu Tolkiena omawialiśmy już tutaj). To ważny list, bo daje nam ciekawe spojrzenie na grupę Inklingów i na jej członka, Charlesa Williamsa (o którym pisaliśmy już tutaj). Listy te wzmiankował też Rod Jellem w książce W.H. Auden: A Legacy (2002), w artykule omawiającym próbę napisania książki o Tolkienie w ramach serii Eerdmansa. Artykuł ten nosi tytuł „Auden on Tolkien: The Book that Isn’t, and the House that Brought it Down.”

Kolekcja listów obejmuje cztery listy Tolkiena i dwie koperty; egzemplarz książki, która cytuje fragmenty tych listów; dwa rękopiśmienne listy żony Charlesa Williamsa; fotokopię listu Clyde’a Kilby’ego, który omawia listy Tolkiena; egzemplarz książki Letters: J.R.R. Tolkien.


List 1:
Maszynopis z odręcznymi notatkami, trzy strony, zachowana oryginalna koperta.

Do Rogera Verhulsta

Sandfield Road nr 67,
Headington,
Oksford

9 marca, 1966

Szanowny Panie Verhulst

Do mojego powrotu do domu w dniu wczorajszym nic nie wiedziałem o Pańskich projektach dotycząch Charlesa Williamsa. Spieszę z zapytaniem od kogo i po co uzyskał Pan „prawa” do wydania reprintu pracy „Essays Presented to Charles Williams”? Własność tych esejów spoczywa w rękach ich autorów. Mój esej został poprawiony, reprintowany i wydany w Ameryce w zbiorze „Tree and Leaf”. Esej pana A. O. Barfielda został również – jak sądzę – reprintowany i wydrukowany w innym miejscu.

Pan Auden rzeczywiście poinformował mnie, że ma zamiar napisać dla Pańskiej serii książkę pt. „J.R.R. Tolkien in Christian Perspective”. Z różnych powodów nie odpisałem mu od razu; jednak choć wiem, że mój pogląd nie będzie Panu miły, i choć oczywiście jestem wdzięczny, że zwrócił Pan na mnie swoją uwagę, należy – jak myślę – zacytować tu, co napisałem do niego:

„Bardzo mi przykro, że podpisałeś umowę dotyczącą napisania o mnie książki. Sprawa ta musi się spotkać z moją stanowczą niezgodą. Traktuję takie sprawy jako impertynencję  wynikającą z niedojrzałości. I choćby inicjatywę tę powziął długoletni przyjaciel, choćby miała ona być związana z konsultacją prowadzoną z podmiotem (a na takową nie mam w chwili obecnej czasu), nie wierzę, że ktoś może mieć korzyść z usprawiedliwiania dla poczucia niesmaku i irytacji u niedoszłej ofiary. Moim życzeniem jest, żeby jakakolwiek książka została poczekała aż ukaże się „Silmarillion”. Jestem stale zajęty tym dziełem, jednak nic nie przeszkodzi w jego ukończeniu bardziej niż ta obecna sprawa na temat ‚mnie’ i mojej historii”.

Mam wobec pana Audena dług wdzięczności za jego hojność, której mi udzielił wspierając mnie i zachęcając od czasu pierwszego ukazania się „Władcy Pierścieni”. Jednocześnie muszę stwierdzić, że nie zna mnie on wcale*.

Zapewne niesprawiedliwie jest oceniać go na podstawie doniesień prasowych (zapewne zniekształconych), które mówiły o tym, jak na spotkaniu tzw. Tolkien Society opisywał on mnie i moje poglądy. W każdym razie, jak w nich przekazano, jawi się on jako osoba, która ma całkowicie mylne poglądy na temat moich opinii w przedstawionych przez niego sprawach.

Dziękuję za przesłanie mi niepoprawionej wersji broszury pani Mary McDermott Shideler. Dzieła Charlesa Williamsa ani mnie specjalnie nie odrzucały, ani nie interesowały. Był on przyjacielem C. S. Lewisa, ale ponieważ między zakończeniem wojny a swoją śmiercią spędził on mnóstwo swojego czasu w Oksfordzie, miałem okazję dość dobrze go poznać. Lubiłem jego towarzystwo. Był wesoły i zabawny. Nie rozmawialiśmy o swoich książkach. A jednak część jego prac poznałem czytane na głos, na różnych etapach powstawania, na przykład jego książkę pod tytułem „All Hallows Eve”, w dużym stopniu dotyczącą spraw arturiańskich oraz „The Figure of Beatrice”. Czytałem też kilka jego rzeczy napisanych przed naszym poznaniem się. A zatem nie jestem użytecznym krytykiem. Ale o ile moja opinia może mieć jakąś wartość, broszura, którą mi Pan przysłał wydaje się interesująca i dobrze napisana.

Nie ma to znaczenia dla samego Charlesa Williamsa, ponieważ był on niczym kometa z wielkiej dali, która przeleciała przez mały, „prowincjonalny” układ słoneczny Oksfordu i odleciała dalej w nieznane. Nie był on jednym z pierwotnych „Inklingów”, ale ponieważ Lewis był centrum tej grupy, a do tego przylgnął on z oddaniem do Williamsa, Williams w naturalny sposób, w czasie swojego pobytu w Oksfordzie, stał się jednym z członków grupy. Nieformalność tej grupy sprawia, że trudno określić czy jakaś osoba była czy nie była członkiem Inklingów. Różni ludzie przyciągnięci magnesem Lewisa składali nam okolicznościowe wizyty, a czasem nawet czytała nam swoje prace: E. R. Edison, na przykład, albo Roy Campbell. Nie oznaczało to jednak członkostwa. Nigdy nie spotkałem Dorothy L. Sayers i myślę, że nie powinno się jej zaliczać w poczet Inklingów, choć jej tekst (jako przyjaciółki Charlesa Williamsa) został zamieszczony we wzmiankowanym wyżej zbiorze „Esejów”. Kilku najbardziej stałych i najstarszych członków grupy nie zostało umieszczonych na liście na drugiej stronie broszury. To jednak nie ma znaczenia – jak sądzę – bo związki Charlesa Williamsa z Inklingami miały raczej cechy akcydentu astronomicznego, który nie miał znaczenia dla jego książek, tak jak jego książki nie wpłynęły na nikogo z Inklingów, z wyjątkiem może Lewisa. Na pewno nie miały wpływu na mnie. Mam nadzieję, że zrozumie Pan moje odczucia. Jest wielka różnica między broszurą tego rodzaju na temat zmarłego pisarza, u którego cała masa pracy literackiej pod tą czy inną postacią służyła wyrażeniu myśli chrześcijańskiej, a broszurą na temat pisarza żyjącego, którego pisma są i mniej liczne, i zupełnie innego rodzaju – i który wciąż walczy, żeby swoje dzieło zakończyć, gdy czasu jest coraz mniej, i gdy do tego wszystkiego twórca komentarza czy analizy jest tak słabo poinformowany.

Z wyrazami szacunku

J.R.R. Tolkien

* [dopisane odręcznie:] Oczywiście spotkaliśmy się może z sześć razy w ciągu czterdziestu lat, ale też nigdy nie mieliśmy możliwości wymienić opinii czy to prywatnie czy osobiście.

List 2:

Maszynopis, jedna strona; dyktowany przez Tolkiena i podpisany przez Phyllis M. Jenkinson (asystentkę Tolkiena).

Do Rogera Verhulsta

list2Sandfield Road nr 76
Headington,
Oksford

8 kwietnia, 1966

Szanowny Panie Verhulst

Dziękuję za pański list z 5 kwietnia, który doszedł do mnie dzisiaj.

Pozostawiam sprawę mojego eseju w rękach moich wydawców, George Allen & Unwin Ltd. Myślę, że zachowanie O.U.P. jest nie do pojęcia, ale ponieważ zapewniono mnie, że część należności autorskich za wydanie zbioru Eerdmans wysłał już do wdowy po panu Charlesie Williamsie, nie mam zamiaru już więcej protestować.

Jeśli chodzi o broszurę na temat mojej pracy podtrzymuję mój sprzeciw i nie wyobrażam sobie na tym etapie jakiejkolwiek pracy o mnie napisanej przez kogokolwiek. Wnioskując z uwag pana Audena w „New Yorkerze”, artykuł „The Elvish Mode”, myślę, że taka dyskusja nie miałaby ani wartości, ani zrozumienia właściwej materii, chyba że autor zechciałby skonsultować się ze mną osobiście – ale jak pisałem na to obecnie nie mam czasu.

Dziękuję bardzo za Pana uprzejme słowa na temat mojej pracy. To właśnie „Silmarillion” był książką wzmiankowaną przez C. S. Lewisa, jednej z niewielu osób, które widziały fragmenty tej pracy w rękopisie. Obecnie główną przeszkodą w jego publikacji jest masa korespondencji, z którą muszę się uporać.

Z poważaniem

J.R.R. Tolkien

List 3:

List zawiera jedno zdanie. Można go zobaczyć na stronie The Tolkien Library (tutaj).

List 4:

Karta pocztowa podpisana przez J.R.R. Tolkiena, maszynopis.

Do Rogera Verhulsta

list3Sandfield Road nr 76
Headington,
Oksford

4 grudnia, 1967

Szanowny Panie Verhulst

Bardzo dziękuję za pański list i za wypełnienie obietnicy przysłania dwóch egzemplarzy „Letters To An American Lady” [polskie wydanie: „Listy do nieznajomej” C. S. Lewisa], które szczęśliwie do mnie dotarły przed kilkoma dniami. Po raz pierwszy miałem okazję przeczytać te listy za jednym razem i z pełniejszą uwagą. Są dla mnie bardzo interesujące i mocno poruszające, a w niektórych miejscach nawet oświecające. Byłem chory przez prawie osiem miesięcy i było to wyniszczające, ale dochodzę do siebie.

Z najlepszymi życzeniami i podziękowaniami za troskę

Z uszanowaniem

J.R.R. Tolkien

Kategorie wpisu: Biografia Tolkiena, Listy Tolkiena

3 Komentarzy do wpisu "„He was gay and amusing” – Tolkien o Williamsie"

Galadhorn, dnia 25.10.2010 o godzinie 16:14

News jest w trakcie pisania, więc przepraszam za niedokończoną końcówkę. Pracuję nad tym. A po prostu mi się „kliknęło” i niedokończony wskoczył na stronę. A skoro już tu jest…

Galadhorn, dnia 25.10.2010 o godzinie 17:10

… już poprawione :)

Elendilion – Tolkienowski Serwis Informacyjny » Blog Archive » All Hallows’ Eve i Halloween, dnia 31.10.2012 o godzinie 9:11

[…] liście do Rogera Verhulsta (jest to niepublikowany w oficjalnym zbiorze list, który przytaczaliśmy tutaj) Tolkien pisał […]

Zostaw komentarz