Hobbit: Pustkowie Smauga – popremierowa recenzja
Przed premierą filmu Hobbit: Pustkowie Smauga, Fran Walsh stwierdziła, że druga część hobbickiej trylogii jest najlepszym filmem akcji, jaki nakręcił Jackson. I nie myliła się. W przeciwieństwie do Nieoczekiwanej Podróży, w Pustkowiu Smauga nie ma klasycznego zawiązania akcji (i trudno się dziwić, w końcu mamy do czynienia z środkowym filmem). Puszczona w końcówce pierwszego filmu machina zdarzeń kręci się coraz szybciej i szybciej: Wizyta u Beorna, Mroczna puszcza, Leśne królestwo, Esgaroth, Erebor i wreszcie to na co wielu czekało od czasu kiedy PJ zdecydował się nakręcić Hobbita – Smaug. Jednak nie jest tak, że widz nie znajdzie chwili wytchnienia. Mordercze tempo, jakie narzucił Peter Jackson, czasem subtelnie zwalnia, by oglądający film mogli sobie wszystko jakoś poukładać w wyobraźni. Czy zatem druga część Hobbita jest filmem bez wad? Nie do końca. Pustkowie Smauga jako środkowa część wypada nieźle. Ma w sobie wiele elementów filmu przygodowego. Reżyser zachował szkielet fabuły, jednak niektóre mięśnie i ścięgna są już jego własnym dziełem. Łączy je on w mniej lub bardziej zgrabny sposób. Trzeba spojrzeć na drugą część trylogii dwojako. Jako ekranizacja zasługuje na notę 6.5/10. Jako film 9.5/10.
Zapraszam do drugiej części recenzji, gdzie krok po kroku rozbierzemy Pustkowie Smauga na czynniki pierwsze.
I. Postaci
1. Bilbo. O tym, że Martin Freeman jest idealnym Bilbem nikogo nie trzeba było zbytnio przekonywać już po Nieoczekiwanej Podróży. Tutaj jest jeszcze lepiej. Każdy fragment filmu w którym występuje angielski aktor zachwyca nie mniej niż Arcyklejnot. Obok wrodzonych zdolności komika, na szczególną uwagę zasługują sceny, kiedy pierścień zaczyna w coraz większym stopniu wpływać na hobbita (szczególnie uderza scena, kiedy Bilbo zabija małego pająka chcąc odzyskać pierścień).
2. Krasnoludy. W mojej prywatnej opinii, najwięcej na tempie filmu straciły właśnie krasnoludy. Niby zawsze są na ekranie, fajnie wymachują tym co aktualnie maja pod ręką, ale sam rozwój postaci nie posunął się wiele względem pierwszej części. Wyjątek stanowi oczywiście Thorin, którego coraz bardziej ogarnia chciwość oraz Kili i jego wątek (o czym jeszcze będzie w dalszej części tekstu). Nie mniej jednak dowiadujemy się, że Gloin nosi przy sobie zdjęcie żony i synka oraz zbierał fundusze na wyprawę, natomiast Bombur nie tylko potrafi rozwinąć znaczną prędkość na małych dystansach, ale również zakuty w ‘beczkową zbroję’ jest świetnym wojownikiem. Bofur lubi sobie wypić, Oin, mimo że jest krasnoludem, docenia (jako lekarz) zdolności medyczne elfów, a Fili jest naszpikowany nożami niczym niektóre produkty spożywcze ulepszaczami spod znaku ‚E’.
3. Gandalf. Ian McKellen jak zwykle odwalił kawał dobrej roboty. Wreszcie widać, że Maiar ma moc i to potężną. Nie za bardzo tylko rozumiem sensu uwięzienia czarodzieja w Dol Guldur.
4. Radagast. Nie przyszedł do was w tym roku Mikołaj? Nie dziwcie się, bo Radagast nie ma już swoich sań i zaprzęgu. Zyskał przy tym na powadze, choć sceny w których bierze udział nadal bawią. Jedna z postaci, które w drugiej części najbardziej zyskały (nie wiem tylko czy to przez względnie krótki czas ekranowy).
5. Beorn. W formie niedźwiedzia – majstersztyk, w formie ludzkiej – niestety ale trochę zawód. Przede wszystkim z powodu zmarginalizowania postaci zmiennokształtnego. Drugi powód to wygląd. Jakkolwiek wiele zmian w wizualizacji bohaterów w wydaniu Petera Jacksona kupuję, tutaj strasznie mi żal, że filmowcy nie wybrali innej propozycji przedstawienia tej postaci (bądź co bądź mojej ulubionej), którą można obejrzeć w trzeciej Kronice filmowej. Do samej gry Mikaela Pernsbrandta zastrzeżeń mieć natomiast nie można, bo wycisnął z Beorna to co najlepsze. Należy mieć nadzieję, że w wersji reżyserskiej będzie go więcej.
6. Thranduil. Też go mało na ekranie. A szkoda, bo to jedna z najlepiej zagranych postaci. Sama postać władcy Leśnego królestwa przywodzi na myśl elfów z Silmarilionu: jest dostojny, wyniosły, a przy tym ‘zakochany’ w błyskotkach. Thranduil ma też w sobie coś z klasycznego ‘bad assa’ i to jest ogromny plus. Ciekawym motywem jest natomiast oszpecony smoczym ogniem wygląd króla elfów, co ukrywa przed światem (Jackson puścił tutaj oczko do czytelników Silmarilionu).
7. Tauriel. Całkiem zgrabnie wpleciona w fabułę, choć momentami scenarzyści przegięli (o tym też później). Dzięki Evangeline Lilly, jest na kim ‘zawiesić oko’ w trwającym prawie trzy godziny filmie (no chyba, że ktoś będzie wolał cieszyć oczy Smaugiem).
8. Bard. Szkoda, że jest przede wszystkim flisakiem i obrońcą uciśnionych, a nie dowódcą łuczników (tak jak w książce). Jakkolwiek postać została rozwinięta i ubarwiona względem jej książkowego pierwowzoru. Luke Evans do roli pasuje świetnie. Mam nadzieję, że za rok albo w edycji rozszerzonej Bard pokaże swoje bardowskie umiejętności.
9. Legolas. Miło zobaczyć Orlando Blooma znowu na ekranie. Scena z wizerunkiem małego Gimliego jest majstersztykiem. Popisy akrobatyczne Legolasa z Hobbita, pokazują, że do czasów Władcy Pierścieni chyba trochę się postarzał bo i forma już nie ta. Szkoda tylko trochę, że zrobiono z księcia elfów terminatora lub jak kto woli maszynkę do zabijania orków. Nie trafia też do mnie uwikłanie go w miłosny trójkąt.
10. Smaug. Wisienka na torcie. Zdecydowanie najlepszy motion capture od czasów Golluma, a być może i najlepszy smok w dziejach kina. Smaug ma w sobie coś z Szatana. Widać to szczególnie w dialogach z Bilbem, kiedy z iście szermierczą precyzją trafia w punkty, które mogą zachwiać wiarą hobbita w czystość intencji jakie ma wobec niego Thorin i kompania, natomiast humanoidalny kształt smoka powoduje, że jest on jeszcze bardziej niepokojący. Jakby tego było mało, głosem Smauga jest genialny (podkreślam jeszcze raz GENIALNY) Benedict Cumberbatch.
11. Azog i Bolg. Przyciemniono wyraźnie kolory w drugiej części Hobbita i Azogowi wyszło to zdecydowanie na lepsze. Co do Bolga, mam mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie, że jednak zmieniono jego image w porównaniu do pierwotnych koncepcji kolorowego orka z wysp Polinezji. Z drugiej strony nowy efekt nie powala na kolana. Ot taki ork jak każdy inny, tylko trochę większy (no i ma znanego tatusia). Zmiany fabularne względem książki stają się tu aż nadto widoczne, gdyż Bolg najwyraźniej nie stanie na czele armii goblinów, które prawdopodobnie nawet się na Bitwie Pięciu Armii nie pojawią. Szczerze mówiąc nie jestem pewien czy w ogóle Bolg dożyje samej bitwy.
II. Lokacje. Do Lokacji w Hobbicie nie można się za wiele doczepić. Co jak co, ale klimat Śródziemia jeżeli chodzi o aspekt scenografii ekipa Petera Jacksona ma we krwi.
1. Dom Beorna. Nie było do za wiele (tak jak i gospodarza), ale jest niemal wyjęty z książki. Oby było go więcej w edycji reżyserskiej.
2. Mroczna Puszcza. Jest taka jak być powinna. Motyw ze splugawionym posągiem elfa jest strzałem w dziesiątkę, choć przywołuje nieco na myśl obalony posąg króla w trzeciej części Władcy Pierścieni.
3. Leśne królestwo. Takie w mojej wyobraźni było Menegorth z Silmarillionu. Dla mnie najlepsza elficka lokacja w całej Jacksonowskiej wizji Śródziemia. Nic dodać, nic ująć.
4. Esgaroth. Właściwie, to zastanawiam się czy można by było lepiej pokazać miasto na jeziorze. Chyba nie
5. Erebor. Królestwo pod Górą zachwycało już w prologu Nieoczekiwanej Podróży. To co dostajemy w Pustkowiu Smauga przechodzi jednak jakiekolwiek oczekiwania. Mamy pokazaną Kuźnię, Salę królewską, Zachodnią Strażnicę, część kopalnii, no i przede wszystkim skarbiec, który robi piorunujące wrażenie (a może słuszniej byłoby napisać: zgromadzone w nim skarby). Jeśli kogoś zachwyciła jacksonowska Moria, Dla Ereboru zabraknie mu skali ocen.
III. Fabuła okiem fana (+odrobina krytyki):
1a. Zmieniono moment przybycia kompanii do domu Beorna. Zamiast powolnego wprowadzenia, mamy ucieczkę przed niedźwiedziem i barykadowanie się w jego domu (trochę infantylne, szczególnie, że potem Beorn po zmianie w człowieka spokojnie wchodzi do domu, gdzie mógłby się znowu zmienić w swoja zwierzęcą postać).
Fabuła okiem widza:
1b. Z drugiej strony. Widać, że Jackson chciał uniknąć za wszelką cenę wolnego początku, co w przypadku Niespodziewanej Podróży spotkało się nieraz z krytyką.
2a. Przeprawa przez Mroczną Puszczę nie odbiega zbytnio od książkowego oryginału, do momentu zabicia przez Bilba pająka i przybycia elfów. Nie rozumiem co się stało z wątkiem przeprawy przez Leśną Rzekę. Zdaje się, że gdzieś w jednym z videoblogów była scena, kiedy krasnoludy podnoszą na noszach Bombura. Mam nadzieję, że wątku nie pominięto, a jedynie przeznaczono go do wersji reżyserskiej.
2b. Może dla mas, cała akcja z wpadnięciem Bombura do wody byłaby niezrozumiała? Mało ciekawa? Wątek wkroczenia elfów dodał akcji tempa (na pewno bardziej niż, zrobiłoby to uganianie się za łanią po Mrocznej Puszczy, by wpaść w ręce elfich zwiadowców – niszczycieli pajęczych gniazd).
3a. O ile dobrze pamiętam zmieniono wątek Thrandiula i Arcyklejnotu. Król elfów pożąda tylko kamieni lśniących światłem gwiazd. Oferty pomocy Thranduila chyba też nie było. Fajnie, że pojawia się Galion Podczaszy. Wątek miłości Tauriel i Kiliego ani mnie grzeje, ani ziębi, choć w momencie uzdrowienia Kiliego liśćmi athelas czułem trochę niesmak, bo jest to prawie przeniesienie żywcem tego, co się działo z Frodem, nawet poświata wokół głowy Tauriel jest taka, jak ta Arweny. W ogóle już sama rana krasnoluda i wątek z postrzałem jest sprzeczny z książką, bo wpływa to zasadniczo na dalszy rozwój wydarzeń, jako, że część krasnoludów zostaje w Esgaroth (Bofur spóźnia się bo się upił!!!). No ale cóż – wizja reżysera.
3b. Wątek miłosny spodoba się paniom – to jest pewne. Co do zaczerpnięcia wątków z Władcy Pierścieni, to jednak jest to ciągłe puszczanie oczka do widzów. W Nieoczekiwanej Podróży było Gandalfowe ‘this way you fools’, tutaj mamy athelasową magię, ciekawe, czy jakaś szarża wojsk w trzeciej części (np. krasnoludów z Gór Żelaznych na dzikach) będzie zrobiona na modłę rohańską.
4a. Scena z beczkami jest miejscami pokazana w stylu gier komputerowych, no ale nie wymagajmy od kina fantasy realizmu.
4b. Sama scena miała zapewne dodać efektowności. Wsadzenie krasnoludów do beczek i zamknięcie wiekiem byłoby strzałem w stopę Jacksona. Dodatkowo była okazja, żeby przypomnieć akrobatyczne zdolności Legolasa i nie mniej fascynujące zdolności łucznicze Tauriel. Ciekawym motywem było uratowanie życia Legolasa przez Thorina i późniejsze spojrzenie jednego na drugiego (jakże różne od momentu, kiedy pod Ereborem spotkały się spojrzenia Thranduila i Thorina).
5a. Jak pisałem już wyżej, szkoda, że zmieniono trochę rys postaci Barda.
5b. No ale jest to konsekwencja wcześniejszej sceny z beczkami. Jednego Barda łatwiej przekupić, niż kilku flisaków. Przemyt krasnoludów jest też bardziej atrakcyjny.
6a. Przesłuchanie orka przez Thranduila świetne. Znowu na myśl przychodzą silmarillionowscy elfowie.
6b. Ponadto widzom zostaje wyjaśnione co nieco odnośnie tego komu służą orkowie pod dowództwem Azoga i Bolga.
7a. Ciąg zdarzeń jaki zaserwował nam Peter Jackson w Esgaroth jest ciekawy, choć pierwowzoru trzyma się tylko w części. Jest to jednak efekt wcześniejszych zmian w fabule. O samym wyglądzie miasta już pisałem. Ciekawie zarysowano kontekst polityczny i etniczny (po raz pierwszy w świecie Śródziemia przeniesionym na ekran przez Jacksona widzimy czarnoskórych i skośnookich aktorów). Nieźle została zagrana również postać władcy miasta na jeziorze. Można mieć natomiast pretensje co do Alfrida, który nolens volens przypomina Grimę z Władcy Pierścieni. Widzimy też krasnoludów – złodziei, którzy pod osłoną nocy chcą wykraść broń z arsenału. Jest to również efekt przyjętej wcześniej koncepcji reżysera, bo w książkowym Hobbicie żadne chowanie i ukrywanie się przed mieszkańcami jeziora nie ma miejsca. Zastanawia też kusznica, z której Girion celował do smoka, bo oryginalnie władca Dale strzelał z łuku.
7b. Z drugiej strony wypływa na wierzch pewne niedociągnięcie Tolkiena. Mianowicie, jak małą strzałą z łuku zabić olbrzymiego smoka? Byłoby to co najmniej infantylne. Akcja w Esgaroth na pewno będzie ciekawsza dla widza w takiej postaci jaką przyjął Peter Jackson, jakkolwiek pozostawienie jej bez komplikacji nie utrudniłoby odbioru filmu.
8a. Gandalf w Dol Guldur i ukazanie tła historycznego wyprawy do Ereboru bardzo dobre. Byłoby perfekcyjne, gdyby obyło się bez uwięzienia Gandalfa (o czym wspominałem wcześniej).
8b. Z drugiej strony, Galadriela będzie mogła go uratować – dla widzów bomba.
9a. Walka ze smokiem. Wydaje mi się, że książkowe schowanie krasnoludów w tunelu (co zrobił Tolkien) i czekanie, było genialnym posunięciem. Smok zna przecież zapach krasnoludów i z łatwością by ich wytropił i zabił.
9b.Jackson rezygnuje z tego, na rzecz starcia między kompanią i smokiem co dodaje filmowi efektowności. Jednak podczas walki roi się od nielogiczności oraz scen typu ‘zabili go i uciekł’, mimo to sekwencję skoków, uników, ucieczek ogląda się fajnie. Siedzenie w tunelu i czekanie byłoby bardzo nie filmowe.
IV. Muzyka.
W ścieżce dźwiękowej pojawia się wiele nowych kawałków. I to na pewno duży plus. Szczególnie zapada w pamięć motyw Esgaroth oraz Leśnego królestwa. Trochę szkoda, że w czasie walk kompanii nie słyszymy już motywu Misty Mountains, który został zastąpiony innym – w mojej opinii zrywa to pewną ciągłość pomiędzy dwoma filmami, podczas gdy we Władcy Pierścieni melodia towarzysząca Drużynie Pierścienia pojawiała się także w drugiej i trzeciej części trylogii, choć w sam w sobie motyw przewodni Pustkowia jest nie mniej epicki. W filmie można usłyszeć też bardziej znane wątki, jak np. motyw jedynego pierścienia czy Barad-Dur. Sumując jednak, Howard Shore znowu odwalił kawał dobrej roboty i jeśli nie dostanie choćby nominacji do Oscara, Akademia Filmowa po raz kolejny wykaże się ignorancją.
V. Dubbing
Miałem okazję oglądać zarówno wersję z dubbingiem jak i tę z napisami i trzeba to jasno i wyraźnie powiedzieć, że chociaż podłożony głos ułatwi odbiór filmu dzieciom, to jest on mocno przeciętny. Wiktor Zborowski nigdy Gandalfem nie będzie. Również i do głosu Benedicta Cumberbatcha Jackowi Mikołajczykowi sporo brakuje. Dla mnie największym plusem dubbingu jest Zdzisław Wardejn (dubbinguje Balina) oraz Lidia Sadowa (Tauriel) oraz ‘głosy tła’, które czasem nie są tłumaczone w napisach.
VI. Predykcje na przyszłość (luźne rozmyślania o tym co za rok na podstawie tego co zobaczyliśmy w Pustkowiu)
1. Galadriela uwolni Gandalfa
2. Krasnoludy i Tauriel uwolnią Barda z więzienia
3. Legolas popędzi za Bolgiem, aż pod Dol Guldur. Tam go zabije i spotka Białą Radę, która przekona go, żeby ten przekonał tatusia, iż trzeba stanąć do walki
4. Kili zginie ratując Tauriel
5. Kompania połączy się znowu podczas Bitwy Pięciu Armii
6. W trzecim filmie może nie być prologu, z powodu wiadomego cliffhangera
Kategorie wpisu: Adaptacje tolkienowskie, Filmy: Hobbit i WP, Recenzje
15 Komentarzy do wpisu "Hobbit: Pustkowie Smauga – popremierowa recenzja"
Ireth, dnia 29.12.2013 o godzinie 17:48
Nie zgodzę się z twierdzeniem, że wątek romansu spodoba się paniom – za takie sceny w stylu „Tauriel ratuje Kiliego” miałam ochotę udusić PJ’a. Choć możliwe jest, że na mój osąd wpływa to, iż czytałam książkę i nie toleruję większych zmian, tak więc innym ten wątek mógł się spodobać.
Sirielle, dnia 29.12.2013 o godzinie 19:33
Ciekawa recenzja Ważne – dodałabym ostrzeżenie przed spoilerami dla tych, którzy filmu jeszcze nie widzieli.
tallis, dnia 29.12.2013 o godzinie 19:39
>9a. Walka ze smokiem. Wydaje mi się, że książkowe schowanie >krasnoludów w tunelu (co zrobił Tolkien) i czekanie, było >genialnym posunięciem. Smok zna przecież zapach krasnoludów i >z łatwością by ich wytropił i zabił.
Masz rację. W sumie grupa osób zbita w gromadę, czekająca w ciemności, w niepewności, chowająca się przed smiertelnym wrogiem jest wydaje mi się prostsza do zagrania i sfilmowania niż te wszystkie niepotrzebne popisy w jaskiniach Ereboru, a jednocześnie mimo że książkowa, taka scena czy kilka scen – do oczekujących w ciemności, ściśniętych w tunelu krasnoludów można by przecież parę razy wracać stopniując napięcie i uczucie klaustrofobii – byłaby dużo oryginalniejszym pomysłem na suspense niż kolejne pościgi i wybuchy. Zupełnie dobrze w filmie zagrałaby sekwencja naprzemienna – szybka akcja elfów w Mirkwood – ekipa w ereborze dusi sie i czeka w ciemności – szybka akcja poscigu smoka za bilbem – ekipa czeka – szybka akcja tropiących orków – ekipa czeka – akcja z uzdrawianiem w esgaroth – ekipa kuli się w tunelu. itp.
Takie rozwiązanie byłoby i filmowe i nie tworzyłoby nudnej powtarzalności typu – biją się w ereborze, biją się w mirkwood, biją się w esgaroth.
Uwięzienie Gandalfa miaoł pewnie służyć jedynie zmotywowaniu Rady do oblężenia Guldur. Znaczy się, w książce wiemy, że Rada oblegała Guldur ale nie ma żadnego opisu tej bitwy ani też nie dowiadujemy się o powodach, dla których sie tego podjęli. Można oczywiście zrobić następną gadaną scenę narady, gdy Gandalf po powrocie z DG przekonuje ich do walki, ale pomysł z daniem takiej motywacji jak uwolnienie Ganda chyba nie jest najgorszy. Ja bym wolała aby Gandalf po prostu przekonał radę do działania bo chętnie zobaczyłabym jakąś dialogową scenę miedzy nimi z Sarumanem jako opozycją w sporze i Galadrielą popierającą Gandalfa. I Elrondem i paroma innymi osobnikami niezdecydowanymi.
Co wy ciągle z tym trójkątem i romansem? Gdzie nie czytam wszyscy mówią że jest romans elfki z Kilim. No ja przepraszam, ale w tym jest tyle romansu co w dwornych dialogach Froda do Złotej Jagody. Elfka kocha się w swym księciu to jest jasne, a obie urocze sceny miedzy Kilim a Tauriel to po prostu przełamywanie lodów miedzyrasowych. Jakoś nie widzę tu romansu. Elfka tyle ma uczuć dla Kiliego co miała Arwena dla Froda. Dla pewnie ze 400 letniej elfki pewnie z 50 letni Kili to dzieciuch, którym sie opiekuje i którego żałuje. W którym dostrzega wrażliwość, tęsknotę za matką i oddanie swemu ludowi, i to wszystko elfka zauważy wbrew opinii jaką u elfów wyrobiły sobie wieśniackie, nieokrzesane, gburowate krasnoludy.
>Nie dziwcie się, bo Radagast nie ma już swoich sań i zaprzęgu.”
Jak to nie? Podwozi przecież Gandalfa do Dol Guldur.
>Nie mniej jednak dowiadujemy się, że Gloin nosi przy sobie >zdjęcie żony i synka oraz zbierał fundusze na wyprawę, Bofur lubi >sobie wypić, Oin, mimo że jest krasnoludem, docenia (jako lekarz) >zdolności medyczne elfów, a Fili jest naszpikowany nożami niczym >niektóre produkty spożywcze ulepszaczami spod znaku ‘E’.”
Dodaj tu jeszcze Balina coraz bardziej zaprzyjazniającego się z hobbitem.
> szczególnie uderza scena, kiedy Bilbo zabija małego pająka chcąc > odzyskać pierścień)
mi sie zdaje że to nie był pająk, tylko jakiś skorupiak, coś jak krab.
poz
tal
NessaPL, dnia 30.12.2013 o godzinie 12:02
Nie kusznica tylko miotacz lanc. 😉
NessaPL, dnia 30.12.2013 o godzinie 12:08
Mi się wydaje, Tauriel zginie ratując Kiliego, az kolei Kili zginie chcąc ją pomścić. (według mnie Tauriel zginie, bo nie ma o niej wzmianki w Władcy pierścieni. Taki problem pana PJ.)
Elensil, dnia 30.12.2013 o godzinie 17:18
Masz rację Tallis 😛 są sanki, ale musiałem pp raz trzeci do kina pójść żeby je dojrzeć. W każdym razie nie rzucają się już tak w oczy.
NessaPL, dnia 30.12.2013 o godzinie 17:44
Mała uwaga Tallis, Tauriel ma około 600 lat.
Elensil, dnia 30.12.2013 o godzinie 17:56
Co do tego wątku to równie dobrze Arwena mogła poczuć litość do Aragorna który walczył o odzyskanie tronu 😉 Kili nie jest Taurieli obojętny choćby z tego powodu że ona zauważa że jest wyższy niż inne krasnoludy. Potem przychodzi do niego w lochach Leśnego królestwa itp
Meriel, dnia 31.12.2013 o godzinie 1:17
Całkiem dobra recenzja. Sama na filmie jeszcze nie byłam i pójdę głównie dla zasady; Hobbit nie wyszedł PJ tak dobrze jak Władca (zwłaszcza drażni mnie wątek Legolasa i Tauriel oraz Bolga). Nurtuje mnie jednak w recenzji jedna sprawa – przyznaję, już dość dawno czytałam Silmarillion, ale nie mogę sobie przypomnieć co znamię Thranduila ma z nim wspólnego. Pomożecie?
Elensil, dnia 31.12.2013 o godzinie 13:35
Chodzi o to, że Thrandy walczył ze smokami w wojnach o Beleriand
Meriel, dnia 31.12.2013 o godzinie 13:59
Dzięki, Elensil. Myślałam, że chodzi o coś bardziej konkretnego. W sumie może to nie takie głupie? Nie przypominam sobie elfów ze skazami na pięknym licu (BTW, chciałam napisać Azog nie Bolg)
hiril, dnia 02.01.2014 o godzinie 10:38
Bardzo ciekawa recenzja. I nie mogę się nie zgodzić co do oceny… Jako ekranizacji filmowi można wiele zarzucić – mnóstwo zmian, wiele dodanych scen, sporo pominiętych. Z kolei film sam w sobie naprawdę robi wrażenie, dlatego tez przymykam oko na te niedociągnięcia i po prostu cieszę się, tym co mogłam zobaczyć w kinie. A było na co popatrzeć! Mam dużo sympatii do P. Jacksona i całej ekipy, dlatego też wszystko im wybaczam i „kupuję” zaproponowaną przez nich wersję w całości.
Dominika, dnia 04.01.2014 o godzinie 19:27
3. Legolas popędzi za Bolgiem, aż pod Dol Guldur. Tam go zabije i spotka Białą Radę, która przekona go, żeby ten przekonał tatusia, iż trzeba stanąć do walki
Ale to już by było totalnie bez sensu. Jeśli to ja czegoś nie pokręciłam to w Dol Guldur został Azog ze swoimi „ludźmi” no i siedzi tam przecież ten główny „zły”. I raptem co? Wpada tam elficki laluś i tłucze wszystkich?
Ja wiem że to bajeczka, no ale bez przesady.
Tak samo Thorin który już się robi tak samo zachłanny i pazerny jak dziadek, a zaraz pewnie totalnie zwariuje i właśnie dzięki temu swemu szaleństwu zabije Azoga pod górą? To ma mu dać siłę do zrobienia tego czego nie umiał dokonać jako w pełni zdrowy na umyśle wojownik?
A kto załatwi „złego”?
Ja aktorkę grającą Tauriel znam tylko z serialu „Zagubieni” i tam także był taki miłosny trójkąt. Czy już naprawdę nie da się nakręcić filmu/serialu bez takich wątków?
jokromka, dnia 14.01.2014 o godzinie 14:19
Wybieram się na film w przyszłym tygodniu. Myślę, że jednak się nie zawiodę – jestem fanką Władcy Pierścieni, pierwsza część mi się bardzo podobała i wcale mi nie przeszkadza to, że w wielu miejscach znacząco różni się od pierwowzoru literackiego (na co wiele osób narzeka). Wręcz przeciwnie – cieszy mnie fakt, że tak bardzo nawiązuje Władcy..
Callyn, dnia 23.02.2014 o godzinie 19:52
Uważam, że wątek Tauriel – Kili został zrobiony świetnie i bardzo pomysłowo wkomponowany w całość filmu, i ciekawość mnie zjada, jak się dalej potoczy. I nie myślę tu o śmierci tychże bohaterów. Dobrze ktoś tam wyżej napisał, że „obie urocze sceny miedzy Kilim a Tauriel to po prostu przełamywanie lodów miedzyrasowych”. I dobrze. Niech są! A może Kili urośnie ;P, a może miło by było, gdyby ta cholelna wyprawa przyniosła za sobą nietypowe pozytywne rozwiązania. W końcu film to – luźna interpretacja utworu literackiego przez reżysera. Jak dla mnie Brawo Panie PJ
Zostaw komentarz