Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

Tolkien spod Wawelu w Religia.tv (recenzja)

Chcielibyśmy przypomnieć Wam tekst z listopada 2010 o „polskim Inklingu”, prof. Przemysławie Mroczkowskim.

Obejrzałem dziś niezwykły 25-minutowy film. Łukasz Smolnik z Religia.tv stworzył w nim ciekawy, dogłębny portret jednego z najznamienitszych polskich anglistów, profesora Przemysława Mroczkowskiego. Film zrealizowano w cyklu „Nieznani – Zapomniani”. Nosił on tytuł Tolkien spod Wawelu.

Najpierw o samej realizacji. W dokumencie występuje wiele ciekawych osób, przede wszystkim jedna z córek profesora, pani Maria Anuncjata Gardziel (druga córka, pani Joanna Petry-Mroczkowska pomagała w realizacji filmu Łukaszowi Smolnikowi). Są też angliści, tłumacze, np. pan Tomasz Fiałkowski, pani Muskat-Tabakowska, są aktorzy: Elżbieta Bożyk (anglistka-aktorka) oraz Jerzy Stuhr. Film jest bardzo ładnie zrealizowany, z pięknymi zdjęciami rejestrowanymi w Krakowie i w Tyńcu, na Wawelu i w Collegium Maius. Świetne zbliżenia na wspominających profesora Mroczkowskiego – ciemne tło, z którego światło wydobywa twarze rozmówców. Przede wszystkim w ciągu tych dwudziestu pięciu minut otrzymujemy niezwykłą porcję informacji. Niech będą one uzupełnieniem tego, co już pisaliśmy o profesorze Mroczkowskim w naszym serwisie: „Polacy, którzy znali Tolkiena: prof. Przemysław Mroczkowski„oraz „Poland (…) is ever in my mind” (J.R.R. Tolkien)„.

Wpierw w sceneriach krakowskich Tomasz Fiałkowski, polski dziennikarz, krytyk literacki, publicysta i edytor, opowiada o tym, jak w 1973 roku przeczytał zaskakujący dla niego artykuł w Tygodniku Powszechnym: „Uczoność i wyobraźnia w Oksfordzie”. Był wtedy fascynatem Tolkiena i po raz pierwszy w polskiej prasie przeczytał coś tak nowatorskiego i dogłębnego o autorze Władcy Pierścieni i Inklingach. Autorem artykułu był oczywiście prof. Przemysław Mroczkowski. Fiałkowski wymawia nazwisko Tolkiena w bardzo poprawny sposób: [‚tolkin].

Następnie widzimy album rodzinny, zdjęcia profesora i jego żony oraz trojga dzieci. Córka Mroczkowskiego, Maria Anuncjata Gardziel opowiada kilka historyjek z czasów młodości profesora, wspomina działalność w harcerstwie oraz zajęcia z robót ręcznych, do których nie miał Mroczkowski talentu (za to uczył go wtedy jąkający się nauczyciel). Jest mowa o studiach romanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim, o mistrzach Mroczkowskiego, np. profesorze Romanie Dybowskim. Pani Maria wspomina, że takie angielskie teksty literackie jak Wizja Piotra Oracza, Opowieści kanterberyjskie albo arturiańskie romanse rycerskie były często obecne w ich pokojach dziecinnych jako opowieści taty na dobranoc.

Z kolei dowiadujemy się o ciężkich przejściach Mroczkowskiego z komunistycznym Urzędem Bezpieczeństwa. Nocne przesłuchiwania, wzywanie na UB w Lublinie, szykany, powstrzymywanie awansów uniwersyteckich – to wszystko skutkowało rezygnacją profesora z nauczania na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (KUL). Wcześniej kursował między UJ w Krakowie i KUL w Lublinie. Córka profesora wspomina, że gdy ojciec był przesłuchiwany, cała rodzina w domu na kolanach modliła się głośno o jego powrót do domu. Nie pomogły nawet próby szukania pomocy u pracujących w rządzie PRL-u żydowskich znajomych, którym ojciec profesora pomagał się ukryć w czasie II wojny światowej.

Dla nas najciekawszy jest chyba ten fragment filmu, który opowiada o przyjaźni Mroczkowskiego z rodziną Tolkienów. To prawdziwa determinacja, że profesorowi udało się dostać na stypendium w Oksfordzie – tym bardziej, że wyjechał tam z całą swoją rodziną: żoną i trójką dzieci. Pani Maria opowiada o rejsie „Batorym”, o pierwszej wizycie w Londynie, o nauce w szkołach katolickich (obie siostry uczyły się u urszulanek, a ich brat u benedyktynów). My zaś oglądamy całą kolekcję listów od Profesora Tolkiena [omawiamy je tutaj: „Poland (…) is ever in my mind” (J.R.R. Tolkien)„]. Jakże piękna to kolekcja! Córka Mroczkowskiego mówi, że jej tatę i Tolkiena łączył podobny typ wyobraźni i zainteresowanie szerzej pojętą kulturą.

Profesor Mroczkowski wychował całe pokolenie polskich anglistów. Opowiada o tym między innymi pani Elżbieta Bożyk, artystka założonego przez Mroczkowskiego Teatru Anglistów, Elżbieta Muskat-Tabakowska oraz znany aktor krakowski, Jerzy Stuhr. Ten ostatni wspomina, że dzięki Mroczkowskiemu uzupełniał swoją niepełną wiedzę o literaturze angielskiej, do czytania której w PRL-u specjalnie nie zachęcano. Pani Muskat-Tabakowska mówi, że dla Mroczkowskiego „na wszystko jest odpowiedni czas”. Umiał on pogodzić w swoim życiu i naukę, i głęboką wiarę, i życie rodzinne i rozrywkę. Był bardzo wymagający. Chciał, żeby jego studenci mówili perfekcyjną brytyjską angielszczyzną i wymagał, żeby posługiwali się tym językiem nawet na korytarzu podczas przerw. Córka wspomina, że profesorowi zależało na tworzeniu forum wymiany myśli i na organizowaniu spotkań interdyscyplinarnych poświęconych kulturze średniowiecza – coś zupełnie niezwykłego w czasach reżimu komunistycznego. Mówią o Mroczkowskim jako o człowieku bardzo mądrym, z wielką klasą. Był on dla swoich studentów niczym „guru” i stworzył im fantastyczne studia, które pamięta się całe życie.

Dowiadujemy się też wiele o Teatrze Anglistycznym, oglądamy zdjęcia ze spektakli, słyszymy cudowną recytację z szekspirowskiego A jak wam się podoba. Mroczkowski sam grywał w tych sztukach. Udało mu się też wysłać swoich studentów z teatrem zagranicę, na przykład do Brazylii w latach 70.

Słyszymy też o jego wierze, o życiu modlitwą, o tym, że chrześcijaństwo było treścią jego życia, a jednocześnie wielką przygodą na drodze do Prawdy. Córka wspomina pewną majową wycieczkę pieszą do Tyńca, dzwony, które wzywały na Anioł Pański i ich wspólną modlitwę pośród nadwiślańskich pól. Profesor zawsze pięknie deklamował modlitwy. Modlił się głośno z całą rodziną. Był zafascynowany przemianami soborowymi w Kościele. To bardzo go odróżniało od konserwatywnego Profesora Tolkiena. Wspomniana jest książka Mroczkowskiego o liturgii, dawno nie wznawiana Znaki na głębiach. Sobór Watykański II go nie przeraził – wręcz przeciwnie, był źródłem jego fascynacji jako okres dynamizmu przemian kulturowych. Tak opisuje to Fiałkowski. Dlatego też chętnie współpracował z Tygodnikiem Powszechnym. Jednak dla takich zmian muszą być jasno wytyczone ramy – tak mówił we wspomnieniu córki. Określa ona ojca jako „A man of integrity”.

Zabawna jest historia związana z otrzymaniem przez profesora Mroczkowskiego Orderu Imperium Brytyjskiego. Powiadomienie przyszło z ambasady brytyjskiej, a profesor Mroczkowski zdecydował, że orderu nie przyjmie, bo jest „przeciw imperializmowi”. Rodzina długo go przekonywała, żeby zmienił zdanie, że Wielka Brytania nie jest już państwem „imperialistycznym”, że teraz istnieje tylko Wspólnota Narodów… W końcu uległ i odznaczenie przyjął.

Tomasz Fiałkowski wspomina herbatki w stylu angielskim u wiekowych już państwa Mroczkowskich. Opowiada o tym na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie znajduje się grobowiec rodzinny Mroczkowskich. Na koniec bliscy profesora opisują go jako człowieka jednocześnie uśmiechniętego i surowego. Był odważny i bezkompromisowy. Córka mówi o nim jako o „jednym z ostatnich rycerzy średniowiecza”.

Warto było obejrzeć ten film. Gdy tylko stanie się on dostępny w Internecie, pospieszymy z powiadomieniem Was o tym.

Kategorie wpisu: Biografia Tolkiena, Recenzje

5 Komentarzy do wpisu "Tolkien spod Wawelu w Religia.tv (recenzja)"

Galadhorn, dnia 20.11.2010 o godzinie 10:20

Film udało się Tomowi Gooldowi nagrać i na pewno jakoś go Wam udostępnimy. Ale ciągle też czekam, aż na stronie religia.tv ukaże się jakaś jego wersja (choćby skrócona) on-line.

Elendilion – Tolkienowski Serwis Informacyjny » Blog Archive » All Hallows’ Eve i Halloween, dnia 31.10.2012 o godzinie 9:11

[…] Mroczkowski, “polski Inkling”, pisał o nim jako o “zmarłym przedwcześnie, wielostronnie utalentowanym urzędniku Oxford […]

Any, dnia 24.10.2014 o godzinie 18:47

Czy można gdzieś znaleźć ten film online? Bardzo proszę o pomoc :)

Galadhorn, dnia 26.10.2014 o godzinie 22:05

Szukamy i szukamy i znaleźć nie umiemy. Póki co, materiału nie ma niestety w sieci.

:(

Yávië | ~ Saol ar Ceilteach ~, dnia 04.10.2016 o godzinie 12:32

[…] to artykuł sprzed dwóch lat, o profesorze Przemysławie Mroczkowskim – filologu i tłumaczu, blisko […]

Zostaw komentarz