Zawsze myślałem, że to ja powinienem zagrać Gandalfa
I nagle rozległ się inny głos – melodyjny i… urzekający. Ci, których głos ten zaskoczył nieuprzedzonych, rzadko potrafili powtórzyć usłyszane słowa, a jeśli im się to udało, dziwili się zwyczajnością, bo przecież pamiętali, z jaką rozkoszą się w nie wsłuchiwali, a porażeni ich głębią i mądrością, odczuwali pragnienie bezwarunkowej zgody, która i ich uczyni mądrymi.
J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni,
Księga Trzecia, rozdział X. Głos Sarumana
Z jednej strony, chciałoby się móc w takich okolicznościach powiedzieć coś o aktorze przez pryzmat jego największych ról. Ale w naszym tolkienowskim świecie trzeba by wziąć do tego celu Sarumana, a niestety, na kartach Władcy Pierścieni w stronę białego czarodzieja nie pada wiele ciepłych słów. Cóż, taka rola przypadła Sir Christopherowi Frankowi Carandiniemu Lee, o którym będzie ten tekst. Kilka dni temu świat obiegła wiadomość, że 7 czerwca 2015 roku aktor zmarł w szpitalu w Londynie z powodu kłopotów z oddychaniem i niewydolności serca. Przeżył 93 lata, a prawie 70 z nich poświęcił aktorstwu. Ale był też pisarzem i piosenkarzem. I, o czym zapewne niektórym wiadomo, jako jedyna osoba z ekipy filmowej osobiście poznał Johna R.R. Tolkiena.
Christopher Lee urodził się 27 maja 1922 roku w Londynie. Podczas II wojny światowej walczył w armii fińskiej, Home Guard i Królewskich Siłach Powietrznych RAF. Po wojnie zaangażował się w pracę aktorską, zaczynając w Korytarzu Luster (Corridor of Mirrors) Terence’a Younge’a. O jego karierze filmowej można by mówić naprawdę długo, bo zagrał w prawie 300 filmach. W ostatnich latach chyba najbardziej zapadł w pamięć jako Saruman we wszystkich sześciu filmach Petera Jacksona i jako hrabia Dooku w Gwiezdnych Wojnach, ale we wcześniejszych latach wielokrotnie wcielał się w hrabiego Drakulę w filmach studia Hammer Horror, zagrał w Człowieku ze złotym pistoletem z serii filmów o Bondzie, Jinnah Jamila Dehlaviego, Kulcie (The Wicker Man) Robina Hardy’ego i wielu, wielu innych. Za swoje zasługi aktorskie został mu nadany w 2009 roku tytuł szlachecki.
Cytat na początku wspomina o głosie Saurmana. A głos Christophera Lee z pewnością zasługuję na uwagę. W końcu to on odegrał Śmierć w animowanej wersji Muzyki Dusz Pratchetta i adaptacji Kolorów Magii. Oczywiście to jemu przydzielano partie Sarumana w wielu grach komputerowych osadzonych w Śródziemiu. Współpracował z duńską grupą muzyczną The Tolkien Ensable, odgrywając rolę Drzewca i Théodena, a w 2007 uczestniczył w pracach nad audiobookiem Dzieci Húrina. Jego głos usłyszymy również w kilku dziełach Tima Burona: grał w Gnijącej Pannie Młodej Tima Burtona, nagrywał wierszu The Nightmare Before Christmas oraz to jego głosem mówi Jabberwocky w adaptacji Alicji w Krainie Czarów. Ale tu też długo można by wymieniać.
Nie można nie wspomnieć o jego karierze muzycznej, która zaczęła się od filmu Kult, a zakończyła na heavy metalu. Współpracował z Rapsody of Fire, Manowar, sam nagrał albumy Charlemagne: By the Sword and the Cross, Charlemagne: The Omens of Death czy A Heavy Metal Christmas. Jego ostatnia płyta, wydana z okazji 92 urodzin to EP-ka Metal Knight.
Zapewne długo by można opowiadać, zwłaszcza jeżeli się na bieżąco śledziło jego karierę, znało się jego życie. Ja, poznając właśnie aktora z Wikipedii i kopiując co uznam za ciekawe, nie czuję się dobrą osobą to takich opowieści. Dlatego oddam głos komuś innemu – zakończę słowami Sir Iana McKellena, filmowego Gandalfa, który na swoim Twitterze wspomniał Christophera Lee. Poniżej moje tłumaczenie, a oryginał znajdziecie tu: https://twitter.com/IanMcKellen/status/609386283517882369:
Kiedy w pierwszych tygodniach XXI wieku przybyłem do Nowej Zelandii by zagrać Gandalfa, Peter Jackson urządził kolację dla części obsady. Szczęśliwie siedziałem obok Christophera Lee, którego poznałem poprzez moje życie spędzone na podziwianiu aktorów. Miał zagrać białego czarodzieja Sarumana, ale jego pierwsze słowa do mnie brzmiały:
Zawsze myślałem, że to ja powinienem zagrać Gandalfa. Czytam Władcę Pierścieni każdego roku – czasami dwa razy.Wtedy potraktował mnie fragmentem Czarnej Mowy Mordoru i poczułem się niestosownie. Nie żeby to było zamiarem Chrisa: miał 78 lat i był świetnie wyćwiczony w sztuce dżentelmeńskiej. Kwintesencja „wysokiego, ciemnego i przystojnego” utrzymywała wszelkie wewnętrzne demony do jego roli Drakuli, potwora Frankensteina i, raz, Sherlocka Holmesa.
To uczyniło jego Sarumana tak skutecznym. Ze swoją długą brodą i białymi szatami sprawiał wrażenie surowego, lecz łagodnego papieża, przeczącego swoim ambicjom rządzenia Śródziemiem za pomocą okrucieństwa i złości. Między naszymi spotkaniami na planie, łatwo go było namówić do wspomnień. Ostatecznie w jego CV było ponad 200 filmów i kilka albumów muzycznych. Jego najwcześniejszymi planami był bass w operze. Wzruszające, ale na początku był bardzo spięty.
Peter kazał mi powtarzać moją pierwszą mowę 10 razy!. Powiedziałem mu by się nie martwił, bo poprzedniego dnia ja musiałem powtarzać scenę 27 razy. Jego oczy zwężyły się i zaiskrzyły, ale więcej nie narzekał.Peter był ożywiony faktem posiadania swojego bohatera filmów Hammer Horror jako złoczyńcy i opracował spektakularną śmierć by podkreślić jego wampiryczną przeszłość – upadek na kolec, który przeszyje jego łajdackie serce. Chris tego nie pochwalał i podejrzewam, że scenę można zobaczyć tylko w rozszerzonej wersji reżyserskiej.
Jest dziwnym i szkoda, że nigdy nie grał w teatrze ani nie reżyserował filmów, jak jego idol Laurence Olivier, który zaangażował Chrisa do roli statysty w jego Hamlecie. Ale był słusznie dumny z długości i sukcesów swojej kariery filmowej, a kiedy został nadany mu tytuł szlachecki musiał, jak każdy z nas, być zadowolonym że współdzieli tytuł z Sir Larrym.
Ostatni raz Sarumana i Gandalfa sfilmowano razem przy okrągłym stole w Rivendell, lecz kiedy Galadriel, Elrond i ja byliśmy w studiu w Wellington, partie Sir Christophera zostały sfilmowane w Londynie kilka miesięcy później. Nie da się tego poznać. W filmach nic nie jest tym, czym się zdaje.
Ale gdy dołączył do obsady Gwiezdnych Wojen, powiedział, że wszystkie jego wyczyny kaskaderskie odegrał on sam, bez udziału dublera. Z pewnością to nie jest prawdą w przypadku jego łamiącej prawa grawitacji walki z Gandalfem. Podejrzewam, że chciał oznajmić, że jego sprawność na stare lata miała swój cel. Nie musiał się martwić. Jego kunszt aktorski nigdy nie zmalał.
Ian McKellen, Czerwiec 2015
Kategorie wpisu: Eseje tolkienowskie, Filmy: Hobbit i WP
Brak komentarzy do wpisu "
"Zostaw komentarz