Fandomowy lifting wiżualu
Fandom tolkienowski w Polsce przechodzi w ostatnich latach wielkie zmiany. Po latach powolnego, spokojnego rozwoju, po epoce, w której dominował w zasadzie jeden tolkienowski ośrodek przy Śląskim Klubie Fantastyki, a internet był w powijakach, doszło do podwójnej rewolucji.
Z jednej strony nastąpił potężny przypływ miłośników Śródziemia za sprawą filmów Jacksona. Duża ilość tych nowych tolkienistów po fascynacji obrazem filmowym zaraziła się wielką miłością do książek Tolkiena. Z drugiej strony ostatnie lata to czas ogromnego rozwoju internetu w Polsce. Zmieniły się drogi komunikacji (kto jeszcze pamięta czasy, gdy tolkieniści pisali do siebie ręcznie dziesiątki listów…?), doszło do sytuacji, że każdy może stworzyć swoją witrynę, swoje forum, mniej lub bardziej iluzoryczną społeczność. Ludzie są bliżej siebie, ale nie zawsze jest to jednoznaczne z głębszymi relacjami między miłośnikami tego samego pisarza. Niestety…
Mówi się ostatnio o „profesjonalizacji fandomu” w Polsce. I rzeczywiście inicjatywy podejmowane przez czynnych tolkienistów są coraz bardziej wyszukane, wyspecjalizowane, profesjonalne. Fanziny w rodzaju Aiglosa czy Simbelmynë (kamyczek na własne podwórko…) publikują teksty, które w wersji angielskiej mogą spokojnie konkurować z publikacjami tuzów światowej tolkienistyki. Polscy tolkieniści mają ambicję przekuć swoje hobby, swoją zabawę w naukę – działania w pełni „profesjonalne”. Pojawiło się nawet słowo „tolkienolog” i coraz częściej „tolkienologami” określa się niektórych polskich tolkienistów (albo wręcz oni sami sugerują, że tak należy ich określać…). Tolkienistyka przechodzi w Polsce prawdziwy „lifting wiżualu” (okropne określenie, które wczoraj usłyszałem w rozmowie z przyjaciółmi).
A z drugiej strony jest coraz mniej miejsca na tę zupełnie „nieprofesjonalną” stronę tolkienistyki. Kto by dziś znalazł w fanzinie miejsce na tekst rubaszny w swej nieprofesjonalności? Obawiam się wręcz, że wielu miłośników Tolkiena boi się cokolwiek mniej poważnego napisać, bo chce uniknąć niechcianego kontrastu przy zestawieniu z pracami „tolkienologów”. Robi się coraz poważniej. Żeby coś „mądrego” powiedzieć, sięga się do specjalistycznych opracowań w rodzaju The History of Middle-earth czy prac krytycznoliterackich Shippeya albo Flieger. Do tego podziały są coraz większe. Zamiast zabawy, hobbistycznej pasji, która łączy, dostrzegamy archipelag tolkienowskich ośrodków, które kierują się dziś przede wszystkim ambicją.
Przeglądając publikacje, fora, witryny, serwisy ma się czasem wrażenie, że te wyniosłe wyspy tolkienowskiego archipelagu tracą ze sobą kontakt. Poszczególne ośrodki zdają się zmierzać ku izolacji… Gubimy się w labiryncie tworzonych przez samych siebie tabu. Mgła obojętności oddala nas od siebie. Czy tak ma wyglądać „profesjonalizacja fandomu”, gdy na horyzoncie pojawia się coraz wyraźniejsza fala czarnej, bezdusznej obojętności? Nie jestem chyba jedynym, który dostrzega odpływ miłośników Tolkiena. Minęła epoka filmowych ekscytacji, a wczytywać się w sens książek Tolkiena nie każdy lubi, nie każdy potrafi. „Sprofesjonalizowani”, a przy okazji podzieleni staniemy się jeszcze większą niszą niż dziś jesteśmy.
Na całe szczęście są osoby i inicjatywy, które łączą ten poraniony świat. Nagrodzony tegoroczną Śląkfą dla Fana Roku Elek z Bielawy i jego Tolk Folk to jedna z naszych nadziei. W intencjonalnym hobbickim „nieprofesjonalizmie” bielawskich imprez nie ma podziału na lepszych i gorszych fanów, na ośrodki ważniejsze i te-których-nazwy-się-nie-wymawia. Ja gorąco pragnę takiego fandomu – na pohybel „profesjonalizmowi”, precz z „liftingiem wiżualu”! Zanim zmyje nas z naszych wysepek obojętności fala niebytu, mamy szansę stanąć raz jeszcze na jednym szańcu, ramę przy ramieniu aby zawołać wspólnie, że Tolkien nas łączy. Razem przetrwamy.
I chciałbym, żeby ten króciutki felietonik wyraził tę właśnie nadzieję.
Kategorie wpisu: Eseje tolkienowskie
20 Komentarzy do wpisu "Fandomowy lifting wiżualu"
Eruanno, dnia 29.07.2007 o godzinie 10:15
Każda dziedzina w pewnym momencie specjalizuje się i rozbija na drobne. Tak jest jak zauważyłeś także w przypadku Tolkiena. Po porostu za bardzo cenimy Śródziemie, by je „lekceważyć” niepoważnym podejściem. Takie jest przynajmniej moje odczucie.
Więc dlaczego nie zjednoczyć by całego fandomu pod jednym sztandarem?
Galadhorn, dnia 29.07.2007 o godzinie 10:37
Można dodać, że każda ludzka wspólnota zaczyna w pokoju i radości, a kończy w rozbiciu i niechęciach. Skutki grzechu pierworodnego, coś o czym pisał Golding we „Władcy much”. Ale świadomi naszych słabości możemy próbować się temu przeciwstawiać.
Cały fandom nie da się zjednoczyć pod „jednym sztandarem”, chyba, że tym „sztandarem” będzie po prostu szacunek dla dzieła J.R.R. Tolkiena. Wydaje mi się, że ciągle należy przypominać, że po pierwsze tolkienistyka to hobby, a nie nauka, a po drugie, że miłośnicy Tolkiena tworzą wielkie bogactwo różnych form działalności. Trzeba przełamać niechęć i zniszczyć tabu, a to jest dziś moim zdaniem bolączka wielu polskich „wysp tolkienistyki”. Elendilion stara się opisywać cały fandom w Polsce – nie ma dla nas różnicy, czy to Tolk Folk czy Arda, Ostatni Przyjazny Dom czy (uśpiona niestety) Stopklatka, forum Hobbitonu czy Elendilich. Moim osobistym celem jest obalenie tabu na nazwiska, nicki, nazwy, a z takim tabu czasem jakby się spotykam (np. boli mnie, że z perspektywy Ostatniego Przyjaznego Domu jakby w ogóle nie było Elendilionu – kiedy tam pojawiła się w ogóle nazwa naszego serwisu? A my od początku i ciągle deklarujemy chęć współpracy).
Powoli niechęć ustępuje ciekawości, co też inne „wyspy” planują, tworzą, jakie są ich dokonania. Ale moim zdaniem ciągle jesteśmy za bardzo podzieleni.
Dlatego chwała Tolk Folkowi, że łączy. Mam nadzieję, że i Elendilion przyczynia się do tego, że polscy miłośnicy Tolkiena lepiej się poznają i że mogą o nas usłyszeć ludzie w świecie anglojęzycznym.
M.L., dnia 29.07.2007 o godzinie 11:42
Na początek chciałbym się dowiedzieć, co to znaczy „lifting wiżualu”? Bo nie dość, że to okropny termin, to kompletnie nie kumam bazy ani tym bardziej nadbudowy.
Nie da się ukryć, że fandom tolkienowski w Polsce przechodzi w ostatnich latach wielkie zmiany, ktorych katalizatroem były i są internet i film PJ-a. Pytanie czy to rewolucja czy odrodzenie? Czy jednak nie było tak, że przed 2000 rokiem fandom powoli i z godnością, ale obumierał?
Tak na prawde nie wiem co sie wydarzyło w ciagu ostatnich siedmiu lat. Czy to odrodzenie? Czy rewolucja? Czy może jeszcze coś innego? Ale tekst Galadhorna nieco mi przypomina żale za utraconym dzieciństwem/młodością.
Kiedy byliśmy młodzi to tęksniliśmy do dorosłości, to widać niekiedy w najstarszych wpisach na różnych forumach. Gdzie wyrażana była zazdrośc wobec osiągnięc fandomow zachodnich, zwłaszcza anglosaskich. Zazdrościlismy im dostepu do tekstow, dojrzałości, profesjonalnych czasopism, no właśnie – profesjonalizmu.
I nagle okazało się, że w sumie już tak bardzo się od nich nie różnimy, że sami produkujemu profesjonalne czasopisma, odwołujemy sie do tekstów z VT, czy PE, bo przecież HoME to już norma. Nagle okazało się, że dorośliśmy. I okaząło się, że ta dorosłość nie zawsze jest taka fajna i taka przyjemna, jak się nam wydawalo kiedy byliśmy dziećmi. I pojawiła się tęsknota za czasem przeszłym, za niewinnością czasu dzieciństwa. To piekne, tylko, jest jeden problem to se ne vrati. Nie da się dwa razy wejśc do tej same rzeki. Mozemy sobie sentymentalnie powspominać, jak było fajnie i sentymentalnie pozapominać, jak było niefajnie.
Możemy płakać nad rozlanym mlekiem, możemy poużalać się nad czasem straconym, ale tak na prawdę mamy dwie drogi (ci co chcą pozostać w fandomie) ucieczka w przeszłość lub do przodu. Ja jednak wole to drugie, choć rozumiem to pierwsze.
Czy to jest na prawde tak, że jest coraz mniej miejsca na tę zupełnie “nieprofesjonalną” stronę tolkienistyki? Owszem w fanzinach coraz trudniej o takie miejsce, ale przeciez takim miejscem jest internet. Wystarczy poczytac fora, żeby zobaczyć jak bardzo różne teksty i opinie się pojawiają. W tym także rubasze w swej nierpofesjalności.
Pewnie wiele osób się boi coś napisać, ale z drugiej strony tacy ludzie jak w swoim czasie Thoronnil, teraz Conducator, czy Nolimon pokazują, że można pisać, ze nastolatek moze napisać cos fajnego i mądrego. I nie oszukujmy się, zawsze jest tak, że wiekszość woli słuchać, czytać, i niezobowiązujaco rozmawiać, niz pisać coś bardziej na poważnie. I nic w tym złego.
A podziały. Hmmm to jes tak, że tylko to co nie budzi w nas żywego, emocjonalnego oddźwieku, nie wywołuje podziałów. Podziały są, niestety, a moze na szczęście, naturalnym elementem ewolucji. Nie w podziałach problem, tylko w tym jak się wyrażają na zewnątrz. Czy pomiędzy ośrodkami jest możliwy normalny dialog? Czy możliwa jest krytyczna wymiana opinii, która nie kończy się wzajemnym obrażaniem o mniej lub bardzie wyimaginowane krzywdy? Czy debaty mają kształ debat, czy podjazdowej wojny?
Kiedy zastanawiamy się nad stanem tolkinistyki w Polsce, warto zadac dwa pytania czy na pewno i dlaczego? Czy na pewno i dlaczego te wyniosłe wyspy tolkienowskiego archipelagu tracą ze sobą kontakt? Czy na pewno i dlaczego, poszczególne ośrodki zdają się zmierzać ku izolacji…? Czy na pewno i dlaczego gubimy się w labiryncie tworzonych przez samych siebie tabu? Czy na pewno i dlaczego mgła obojętności oddala nas od siebie?
Bo ja wcale nie jest przekonany, że ta analiza jest słuszna. Patrząc chociązby jak wiele osob funkcjonuje rownolegle na kilku forach. Oczywiście sa konflikty, ale pytanie dlaczego sie biorąc o jest ich źrodłem. Czy same podziały, czy może to, że czasami trudno nam się pogodzić ze zmianą, a w efekcie zmienić ton i chrakter wzajemnych relacji?
Niszą jesteśmy z definicji. I nie dotyczy to jedynie tolkienistyki. Kazdy fandom z definicji jest niszą. Pytanie jaką jest i powinien byc niszą?
Zgadzam się, że internet tworzy jedynie złudzenie bliskości, że konieczna jest konfrontacja w rzeczywistości. Dlatego tak wielkie jest znaczenie Tolk Folkju czy Zlotu ARDA, oraz innych inicjatyw, w czasie ktorych ludzie spotykają się na żywo. To jednak zupelnie inny rodzaj relacji i jednak znacznie lepszy niż cberprzestrzeń.
Pozdrawiam
M.L. (MumakiL)
Galadhorn, dnia 29.07.2007 o godzinie 12:13
Fajnie, że napisałeś, M.L. Co do „liftingu wiżualu” to jest to tak okropne określenie, że na pewno przyciąga uwagę ewentualnych czytelników
Taka prowokacja, żeby zaintrygować. A chodzi po prostu o zmianę oblicza naszego fandomu 
Co do felietonu, chodzi mi przede wszystkim o dwie rzeczy, które oceniam negatywnie: (1) o dążenie do robienia z tolkienistyki jedynie poważnej, nadąsanej, napompowanej nauki – określenie „profesjonalizacja fandomu” jest dla mnie prawie tak straszne jak „lifting wiżualu”; (2) o ambicję, która nie pozwala dostrzegać osiągnięć innych „współbraci w tolkienistyce”.
M.L., dnia 29.07.2007 o godzinie 13:04
Profesjonalizacja nie jest niczym złym, jest nieuchornnym skutkiem pogłebiania wiedzy. Sam przyczyniasz sie do tej profesjonalizacji na równi z innymi.
Więc jeszcze raz, dla mnie to krokodyle łzy wylewane nad straconą niewinnością, ktora nie powróci. Tym bardziej bezsensowne, że jakoś nie widzę dążenia do robienia z tolkienistyki jedynie poważnej, nadąsanej, napompowanej nauki. W tolkienistyce jest miejsce i na profesjonalizm i na radość czerpaną z lektury, i dyskusji (nie koniecznie poważnych).
Pozdrawiam
M.L. (MumakiL)
Galadhorn, dnia 29.07.2007 o godzinie 13:38
Czemu od razu krokodyle? To są szczere łzy, a powód ich opisałem: taka „profesjonalizacja”, jaką obserwuję, kojarzy mi się chorymi ambicjami, które wprowadzają podziały. Gdy w fandomie dostrzegę zmianę polegającą na przykład na tym, że fajne rzeczy, które robi jeden ośrodek zaczną być dostrzegane przez inne ośrodki, gdy znikną tabu i – będę powtarzał to do skutku – uprzedzenia, ucieszę się z takiej prawdziwej profesjonalizacji. Bo na razie wszystko jest bardzo fajne od strony technicznej, ale cóż z tego, gdy relacje między fanami są czasami tak nieprofesjonalne. Nie chcę się jeszcze bardziej narażać, niż się już naraziłem, ale są takie miejsca w necie, gdzie w dziwnie podejrzany sposób przemilcza się obecność rzekomej konkurencji. To jest – że tak powiem – małe.
M.L., dnia 29.07.2007 o godzinie 14:23
Ty obserwujesz, tobie kojarzy się z chorymi ambicjami, ty w fandomie dostrzeżesz, ty będziesz potwarzał, ty się ucieszysz. Za dużo odniesień do siebie samego jako miernika poprawności fandomu. Nie uważasz, że to część problemu, o którym piszesz? Powiedzmy wprost twojego problemu.
Nie ma jednego miernika, a juz na pewno nie jesteś nim ty, ja, czy ktokolwiek inny. Jedni się lubią inni nie. Jedni bliżej współpracują inni nie. To znowu rzecz normalna i nie ma co się obrażać na rzeczywistość. Zamiast narzekać, zwoływać ludzi na wały, czy kolejną krucjatę, róbmy swoje, każdy z nas to co lubi, chce i umie najlepiej. I skończmy z mierzeniem milimetrem ile kto o kim powiedział, bo to nie ma sensu i do niczego, poza frustracja , nie prowadzi.
Ludzie mają oczy i rozum, i sami potrafią ocenić, kto, co i jak robi.
Pozdrawiam
M.L. (MumakiL)
Galadhorn, dnia 29.07.2007 o godzinie 14:38
Nie rozumiem o co Ci chodzi. Jakże mam oceniać fandom, jeżeli nie ze swojej własnej perspektywy? Mam pisać o tym, co myślą inni? Bez sensu. Przecież nikt nie siedzi u nikogo w głowie. Wiem, co ja czuję i o tym piszę. Wiem, Ciebie problem nie dotyczy i nie czujesz bazy, bo M.L. obecny jest w każdym serwisie
To nie Ty jesteś tabu i nie Ty spotykasz się z niechęcią. Elendilion czy Elendili zawsze chętnie piszą o Twoich dokonaniach, MumakiLu. Poszukaj za to na przykład informacji o Elendilonie wśród innych serwisów. Czyżby niniejsza strona nie była godna wzmianki i linku? Ha, nie wierzę, że tak jest. Po prostu znowu traktuje się nas jak konkurencję, a gdy wrócisz kilka miesięcy do tyłu i przypomnisz sobie, kto pisał na początku istnienia LNDLN o tym, że powstajemy, żeby kogoś podkopywać, to może odkryjesz, gdzie jest jeden z powodów ignorowania tego tolkienowskiego dzieła. Ale dobre dzieło się samo obroni. I tak się w zasadzie dzieje. A że każdy ma tu prawo wyrazić swoje zdanie, dlatego powstał ten felieton. I cieszę się, że ktoś to czyta, ktoś się przejął, ktoś wziął trochę z tego, co tu napisałem do siebie.
Jeszcze raz apeluję do fandomu o zakończenie okresu uprzedzeń i podejrzliwości. To bez sensu. Jeżeli na tym ma polegać „profesjonalizacja” to dla mnie nie jest to nic innego jak „lifting wiżualu” – z zewnątrz pięknie, gładko, a w środku smrodek.
P.S. Drobny szczegół, ale chyba „Ty” nawet w komentarzach powinniśmy zawsze pisać wielką literą (?).
M.L., dnia 30.07.2007 o godzinie 0:11
Tylko jedno pozostaje mi dodać. Głęboko i szczerze współczuje Ci takiej wizji fandomu tolkienowskiego w Polsce. Mam nadzieje, że inni nie mają aż tak mrocznej wizji naszego fandomu.
Pozdrawiam
M.L. (MumakiL)
Galadhorn, dnia 30.07.2007 o godzinie 7:58
Lepiej współczuć niż nienawidzić. Dobrze, że w takim kierunku rozwija się Twój stosunek do mojej skromnej osoby, MumakiLu
Dziękuję Ci za wypowiedź.
M.L., dnia 30.07.2007 o godzinie 11:33
A ktoś Cie tu nienawidził??
Pozdrawiam
M.L. (MumakiL)
Dagnerie, dnia 31.07.2007 o godzinie 14:56
MLu, odłóż te grabki!
Galadhornie, nie niszcz tego zameczku!
Ehh… jak dzieci w piaskownicy 😉 Powiedziałam raz, drugi, powiem i trzeci: korespondujcie meilowo, tradycyjnie (wiem, znaczki są drogie…) albo porozmawiajcie sobie na gg.
Acha, żeby była jasność, ktokolwiek by się tu kłócił napisałabym dokładnie to samo. Skoro polski fandom jest tak podzielony i tak mroczny, to po kiego Balroga rozgrzebywać to jeszcze bardziej?
Nie można po prostu się cieszyć życiem :D?
Żeby nie było totalnego OT to wypowiem się: tak, uważam, że polski fandom robi się coraz bardziej napuszony, bo ludzie do tego doprowadzili 😉 Bogate analizy tekstów, listów, Eru-wie-czego-jeszcze…
Owszem, takie coś jest potrzebne, tego nie neguję
Jednak w tej gonitwie zapomina się o sprawach lekkich i przyjemnych.
Obecnie, cóż (mówię z własnej perspektywy), strach skomentować cokolwiek na forum (zarówno Hobbitonie jak i LNDL), bo od razu pojawiają się myśli „A, nie warto, nie czytałem tego listu”, „A… nie będę się narażał”, „Co ja biedny/a mogę o tym wiedzieć?”.
Jasne, są osoby odważniejsze, które potrafią dotknąć poważniejszych tematów, odpowiednio ubrać go w słowa. Ale weźmy pod uwagę, że nie każdy jest geniuszem! Dlaczego nowe osoby się zniechęcają lub wolą biernie patrzeć? Ano bo po każdej drobnej pomyłce obrzuca się je błotem.
Tak, jak mówiłam ostatnio na spotkaniu w Katowicach, za dużo ciężkostrawnych analiz, za mało przestrzeni na lekkie przemyślenia i interpretacje (niekoniecznie naukowe, grunt, że własne!) różnych osób z fandomu.
No…chyba że nienawidzimy się wszyscy aż tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie już czytać swoich opini i przemyśleń 😉
Jeśli tak to zacznijmy kopać grób fandomowi. Kupię kwiaty…
Galadhorn, dnia 31.07.2007 o godzinie 16:08
Dagnerie, zgadzam się z tym fragmentem o napuszoności i generalnie rozumiem i przyjmuję Twoje pretensje czy też uwagi.
Co do „piaskownicy”, Dag, przeczytaj moje wypowiedzi i zwróć uwagę, że staram się tam nie wchodzić w żadne tupeciarskie dyskusje – spokojnie odpowiadam na zadane pytania i wyjaśniam wątpliwości. Urwałem w momencie, gdy zaczęły się robić przytyki w moją stronę (z tym niegrzecznym pisaniem „Ty” małą literą), opisy moich wewnętrznych stanów (o których tyle wie mój antagonista) i tyle. Nie mam zamiaru dać się wciągnąć w kolejne pyskówki.
Mam nieustająco nadzieję, że mimo otwartych deklaracji niektórych osób o „nielubieniu” innych, cała reszta – ta milcząca większość – przechodzi koło takich słów obojętnie albo wzrusza ramionami i robi swoje, bo nasz fandom wcale nie jest tak podzielony, jak by się przy oglądaniu takich dyskusji mogło wydawać. Moim felietonem nie atakowałem nikogo (jeżeli ktoś tak odczuł, to przepraszam, ale zaklinam się, że nie taka była moja intencja), ale jak widać dotknąłem choć troszeczkę pewnego problemu. I chyba dobrze. Uderzono w stół, jakieś nożyczki się odezwały 😉 – mam nadzieję, że w końcu doprowadzimy do takiego stanu, że po prostu każde środowisko będzie traktowane jak partner i nie będzie słów tabu. Jeżeli kogoś interesuje fandom tolkienowski w Polsce, musi brać go jako całość. Na pewno „Elendilion” chce być takim miejscem, gdzie nie ma podziału na lepszych i tych-których-nazwy-się-nie-wymienia. Tu nie przeciąga się części fandomu na swoją stronę, bo niniejszy serwis jest otwarty na każdego tolkienistę i każde środowisko fanów.
Dokonujący się siłą rzeczy fandomowy „lifting wiżualu” stanie się prawdziwą pozytywną przemianą, gdy przeminą uprzedzenia. A jeżeli ktoś ma w sercu uprzedzenia i nie umie sobie z tym poradzić (przejście od „nielubienia” do „lubienia” to proces bardzo, bardzo trudny, związany z przemianą serca – a to poważna sprawa), niech chociaż spróbuje nie przekazywać ich dalej. Bo to „łokropna zaraza”…
Musimy się starać, żeby miłośnicy Tolkiena w Polsce mieli przestrzeń do poważnych dyskusji (to te tzw. „napuszone”) ale i dla zabawy. I nie wiem, czy masz rację, Dag, że na Hobbitonie czy Elendilich brak miejsca na rubaszność i luz – przecież tam ciągle trwa zabawa. Niie dostrzegam też, żeby gdzieś w omawianych miejscach obrzucano kogoś błotem. Jeżeli obrzuca się na LNDL, to proszę mi powiedzieć gdzie – reakcja będzie natychmiastowa.
M.L., dnia 31.07.2007 o godzinie 23:11
Dagneria, masz prawo uważać tą wymianę zdań za zabawy w piaskownicy. Tylko, że każda ostrzejszą dyskusje można uznać za zabawę w piaskownicy. Rozumiem, że lepiej unikać kontrowersji i potakiwać dla świętego spokoju.
Problem w tym, że oceniam sytuację polskiego fandomu inaczej niż Galadhorn. Nie zupelnie inaczej, ale jednak w nie aż tak czarnych barwach. Polski fandom nie jest ani jest tak podzielony, ani tak mroczny. Owszem faktem są podziały, faktem jest istnienie kilku środowisk, ale czy to coś strasznego. Zresztą najostrzejsze konflikty dotycza kilku osób, na przykład mnie i Galadhorna.
Ale fandom ani nie jest wyspami, ani wyniosłymi wieżami, ani oblężonymi twierdzami.
Jakoś na TF-ie nie widac podziałow na środowiska, a przynajmniej nie sa one wyraźne. Nie twierdzę, że wszystko jest idealnie. Nie jest i zapewne nigdy nie będzie, bo tak to już jest, że ludzie różnią sie w poglądach, kłóca się, maja różne wizje działalności, zwłaszcza jeżeli im na czymś zależy. Tyle, że to ani problem ani dramat, to się nazywa samo życie. Problemem jest robienie z tego problemu. Najlepiej robić to co się lubi i chce, reszta to drobiazgi, tak na prawde bez większego znaczenia.
Rozumiem, że odczuwasz, iż fandom jest napuszony. Ja uważam inaczej, nadal są miejsca i tematy gdzie można poromawiac lekko i na wesoło, żeby daleko nie szukać, chociazby TF, podejrzewam, że także Arda. Więc nie przesadzajmy.
A tak na marginesie na czym Twoim zdaniem miałoby polegać spuszczenie powietrza z tego napuszonego balonu??
Pozdrawiam
M.L. (MumakiL)
Dagnerie, dnia 01.08.2007 o godzinie 13:14
ML, mnie się nie odmienia 😉 To raz. Dwa, wcale nie uważam, że trzeba potakiwać i nie robić kontrowersji, żadna ostrzejsza wymiana zdań nie musi być przepychanką w piaskownicy. Po prostu… Wy obaj tak jakoś wyglądacie z boku, nie wnikam w powody i winy 😉
Co do samej sytuacji… chodzi mi o to, że zostało powiedziane już praktycznie wszystko na temat książek i filmów. Czasem brakuje miejsca dla nowych osób (nowych = takich, które Śródziemie, czy to z powodu wieku czy innych rzeczy, odkryły stosunkowo niedawno), które też chcą wyrazić swoje poglądy, osądy i wrażenia. Problem w tym, że nie mogą, bo „[nick] na stronie [nr] tego tematu już o tym pisał”. Nie odnoszę się do konkretnego przypadku, mówię przykładowo.
Podziałów się nie czepiam, zawsze były i będą dalej. Na temat Ardy i TF się nie wypowiem bo nie byłam ani tu, ani tam, a trudno opierać się na całkiem subiektywnych relacjach różnych osób. Jeden będzie czuł się lepiej, inny gorzej 😉
Nie mam dzisiaj weny do wpisów, wybaczcie 😉
Moja wizja fandomu jest tak po środku: nie jest wcale tak mrocznie, ale mogłoby być bardziej kolorowo. A jak dodać tych kolorów to nie wiem. To już robota dla „szych forumowych” 😉
M.L., dnia 01.08.2007 o godzinie 14:00
Dagnerie, nie odmieniam, tylko zrobilem literufkę. 😛 To raz. 😀
Być może, tak wyglądamy, ale czy to nie jest tak, patrzysz – o znowu Gal i M.L. i znowu przepychanka, takie sobie odgórne założenie. Zresztą to nie ważne.
Tak już pewnie będziemy postrzegani. Mea Culpa, Mea Culpa, Mea Maxima Culpa. 😛 Jakoś to przeżyję. 😀
Dagnerie, to prawda, ze w kwestii filmu i książek bardzo wiele już powiedziano. Trudno tak na prawdę cały czas wałkować to samo. Jeżeli na jednym, drugim, czy e-ntym Forum temat był już wałkowany, to trudno nie odesłać do tego co już zostało napisane, no chyba, że osobnik zwraca uwagę na nowy aspekt, co cały czas to się zdarza. Własny osąd chyba jednak wyrazić moze każdy.
Co do Fandomu, to jest jaki jest, a ostatnie czego potrzebuje to hurraakcje, pod hasłem kochajmy się. To czego potrzebuje to osobistych spotkań. Bo tam i wtedy można pogadać, także na oklepane tematy, tam i wtedy poznaje się ludzi. Tam i wtedy przestaje być ważne kto, z którego jest Forum.
Dlatego fajnie, ze jutro będzie spotkanie w Krakowie. Dlatego mam nadzieje, że na Polcon przyjedzie sporo Tolkienstów i że będa mozliwości spotkać się i pogadać. Ot i wszystko.
Pozdrawiam
M.L. (MumakiL)
Galadhorn, dnia 01.08.2007 o godzinie 15:14
Dag, jakie zatem widzisz rozwiązanie, skoro „zostało powiedziane już praktycznie wszystko na temat książek i filmów”. Czy mamy wyczyścić fora z dawnych wpisów, żeby można było od nowa „wyrazić swoje poglądy, osądy i wrażenia”? Moim zdaniem ani nie zostało powiedziane wszystko, ani wcale nie brakuje przestrzeni dla „nowych”. Każde kolejne pokolenie postrzega pewne rzeczy na nowo, a wielka literatura ma to do siebie, że jest aktualna przez wieki. Fora w rodzaju Hobbitonu czy Elendilich borykają się z problemem typowym dla takich „żwawych staruszków” (w porównaniu z niektórymi innymi forami dyskusyjnymi są to rzeczywiście fora stare) – są już tak wiekowe, że coraz trudniej opanować całość ich treści. w pewnych aspektach stają się wielkimi archiwami myśli, cytatów, analiz – świetne pole do poszukiwań inspiracji, żeby na przykład napisać artykuł.
Ja nie widzę tu wcale problemu. Powinniśmy się cieszyć, że jest coraz więcej informacji, coraz więcej wiemy o Tolkienie i jego dziele. Problemem jest dla mnie coś zupełnie innego – animozje, pycha, źle rozumiana rywalizacja, może gdzieś i zazdrość, chęć kontrolowania… Typowo ludzkie problemy. Ale po to jesteśmy ludźmi rozumnymi, żeby to zwalczyć. Nie uśmiecha mi się ciągła przepychanka z różnymi osobami w fandomie. Już dawno wypisałem się z tego „klubu podejrzeń i kuksańców”. Kto chciał i przyjął wyciągniętą na przeprosiny rękę, ten przyjął. Kto nie chce, komu widocznie nie przeszkadza konflikt, ten dalej drąży dawno rozwiązane kwestie… Może niektórym ludziom konflikty potrzebne sa jako paliwo do dalszych działań? Nie chcę być kojarzony z „piaskownicą”. Źle, że w ogóle wdawałem się w wymianę zdań z M.L. On już dawno zadeklarował swoją niechęć do mnie – nie ma się widocznie co czarować, że szybko nastąpią jakieś zmiany z jego strony.
Jeszcze raz podkreślam: nie mam żadnych negatywnych uczuć do M.L. czy kogokolwiek w fandomie. Nie interesują mnie konflikty. Boleję, że ciągle takowe istnieją w fandomie i staram się jak umiem, żeby to wszystko załagodzić. Co z tego, gdy nawet założenie LNDLN spowodowało napięcia. Chyba najlepiej byłoby się po prostu usunąć gdzieś do maleńkiej norki, bo widać nie wpasowuję się w wizje fandomu M.L.-a i tylko psuję mu humor moimi diagnozami. Ale jeszcze trochę pobędę w tolkienistyce, bo bardzo to lubię i ciężko by mi było bez tego…
Galadhorn, dnia 06.08.2007 o godzinie 9:38
I amar prestar aen, czyli ‚Świat się zmienia…’ (sindarin) – konflikt z M.L. zdaje się być już zażegnany. Dziękuję MumakiLowi za naszą „dżentelmeńską umowę”, za zgodę, za miłe słowa i w ogóle za wolę przełamania złej tradycji, jaka się między nami utworzyła. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, a fandom naprawdę zmienia się na (jeszcze) lepsze.
Tallis, dnia 07.11.2007 o godzinie 4:09
Może ja coś powiem, jako taki szary, szeregowy fan?
Ale imo jest czas na studiowanie HoME i encyklopedii Hammonda i jest czas na ognisko i piosenki Adiemusa
Jest czas na głębokie filozofie i jest czas na kubki z obrazkiem
Ja nigdy o tym nie zapominam, i chyba dlatego tak mi się dobrze żyje wśród wielu wysp archipelagu. Chyba jestem Athan Miere – ludem morza z cyklu R.Jordana, taki, który kraży między różnymi wyspami ale na żadnej się nie osiedla. Nie mieszka stale na żadnym lądzie ale zna wszystkie lądy.
Ta szorstkość wynikała z mego przeświadczenia o tym, że homofobia jest czymś negatywnym i nieprzyszłościowym a nie z tego, że słowa Gala wywołały mój gniew czy jakieś inne nienawistne uczucia
Ostatecznie jestem enneagramową 5 – tak więc pamiętajmy, że znacznie, znacznie mniej czuję niż myslę
(w cyklu Roberta Jordana byłabym zapewne Siostrą Brązową albo Siostrą Białą), dlatego też wielkie rozpalenie negatywnych emocji nie jest do mnie podobne. Z oddalenia obserwuję wszelkie przepychanki czy takie, jak to powyżej wyciąganie i generowanie z jednych fanów przez innych fanów, ich negatywnych uczuć. Prawdziwy podział fandomu to jest wtedy, jak ktoś lubi np twórczość Alana Lee a inny nie lubi, a nie, wtedy, jak ktoś np lubi Kowalskiego a inny woli Nowaka 

Nigdy nie czułam, że jestem w jakiejś frakcji albo, że należę do jednej z izolujących się od innych ‚wysp archipelagu’ a, jeśli już ‚wysp archipelagu’ to po prostu do polskiej wyspy na europejskim archipelagu tolkienowego fandomu.
Owszem, wiem, że istnieją ambicjonalne zagrywki ale gdzie ich nie ma? Są w każdym środowisku, czy to fanów, czy np prawników czy innych zawodów – a za takową można jednak wziąć cokolwiek, starczy trochę się postarać i nagiąć rzeczywistość, aby cokolwiek uznać za zło, za zagrania nie fair, za podgryzanie, za robienie konkurencji czy cokolwiek. Nie trzeba wiele, by ludzi w jednym środowisku podzielić. Problem nadmiernej profesjonalizacji imo istnieje, ale nie jest to problem, który musi koniecznie wywoływać kolejne podziały. Ale podziały to są zwyczajne skutki pluralizmu, skutki rozmaitości zdań i postaw – to normalne i raczej nie marnuję na myślenie o tym wiele czasu i postów. Taka jest cena wolnej dyskusji i wolności wypowiedzi i myśli.
Osobiście ciekawi mnie jak podziały są widziane w fandomie engliszowym, czy u nich istnieją jakieś wyraźniejsze ‚wyspy archipelagu’? Nie mówię o fandomie tworzonym przez nielicznych profesjonalnych lingwistów, bo wiem, że tu podziały sa jeszcze bardziej naturalne, domyślam się, że zapewne rekonstrukcje języków robione przez jednych nie muszą podobać się innym, którzy także takie robią.
Myślę o całości fandomu engliszowego nie tylko tej, rekonstrukcyjnej części – jakie podziały tam istnieją, mam na myśli merytoryczne różnice a nie osobiste pt, że ktoś kogoś nie lubi, albo, że się wydaje, że go nie lubią.
A co do profesjonalizacji, zgadzam się z tezą, że profesjonalizacja, choć konieczna często sprawia wrażenie, że przysłania nam cały świat. Profesjonalizacja jest konieczna, ponieważ bez tej „naukowej bazy” niczego byśmy nie dokonali, więc imo profesjonalne działania zawodowych badaczy są ok. Profesjonalizacja fandomu jest ok, ale tylko o ile nie zamierza wypełnić nam 100% fandomowego świata. I zamienić fandom w instytut naukowy. I zgadzam się z tym, że ludzie nowi mają prawo się obawiać odezwać i mają prawo postrzegać fora, ziny i gazety, jako zbyt zaawansowane dla nich. Jednocześnie muszę ich – tych nowych fanów – powiadomić, że przecież te kilka rzeczy, które napisałam do fanzinów nie było ani naukowe ani nie w całości poważne, a raczej luźne, bo nie dotyczące kwestii „tolkienologii” a bardziej imprez fandomowych a jednak znalazło się i dla nich miejsce, więc nie powinniśmy się tak bardzo denerwować, że chcemy napisać coś luźnego, czy rozrywkowego i, że to może nie wypada. Wypada, bo czemu nie? Też się bałam z początku i nadal się martwię, za każdym razem, jak chcę coś więcej napisać do zinów albo na fora. Martwię się o jakość mych tekstów, to jest czy nie są za durne
Jedyne sensowne i obiecujące, merytoryczne podziały jakie widzę to są tylko takie, że jeden woli pisać a drugi rysować, że jeden woli się wypowiadać o broni a inny o filozofii, że jeden się zna na grach a inny na Pidżejofilmie. I, że jeden lubi film a inny nie lubi, albo, że ktoś lubi fanfiki a inny nie. To są prawdziwe podziały fandomu, bo osobistych kłótni i ideowych sporów nie zaliczałabym do podziałów fandomu – ideologicznie i osobiście ci sami ludzie spieraliby się a nawet obrażali, także, gdyby się spotkali na całkiem innym gruncie, w innych zawodach, albo w innych środowiskach. Nielubienia osobiście kogoś nie wliczam do kategorii ‚podział fandomu’, ponieważ ‚fandom’ i tego typu ‚personalnia’, osobiste dąsy mi się nie pokrywają. Ponieważ uczę się na prawnika, wiem, że nie wolno przerzucać konfliktu procesowego, podziału merytorycznego na stosunki prywatne z kolegami prawnikami – nie będę przecież nieznosić kolegi prawnika tylko dlatego, że jesteśmy przeciwnikami w sądzie. Gdyby tak było, przez całę życie taki prawnik musiałby nienawidzić wszystkich pozostałych, których miał za przeciwników. Nie będę więc potrafiła nieznosić osobiście i chciec obrażać daną osobę tylko dlatego, że mamy inne podejście do jakiegoś aspektu dzieła Tolkiena, albo inaczej rozumiemy coś tam, albo inne wnioski wyciągneliśmy z tego samego elementu dzieła. Dla mnie podziały prywatne i prywatne nielubienie kogoś nie ma nic wspólnego z podziałem fandomu. Podział fandomu to jest np, jak ja lubię film a ktoś nie lubi, albo jak ja widzę elementy bliskie buddystom a ktoś ich nie widzi. Przy okazji – a to imo dobra okazja – chcę powiedzieć, że jeśli w temacie o gejach byłam zbyt szorstka wobec Gala, to nie miałam takiego zamiaru
poz
tal
Zair Ugru-nad, dnia 27.11.2007 o godzinie 18:47
Nie mam za bardzo czasu, aby rozwijac wszystkie wątki, jakie padły w felietonie, jak i w dyskusji – napiszę tylko jedną małą refleksję. Fandom (ten tolkienowski również) tworzą ludzie nie tylko zrzeszeni na forach dyskusyjnych, w stowarzyszeniach czy ogólnie pozostający w jakiś sposób aktywni. Szkoda, że większość wyciąga daleko idące wnioski tylko na podstawie tego, co dzieje się pomiędzy tymi najbardziej aktywnymi (a nie jest to wbrew pozorom, zachęcające dla „szarych” miłośników twórczości Tolkiena, którzy nie mają ambicji bycia znanymi i którzy w cieniu prowadzonych dysput żyją sobie w swoim Śródziemiu, w spokoju i radości.
Chciałam jedynie zaznaczyć, że jest wielu właśnie takich, którym bycie swojego rodzaju „samotnymi wyspami” wcale nie przeszkadza. I chyba nie ma najmniejszego sensu próbować na siłę jednoczyć fandom. Ci, co czują potrzebę, będa pisać na forach, publikować dla szerszego ogółu. inni będą woleli tworzyć, pisać, rysować czy wreszcie tylko czytać i myśleć dla siebie lub dla grona najbliźszych przyjaciół. Jedni lubią szum i rozgłos związany z własną osobą, inni wręcz przeciwnie. Myślę źe warto to uszanować i niektóre fakty przyjąc takimi, jakie są, nie dorabiając na siłę interpretacji.
Zostaw komentarz