Recenzja Hobbita 3 i flame on
Rozpoczynamy publikację rozmaitych recenzji ostatniej odsłony filmowego Hobbita, które nasi Czytelnicy publikują w wiadomościach do nas. Wprawdzie samą hobbicką trylogię filmową uznajecie za udaną (dostała od Elendilich ocenę: dobry+, wyniki sondy znajdziecie tutaj), ale jest też dużo bardzo krytycznych recenzji. I te się czyta najciekawiej, bo są najbardziej kontrowersyjne? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach
#hobbit #onelasttime #where #is #my #tolkien #jackson #saruman
Dawid Wojtkowiak
Przypadkiem zdarzyło się tak, że w 123. urodziny profesora Tolkiena wylądowaliśmy w kinie na Bitwie Pięciu Armii. W przeciwieństwie do poprzedniej części, którą nota bene widziałem w całości dopiero kilka tygodni temu, część trzecią zdecydowałem się obejrzeć na świeżo.
Będzie znacznie krócej niż się spodziewałem, bo ostatecznie nie ma na czym oka zawiesić. Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, czy to ja się zmieniłem tak bardzo przez te 10 lat od premiery Władcy, czy też może ten film jest tak absurdalny.
Nie będę się rozwodził nad samą kwestią różnic pomiędzy książką a filmem; to wychwyci każdy, kto ową książkę przeczytał, a nie jest to większy wysiłek od spędzenia tych niespełna 8 godzin przed dużym ekranem.
Jedną z najpiękniejszych rzeczy, które ‘uprawiałem’ przed premierą Władcy Pierścieni to wizualizacja tego co było w książce. Obrazy, dialogi, postacie, muzyka i wszystko inne, co tak pięknie autor przedstawił w powieści. Film Hobbit dostarczył niesamowitych trudności w odnalezieniu tej samej przyjemności. Nie bałbym się stwierdzenia, że 2/3 trylogii to sceny zupełnie abstrakcyjne, gmatwające i okradające film z klimatu.
Wiadomo było, że pojawią się członkowie Drużyny Pierścienia, wiadomo było też, że scenarzyści będą starali się przenieść na ekran te sceny z Niedokończonych Opowieści, które stanowią swego rodzaju tło wydarzeń z Wojny o Pierścień. Skąd jednak pomysł na totalną nadbudowę nadinterpretacje i kicz?
Bitwa Armii dostarczyła mi kilku ładnych scen; zaczynając od smoka nurkującego nad miastem zalewającego je potokami ognia (nadal nie wiem czemu druga część nie skończyła się tymi wydarzeniami zamiast budować 45 minutową scenę zabawy w chowanego po labiryntach Ereboru), ciekawe było także samo zawiązanie tytułowej bitwy – zatarg Thorina z elfami pod bramą oraz nadejście krasnoludów i zasadzka Azoga tfu Bolga (książkowy Azog oczywiście wąchał kwiatki od spodu już od wielu wielu wiosen), dokładnie tak sobie to wyobrażałem! Podobnie i zakończenie, schludne, treściwe i oparte na książce z puentą nawiązującą do znanych nam scen z Drużyny.
Co więc poszło nie tak? Otóż cała reszta. Film uważam za absolutnie przeciętny pod każdym względem. Bezmyślna akcja za akcją, przeplatające się watki pogoni, pojedynków, łez i nadęte dialogi budują obraz, który jest pstrokatym i kiczowatym balonem rosnącym z każdą minutą i co przykre, gdy ostatecznie ten wielgachny balon pęka zostajemy w ręce z kilkoma strzępkami gumy. To, co było w filmie ważne i znaczące przestaje nim być. Śmierć ukochanego Thorina i reszty przechodzi zupełnie bez echa (vide Drużyna Pierścienia – Boromir).
Nie da się z tej prostej historii, opartej na schemacie podróż – skarb – smok zrobić trzech filmów. Nie da się.
Najbardziej Jacksonowi za złe mam to, że nas okłamał. Paskudnie okłamał. Słuchając licznych wypowiedzi, wywiadów i materiałów zapowiadających ten film, jak i pozostałe dwa uwierzyłem mu, że wie co robi. Uwierzyłem, że się zna i naprawdę chcę zrobić coś znaczącego. Przez moment poczułem się jak ten Merry stojący u stóp Orthanku słuchający pięknie przemawiającego z okna mędrca w białej szacie rozciągającego przed swoimi niechcianymi gośćmi piękny obraz pokoju i dobrobytu dla wszystkich. Tak też przemiawiał i PJ i nie miał szaty ani białej brody ale miał za sobą trzy filmy (też momentami bolało) i uwierzyliśmy mu a ostatecznie okazało się, że był to jedynie czarujący i hipnotyzujący głos Sarumana przemawiający do wszystkich zainteresowanych. I myślę, że sam uwierzył w to, co mówił. Niewątpliwie jednak dał się złapać w podobną pułapkę jak ten drugi. Nikt dzisiaj nie wie, w którym momencie zaszła w umyśle reżysera zmiana. Efekt jednak jest taki, że miał być ambasadorem dobrego kina fantasy, które wysokim poziomem przyciągnie tłumy i zachęci do gatunku, a stał się sługusem Czarnej Wieży Holywoodu, kina kiczu dla 13-latków. Scenarzystom tej trylogii zaś polecam Kabaret LIMO – Janko Muzykant.
Z ulgą przyjmuję wieść, że przez długie lata nikt nie tknie niczego związanego z Tolkienem.
P.S. Pominąłem mnóstwo kwestii ale już wystarczy.
P.P.S Jack miał racje mówiąc Kate, że powinni zostać na wyspie.
flame on
https://www.youtube.com/watch?v=ISGLd-UYAnci
Kategorie wpisu: Filmy: Hobbit i WP, Recenzje
5 Komentarzy do wpisu "Recenzja Hobbita 3 i flame on"
Vindalf, dnia 04.01.2015 o godzinie 21:57
Czy redakcja (bądź autor) mogłaby postarać się o poprawną interpunkcję powyższego tekstu?
Nieznane, dnia 06.01.2015 o godzinie 0:44
Zgadzam się w niektórych kwestiach Galadhornie i przypuszczam, że gdyby sam Tolkien zobaczył ”trylogie” Hobbita nie byłby zadowolony. Jednak jeśli chodzi o Petera Jacksona nie oceniałbym go tak negatywnie. Prawdą jest, że Władca Pierścieni z pewnością zostanie zapamiętamy przez fanów Tolkiena na dłużej, ponieważ w tej ekranizacji nie ma elementów tego kiczu o którym wspomniałeś jak również brak w nim (moim zdaniem) tego przekoloryzowania które występuje w Hobbicie. Mi osobiście podobają się obie trylogie, jednak podsumowałbym to tak : Władca Pierścieni jest ”piękny”, a Hobbit ”śliczny”. Wracają do reżysera, myślę, że bardzo trudno jest go ocenić, trzeba zwrócić uwagę na to w jakich odstępach czasu były kręcone obie trylogie. Przez 10 okrągłych lat wiele się zmieniło w świecie kina i sposobie pojmowanie samego filmu. My jako zwykli widzowie nie mamy też bladego pojęcia o życiu prywatnym Jacksona i tym jak sam Tolkien i obcowanie z jego literaturą wpłynęło na jego psychikę. Jestem przekonany, że Peter Jackson przed nakręceniem wszystkich filmów bardzo rzetelnie przykładał się do swojej pracy, a to, że dodał tak wiele elementów można (moim zdaniem) wytłumaczyć tym, że zachwycony światem Środziemia sam zapragnął stworzyć coś ”po swojemu”, aby w tej wykreowanej rzeczywistości mógł choć w najmniejszym stopniu zaistnieć. Pozdrawiam.
magdalena, dnia 07.01.2015 o godzinie 17:00
Mnie w trylogii Hobbita której nie uważam za udaną szczególnie przeszkadzały postacie Tauriel i Azoga zamiast niego można by dać Bolga
tallis, dnia 08.01.2015 o godzinie 2:00
Mi osobiście podobają się obie trylogie, jednak podsumowałbym to tak : Władca Pierścieni jest ”piękny”, a Hobbit ”śliczny”.
Dobre
LOTR to monument a H2 i 3 to farfurka H1 nadal, jak dla mnie wpisuje się – co najmniej do połowy 1 filmu – w dobrą tradycję adaptowania dość wiernie ciągu narracji (jak w FOTR), to jest nie tylko głównych wydarzeń w kolejności ale i oddania ich klimatu. Tj. bez wstawiania do scen epickich, lirycznych czy poważnych cyrkowych popisów i komiksowych pościgów.
poz
tal
tallis, dnia 08.01.2015 o godzinie 2:04
zaczynając od smoka nurkującego nad miastem zalewającego je potokami ognia (nadal nie wiem czemu druga część nie skończyła się tymi wydarzeniami zamiast budować 45 minutową scenę zabawy w chowanego po labiryntach Ereboru)
Toż samo pomyślałam w kinie – czemuż ach, czemuż zabicia smoka nie pozostawili w 2 czesci, a całą intrygę z wsystkimi fochami, naradami, negocjacjami i bitwą pozostawili w cz 3? Jedynie w prologu cz 3 dałabym 1-2 min. przypomnienie sceny zabicie smoka. Jak w TTT zostaliśmy przeniesieni powtórnie do sceny z Balrogiem. To by było ok filmowo. I cz 3 miałaby te parenaście minut wiecej na rozbudowanie książkowych dialogów, gdyby tylko z cz 2 wywalić za długa gonitwę po labiryntach Ereboru i w te odzyskane minuty wstawić cały kawałek z paleniem Esgaroth i zabiciem smoka.
poz
tal
Zostaw komentarz