Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

Christopher Lee znów chwyta za heavy-metalowy miecz

Christopher Lee, aktor znany z nieprzeliczonej ilości ról czarnych charakterów, nasz niezapomniany Saruman, nie kończy swego romansu z patetycznym graniem z domieszką metalu. Ostatnio zaangażował się w projekt muzyczny o nazwie Charlemagne. Jak dowiadujemy się z oficjalnego profilu myspace, przodkowie Christophera byli spokrewnieni z dworem Karola Wielkiego, legendarnego cesarza Imperium Rzymskiego i z osobistych pobudek aktor postanowił spłacić ów dług historycznego dziedzictwa. Ile w tym szczerych intencji, a ile szarży na imperium Dolariusa Americanusa trudno powiedzieć. Po premierze albumu planowanej na 15 marca bieżącego roku wszystko powinno być jasne. Wtedy to właśnie przy wtórze trąb i werbli biciu, Carolus Magnus powrócić ma do nas w glorii swej chwały. Wielbiciele ManOwar czy Blind Guardian mogą już polerować swoje skórzane odzienie i ostrzyć aluminiowe miecze.

Próbki utworów dają niewielką możliwość sprawdzenia potencjału tej płyty i recenzowanie na ich podstawie byłoby niepoważne, lecz jako takie nie zrobiły na mnie raczej pozytywnego wrażenia. Choć nie jestem zwolennikiem metalu z prefiksami power/fantasy/speed/heavy/symphonic to mimo wszystko dobrze zagrane pieśni o chwale i wojnie od czasu do czasu goszczą w moim odtwarzaczu. Tak jest przykładowo z wydaną w 2004 roku płytą Rhapsody – Symphony of Enchanted Lands II: The Dark Secret na której nie kto inny, a właśnie Christopher Lee udziela się jako narrator, budując gęstą atmosferę albumu quasi-koncepcyjnego. Trudno mierzyć się ze wspomnianymi weteranami sceny fantasy-power-metalowej, lecz widocznie brytyjski aktor poszedł w stronę swojego filmowego alter-ego, by wraz z kompozytorem Marco Sabiu (współpraca z takimi sławami jak Pavarotti, Morricone) podbić serca spragnionych patosu fanów. Pełny skład wunderteamu znajdziecie na ich oficjalnej stronie.  Czy pan Krzysztof słusznie idzie za ciosem wyprowadzonym przy współpracy z Rhapsody i The Tolkien Ensemble? Czy więcej w tym wyrachowania, czy pasji, jak myślicie? Zapraszamy do odsłuchania i podzielenia się wrażeniami.

Christopher Lee, aktor znany z nieprzeliczonej ilości ról czarnych charakterów, nasz niezapomniany Saruman, nie kończy swego romansu z patetycznym graniem z domieszką metalu.

Ostatnio zaangażował się w projekt muzyczny o nazwie Charlemagne. Jak dowiadujemy się z oficjalnego profilu myspace, przodkowie Christophera byli spokrewnieni z dworem Karola

Wielkiego, legendarnego cesarza Imperium Rzymskiego i z osobistych pobudek aktor postanowił spłacić ów dług historycznego dziedzictwa. Ile w tym szczerych intencji, a ile szarży na

imperium Dolariusa Americanusa trudno powiedzieć. Po premierze albumu planowanej na 15 marca bieżącego roku wszystko powinno być jasne. Wtedy to właśnie przy wtórze trąb i

werbli biciu, Carolus Magnus powrócić ma do nas w glorii swej chwały.

Kategorie wpisu: Informacje medialne, Nowości wydawnicze

9 Komentarzy do wpisu "Christopher Lee znów chwyta za heavy-metalowy miecz"

Galadhorn, dnia 06.01.2010 o godzinie 17:42

Strasznie lubię styl Twoich newsów, Tornene. Dzięki za wiadomość. Chętnie znów posłucham mrocznego, głębokiego głosu Sir Christophera i podgrzeję krew w żyłach muzyką mocy… 😉

Świetne zdjęcie!

tallis, dnia 06.01.2010 o godzinie 19:58

On ma być narratorem? Trzeba przyznać, że w tym kostiumie Karola wygląda bardzo odpowiednio i królewsko. Ja myślę, że gość po prostu lubi pracę z podkładaniem głosu. Ostatnio miał taką rolę z „Kolorze Magii”, gdzie był głosem Śmierci.
poz
tal

Dziki, dnia 06.01.2010 o godzinie 21:49

Uwielbiam tego pana – czyt. jestem od lat jego gorącym fanem – praktycznie w „każdej postaci”. Ciekawa wyrazista twarz, aktorskie umiejętności, no i chyba najważniejsze… niesamowity głos, tworzą postać jedyną w swoim rodzaju!
Najmilszym spotykaniem się z tym panem – po klasycznej „Draculi”- jest zdobyty kilka lat temu jednopłytowy Tolkien Ensemble, potem całość, jako 4 CD i wsłuchiwanie się w niesamowity tembr tworzący dodatkowy, magiczny klimat tego przedsięwzięcia, które rozbrzmiewa w mym pokoiku praktycznie średnio raz w tygodniu, chociażby CD nr 1. „Charlemagne” niestety po przesłuchaniu „zwiastunów” niezbyt przypadł mi do gustu. Muzycznie monotonne, a wokalnie wydumane i na siłę próbujące ukazać…właściwie co? Niestety nie lubię musicali, no poza wyjątkami „Hair”, „Jezus Christ Superstar”, „Moulin Rouge”, „Lord of the Rings”, czy najnowszy „Mamma Mia”, reszta… mh… po prostu nie lubię i już. 😉 Płyta pana Lee niestety przypomina brzmieniowo ni to operetkę – na której dwa razy smacznie zasnąłem – ni musical. Oczywiście najpierw trzeba tę pozycję wysłuchać w całości, ale już czuję, że będzie to kit maszkar wilkołako! Szkoda…

Dziki, dnia 06.01.2010 o godzinie 22:03

Niestety chciałem dodać, że jeżeli powyższe zdjęcie będzie stanowić kładkę płyty, to może ze względu na nie pokuszę się na zakup CD-czka! Chyba, że cena niestety będzie zbyt fikuśno wygórowana, pozostanie mi zapisać fotę na dysku i … stety! Dracullo wstań i „wyśsij” z tego pana ów muzyczny pomysł! :)

Galadhorn, dnia 06.01.2010 o godzinie 22:19

Uwielbiam wpisy Dzikiego! :) Pasja, wiedza, artystyczny chaos 😀

Tornene, dnia 07.01.2010 o godzinie 20:21

Tallis
W odróżnieniu od poprzednich projektów, w których występował gościnnie w tym będzie głównym wokalem nie tylko od melorecytacji, ale też śpiewu.
Głos ma rozchwytywany, to fakt.

Dziki
Jak zwykle nie zawiodłeś z soczystym komentarzem. Zobaczymy co z tego wyniknie, a stylizacja rzeczywiście robi wrażenie. Płytę prawie na 100% sprawdzę, choć nie spodziewam się usłyszeć zbyt wiele…

Tornene, dnia 10.01.2010 o godzinie 12:28

Patrzcie, co Esensja zamieściła: Z filmu The Return Of Captain Invincible. Obłęd!

http://www.youtube.com/watch?v=T9MuEA2eF8c

Dziki, dnia 18.01.2010 o godzinie 15:59

Piękne!!! Beautyfoooooul! Cudeńko! Nieźle się ubawiłem!
A żeby było smaczniej znalazłem nasz rodzimy odpowiednik okładki, wręcz muszę stwierdzić, że pan Lee z pewnością był na wycieczce w naszym ukochanym kraju i… po prostu tak mu zasmakowało, że musiał odgapić! Można wybaczyć. Sam piłem i szybko się ubawiłem, nawet zacząłem pod noskiem podśpiewywać i teraz już wiem skąd pomysł na powyższą płytę!
http://epuszki.pl/foto_i_polskie/004_imperator.jpg

A to troszkę nie na temat i mam nadziejke, że nikt za poniższe nie zechce spalić mej osoby na stosie! 😉 Foteczka jest tylko i wyłącznie żartem na temat słowa „imperator” zapuszczonego w „Googelkach”…

http://www.lublin.mm.pl/~basia1470/33_imperator_ratzinger_1.jpg

Elendilion – Tolkienowski Serwis Informacyjny » Blog Archive » Ile cukru w cukrze?, dnia 19.06.2010 o godzinie 17:19

[…] cukru w cukrze?” zastanawiali się peerelowscy uczeni a słuchacze zapowiedzianego na naszych łamach albumu po przesłuchaniu całości zapewne głowią się nad stężeniem Christophera Lee w Charlemagne. Próbki […]

Zostaw komentarz