Tolkienowska zmora nocy letniej.
Dlaczego Tolkien nie lubił Shakespeare’a?
Wielu biografów J.R.R. Tolkiena podkreśla jego niechęć do wielkiego dramaturga angielskiego – Williama Shakespeare’a. Skąd takie „uprzedzenia”? Niejednego miłośnika prozy Tolkiena niepokoi tak krytyczna ocena lubianego przez nas dramaturga.
Przede wszystkim Tolkien uważał, że dramat zajął zbyt ważne miejsce, skupia na sobie zbyt wiele uwagi w stosunku do dobrej prozy (list do panny Jaworskiej z 9 grudnia 1965 opublikowany w katalogu Sotheby z 1978 r.). Zdaniem Tolkiena tę niezasłużoną pozycję dramat uzyskał właśnie dzięki Shakespeare’owi.
Dlaczego dramat był dla Tolkiena czymś gorszym od prozy fantastycznej? W O baśniach Tolkien tłumaczy, że dramat nie wykorzystuje jednej z ludzkich mocy, jaką jest nasza wyobraźnia. W dramacie nie musimy wyobrażać sobie postaci czy miejsc, bo mamy je podane – widzimy je na scenie. Proza nie stawia ograniczeń wyobraźni. I tu jest – z perspektywy Tolkiena, wielkiego apologety wyobraźni – wyższość prozy nad dramatem.
Tolkien poznał dzieła Shakespeare’a najpewniej w czasach Szkoły Króla Edwarda – między jesienią 1903 a latem 1905. Z perspektywy lat miał za złe, że nie poznawał wtedy innej angielskiej literatury poza Shakespeare’m właśnie. Jedną ze sztuk, które czytał w czasie swej nauki był Makbet. I to właśnie z tej sztuki pochodzą motywy „maszerującego lasu” Entów oraz przepowiedni na temat losu Czarnoksiężnika. W Makbecie w Akcie IV podkreśla się też uzdrowicielskie moce króla Edwarda Wyznawcy, co mogło mocno wpłynąć na motyw Aragorna – uzdrawiającego króla we Władcy.
W czasie studiów musiało Tolkiena denerwować, że studenci języka angielskiego tak wiele czasu muszą poświęcać Shakespeare’owi, a nie na przykład poezji staroangielskiej. Gdy miał w swoim czasie wpływ na tworzenie nowego programu nauczania, brał udział w usuwaniu szekspirowskich wpływów na Wydziale Języka Angielskiego.
Ważna jest też sprawa elfów w Śnie nocy letniej Shakespeare’a. Tolkien czynił wielkiego dramaturga odpowiedzialnym za utrwalenie żartobliwego i niepoważnego wizerunku tych istot w literaturze angielskiej. Ale przecież i Tolkien nie zawsze postrzegał elfy jako potężne istoty z germańskiej mitologii! Wspomnijmy choćby wiersze Goblin Feet czy The Princess Ní, albo elfy z Księgi Zaginionych Opowieści.
Myślę, że Tolkien lubił szokować swoich słuchaczy i czytelników „herezjami” na temat wielkiego Shakespeare’a. Shakespeare w czasach Tolkiena był traktowany jak „bóg” literatury angielskiej. Trzeba było być bardzo odważnym, żeby w czambuł krytykować dzieło tego twórcy. A Tolkien lubił takie prowokacje. Do tego oceniał go z zupełnie innej, niszowej perspektywy badacza języka staroangielskiego (Shakespeare pisał w języku nowoangielskim – żeby chociaż był to średnioangielski…). Warto jednak pamiętać, że zaliczał Williama (czemu w Polsce nie mówimy: Wilhelma?) Shakespeare’a do największych twórców w dziejach. W liście z 4 listopada 1954 r. (do ojca Murray’a) pisze, że przy Homerze, Beowulfie, Wergiliuszu czy też greckiej albo szekspirowskiej tragedii jego Władca Pierścieni jest niczym.
Choć dziś znamy wybitnie miejsce Tolkiena w światowej literaturze, sam pisarz miał do siebie i swojej twórczości dystans i nigdy by nie powiedział, że stworzył coś na miarę Shakespeare’a.
Dołącz do dyskusji o Szekspirze w ujęciu tolkienowskim na Forum Elendilich: tutaj.
Kategorie wpisu: Biografia Tolkiena
Brak komentarzy do wpisu "Tolkienowska zmora nocy letniej.
Dlaczego Tolkien nie lubił Shakespeare’a?"
Zostaw komentarz