Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

J.R.R. Tolkien w Alpach (1911)

Mapa trasy Tolkiena wg Google Maps - wykonała Ivrin

Trasa wyprawy Tolkiena w roku 1911: Interlaken – Lauterbrunnen – Mürren – Lauterbrunnenthal – oba Scheidegge – Grindelwald (po prawej szczyty Eiger i Mönch) – Meiringen (widok Jungfrau, Silberhorn) – Przełęcz Grimsel – Brig – wioska u podnóża Lodowca Aletsch – Valais – Zermatt (Chata Alpejczyków, widok na Matterhorn).

„Pewnego dnia wybraliśmy się na długą wyprawę z przewodnikami na lodowiec Aletsch – wtedy omal nie postradałem życia. (…) Byliśmy rozciągnięci wzdłuż wąskiego szlaku, mając po prawej stronie wznoszący się aż po horyzont stok, a po lewej przepaść. Południowe słońce (…) topiło śnieg i z niepokojem zauważyliśmy, że wiele głazów zaczyna coraz szybciej staczać się w dół. Były wielkości od pomarańczy do dużych piłek, a kilka z nich było o wiele większych. Przeskakiwały przez naszą ścieżkę i spadały w przepaść. Pamiętam, że osoba idąca tuż przede mną (starsza nauczycielka) pisnęła i skoczyła do przodu, a między nami przemknął spory głaz. Minął moje niemęskie kolana w odległości najwyżej trzydziestu centymetrów.”

Góry Mgliste na grafice Tolkiena do Hobbita. Tak Tolkien opisuje w liście do syna Michaela (1) przygodę, która przytrafiła się zaledwie dziewiętnastoletniemu wtedy Ronaldowi w czasie wielkiej wędrówki po Alpach Szwajcarskich. Wędrówki, która ukształtowała jego wizję Gór Mglistych i Białych, a także, jak głosi legenda, dała początek postaci Gandalfa.

W wakacje roku 1911 Ronald wraz z bratem Hilarym, zaprzyjaźnioną rodziną Brookes-Smith oraz przyjaciółkami pani Brookes-Smith, wyruszyli ze szwajcarskiej miejscowości Interlaken na wynoszącą prawie 250 km trasę po najcudniejszych terenach Alp Berneńskich. Ich droga prowadziła wpierw jedną z najpiękniejszych dolin alpejskich, Lauterbrunnenthal. Po dotarciu do miejscowości Lauterbrunnen wspięli się na zbocze doliny, którym poszli dalej do Muerren.

Widok na dolinę Lauterbrunnen

Musiała to być wędrówka pełna wrażeń, gdyż zaraz za Lauterbrunnen wyrasta wielka pionowa ściana o długości mniej więcej 6 km, oddzielająca stok doliny od jej dna. Nasi turyści mieli prawdopodobnie zapierający dech w piersiach marsz tarasem ciągnącym się na prawo od urwiska, z widokiem na ośnieżone szczyty. Po osiągnięciu Muerren ruszyli w stronę Grindelwaldu, znanego dzisiaj jako szwajcarskie Chamonix.

Co ciekawe, niektórzy zwracają uwagę na podobieństwo krajobrazu Lauterbrunnenthal do pracy Teda Nasmitha zatytułowanej „Rivendell”, powstałej podobno na bazie szkicu samego Tolkiena.

Grafika Teda Nasmitha

Ted Nasmith, „Rivendell”

We wspomnianym już liście do syna, Tolkien tak opisywał wiele lat później tamtą drogę:

,,Szliśmy pieszo z olbrzymimi plecakami praktycznie całą drogę z Interlaken, głównie górskimi ścieżkami, do Lauterbrunnen, a stamtąd do Muerren i w końcu do [najwyższego piętra – przyp. mój] Lauterbrunnenthal, leżącego wśród dzikich moren. My, mężczyźni, spaliśmy w spartańskich warunkach, często na strychach na sianie czy w oborach, ponieważ szliśmy kierując się mapami, unikaliśmy dróg i nie zamawialiśmy noclegów, a skromne śniadania jadaliśmy pod gołym niebem. Potem chyba poszliśmy na wschód przez oba Scheidegge do Grindelwaldu, mając po prawej ręce Eiger i Munch, i w końcu dotarliśmy do Meiringen. Rozstałem się z widokiem Jungfrau z wielkim żalem, podobnie jak z ostro odcinającym się na ciemnym błękicie Silberhornem.” (2)

Zachodzące słońce za Jungfrau. Na lewo Moench i Eiger

Zachodzące słońce za Jungfrau. Na lewo Moench i Eiger.

Silberhorn

Tolkien nazwał Silberhorn „Celebdil ze swoich snów” (3).

Po Meiringen następnym celem była, oddalona o około 25 km, przełęcz Grimsel. Po osiągnięciu wreszcie tego punktu czekał ich marsz inną doliną, jeszcze dłuższą. Po przejściu piechotą kolejnych 45 kilometrów, tym razem wzdłuż Rodanu, dotarli wreszcie do miejscowości Brig. Ronald napisał:

„Mam stamtąd zamglone wspomnienia hałasu: była tam wtedy sieć tramwajów zgrzytających po szynach przez, jak się wydawało, co najmniej 20 godzin dziennie” (4).

Z Brig skierowali się w stronę lodowca Aletsch, gdzie zaszła wspomniana już przygoda. Tolkien podejrzewał, że przewodnicy prowadzący ich

„albo nie mieli doświadczenia w warunkach gorącego lata, albo niezbyt się przejmowali, albo za późno wyruszyliśmy.” (5)

Trudno komentować postawę tamtych ludzi, zwłaszcza że większość grupy stanowiły kobiety. Nie wiadomo, ile czasu trwała ta sytuacja, ich podróż lodowcem musiała być jednak bardzo długa, wynosiła nie mniej niż dwadzieścia kilometrów.

Charakterystyczny jęzor lodowca Aletsch, którym prawdopodobnie poruszali się wędrowcy.

Charakterystyczny jęzor lodowca Aletsch,
którym prawdopodobnie poruszali się wędrowcy.

Lodowiec Aletsch

Po przejściu lodowca ruszyli do Valais, a następnie do Zermatt, gdzie zakończyli wyprawę.

„Pamiętam, jak pewnego wieczoru nasza zszargana grupa przybyła do Zermatt, gdzie zlustrowały nas przez swoje lorgnon francuskie bourgeoises dames. Powiązani linami (bez tego wpadłbym do śnieżnej szczeliny) wspięliśmy się z przewodnikiem do wysoko położonej chaty Klubu Alpejczyków. Pamiętam stamtąd oślepiającą biel śnieżnej pustyni, rozciągającej się między nami i czarnym rogiem odległego o kilka kilometrów Matterhornu.” (6)

Zermatt, w dali Matterhorn

Zermatt, w dali Matterhorn

Warto być może na koniec wspomnieć jeszcze o pewnej tajemniczej pocztówce, którą, jak głosi legenda, Ronald miał zakupić w czasie tej właśnie wędrówki. Pocztówki, od której zaczyna się historia Gandalfa. Jak pisze Humphrey Carpenter w swojej słynnej biografii,

„Tolkien kupił w Szwajcarii kilka pocztówek. Wśród nich znalazła się reprodukcja obrazu J. Madlenera. Jest on zatytułowany Der Berggeist, duch gór, i przedstawia mężczyznę siedzącego na kamieniu pod sosną. Ma on siwą brodę, szerokoskrzydły okrągły kapelusz i długi płaszcz. Mówi coś do białego jelonka, trącającego nosem jego odwrócone w górę dłonie, a twarz ma pełną humoru i współczucia. W dali widać skaliste góry. Tolkien starannie zachował tę pocztówkę i w długi czas potem napisał na kopercie, w której ją trzymał: „Pierwowzór Gandalfa”.” (7)

Der Berggeist

Mimo iż obecnie wiadomo już, że Profesor musiał pomylić datę kupienia obrazka, to ta opowieść pokazuje chyba ładnie rolę, jaką Tolkien przypisywał swojej podróży, dla ukształtowania obrazu Śródziemia, jakie znamy z jego książek.

Przypisy:

(1,2,4,5,6) List nr 306, do Michaela Tolkiena, źródło: J.R.R. Tolkien. Wizjoner i Marzyciel, H. Carpenter, wyd. Alfa, W-wa 1997, tłum. Agnieszka Sylwanowicz, s. 53-54
(3) Na podst. listu nr 306 (fragmentu nie opublikowanego w biografii Carpentera)
(7) J.R.R. Tolkien. Wizjoner i Marzyciel H. Carpenter, wyd. Alfa, W-wa 1997, s. 54

Ilustracje zaczerpnęłam z Internetu, mapa jest mojego autorstwa. Dziękuję Elendilim za pomoc w dostarczeniu materiałów.

Kategorie wpisu: Biografia Tolkiena

6 Komentarzy do wpisu "J.R.R. Tolkien w Alpach (1911)"

Galadhorn, dnia 21.12.2007 o godzinie 15:09

Piękny wpis, Ivrin. Dziękujemy serdecznie! :) A roku 2011 moglibyśmy pojechać małą grupą w Alpy i przejść tę samą trasę w 100-lecie wyprawy Tolkiena w „Góry Mgliste”.

Wielkie dzięki, Ivrin.

Tornene, dnia 21.12.2007 o godzinie 23:22

Brawo! Świeża krew. Mniam mniam ;>>
:))
Galu: Może kiedyś…

Tallis Keeton, dnia 23.12.2007 o godzinie 0:02

Fajny wpis, pięknie fotki. :) A tak btw to ja podziwiam te kobiety ze zdjęcia – nie miałabym odwagi iść w tak wysokie góry w tak wąskiej sukni :) No, ale wtedy nie uchodziło inaczej :)
poz
tal

Elendilion - Tolkienowski Serwis Informacyjny » Blog Archive » W drogę…, dnia 29.03.2008 o godzinie 17:50

[…] ciężko określić mianem podróżnika. Co prawda, ma na swoim koncie wyprawę w Alpy (o której pisaliśmy tutaj), kilka przeprowadzek, w tym jedna aż z Afryki, ale ja osobiście w jego biografiach nie znalazłem […]

Galadhorn, dnia 25.11.2008 o godzinie 13:23

Mam pomysła… :)

Rok 2011, wyprawa w Alpy śladami Tolkiena w strojach… z epoki. Kto się pisze?

Krystyna, dnia 15.01.2017 o godzinie 21:54

Byłam w Alpach w Aachenkirchen w sierpniu w 2007r pamiętam był piękny słoneczny dzień poszłam w góry sama doszłam do pięknej polany z wysokości podziwiałam piękne jezioro po którym płynął statek usiadłam na ławeczce i troszkę się opalałam gdy poczułam,że ktoś stoi za mną obróciłam głowę do tyłu i zobaczyłam mężczyznę wysokiego stojącego w odległości ok 3m w kapeluszu z okrągłym dużym rondem w długim czarnym płaszczu zarzuconym na ramiona trzymającym za cybuch fajkę uniesioną tak jakby dopiero ją od ust odjął nie był siwy jak się jeszcze raz obejrzałam już go nie było a nie mógł się nigdzie szybko oddalić bo wokół była ogromna polana do tej pory nie wiem kto to był a już sama tam więcej nie poszłam ,,, pozdrawiam

Zostaw komentarz